Fot: keyboard/pixabay.com
Jeszcze nie tak dawno nikt nie przypuszczał, że media społecznościowe staną się nieodzowną częścią naszego codziennego życia. Gdyby ktoś nam o tym powiedział, nie uwierzylibyśmy, podchodząc do tego z wielką dozą ostrożności, i uznając to za bardzo mało prawdopodobne.
Patrycja Dziadosz – Dzisiaj niewielu z nas wyobraża sobie rozpoczęcie dnia, bez sprawdzenia co nowego w sieci. Sztaby marketingowe doskonale rozumieją ten fenomen i dlatego też politycy aktualnie nie wyobrażają sobie kontaktu z wyborcami oraz dziennikarzami, bez pośrednictwa nowoczesnych środków komunikowania.
Polityka w 140 znakach
Ciekawym narzędziem komunikacji, który zyskuje coraz większą popularność w naszym kraju jest Twitter. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest to po prostu jeden z wielu portali społecznościowych. Gdy głębiej zanurzymy się w jego możliwościach, dostrzeżemy, że jednak znajduje się w nim coś, co czyni go wyjątkowym na tle innych tego typu platform – ograniczenie wypowiedzi do 140 znaków. Rok temu obchodził w Polsce swoje dziesięciolecie. Choć Twitter pozostaje w tyle za wiodącym medium, jakim jest Facebook, to coraz większa rzesza osób korzysta z jego możliwości i za jego pośrednictwem uczestniczy w debacie publicznej.
Twitter nigdy nie pokona popularnością Facebooka, nigdy go też nie zastąpi, bo jest produktem zupełnie innym, zdecydowanie bardziej niszowym – narzędziem ułatwiającym uczestnictwo w debacie publicznej. Odmiennie od Facebooka, który stał się XXI-wiecznym trzepakiem, znanym w poprzednim ustroju politycznym – miejscem spotkań, rozmów, spędzania wolnego czasu.
Rewolucja polityki
Szczególnym gronem, które upodobało sobie Twittera jako narzędzie komunikacji – są politycy. Dlaczego akurat ta grupa, tak chętnie korzysta z nowych narzędzi komunikacji? Otóż dzięki tej platformie, mogą oni pozostawać w stałym kontakcie ze społeczeństwem, wyrażać swoje poglądy w bieżących kwestiach politycznych, którymi żyje cały kraj, oraz przede wszystkim, kreować swój pozytywny wizerunek. Specyficzna forma komunikatów na Twitterze, pozwala im także na wykazanie się talentem do formułowania krótkich, błyskotliwych, a zarazem literackich wypowiedzi, które niejednokrotnie, wśród internautów, zyskują dużą popularność. 140 znaków ogranicza użytkowników do tworzenia prostego oraz zrozumiałego dla pozostałych użytkowników przekazu. Wprowadzając to ograniczenie, twórcy wyszli ze słusznego założenia, że wszystko, co da się powiedzieć, da się powiedzieć prosto, a czego nie da się powiedzieć, o tym należy milczeć.
Nowoczesna komunikacja z wyborcami
Wielu polityków „odrobiło zadanie domowe” z zakresu marketingu politycznego i aktywnie zaczęło wykorzystywać nowe media do komunikacji z wyborcami. Fakt prowadzenia mikrobloga, ma często decydujący wpływ na sukces wyborczy. Jako przykład potwierdzający tę regułę można wskazać kampanię prezydencką Baracka Obamy z 2008 roku, który w jej trakcie aktywnie prowadził swoje konta na portalach społecznościowych. Fenomen jego sukcesu polegał jednak nie na samej aktywności, ale na tym, że jako pierwszy zrozumiał i trafnie zastosował techniki nowych mediów. Tagując swoje posty konkretnymi hasztagami, udało mu się dotrzeć do konkretnych grup wyborców oraz zyskać nowe grono popierających.
#NieważneJakMówią
Przykładem polskiego polityka, który chętnie wykorzystuje Twitter, jako kanał komunikacji jest Radosław Sikorski, którego profil liczy dzisiaj blisko 900 tys. obserwujących i ma na koncie ponad 18 tys. tweetów. Jednak ilość nie zawsze idzie w parze z jakością, i tak również jest w tym przypadku. Były szef polskiej dyplomacji ma na swoim koncie liczne wpadki, które wzbudzały wśród społeczeństwa niejednokrotnie oburzenie. Najgłośniejszym echem odbiła się wypowiedź z 2011 roku, a więc w okresie kiedy pełnił funkcję ministra spraw zagranicznych. To wtedy na Twitterze umieścił wpis, nazywając Powstanie Warszawskie „narodową katastrofą”. Mimo ostrych słów krytyki z wielu stron, polityk nie przeprosił za swoją wypowiedź i obrał taktykę z cytatu amerykańskiego mistrza manipulacji XIX wieku, Phineas`a Barnum`a: „nieważne, co o mnie mówią, ważne, żeby poprawnie pisali nazwisko”.
Ojciec chrzestny
Eryk Mistewicz polski doradca polityczny i publicysta, nazywany jest „ojcem chrzestnym” polskiego Twittera. To on jako pierwszy skłonił polityków Prawa i Sprawiedliwości do korzystania z platformy, podczas kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego w 2011 roku. Chociaż sam sztukę tweetowania opanował do perfekcji, jak trafnie możemy zaobserwować, nie udało mu się w pełni przekazać swojej wiedzy naszym rodzimym politykom. Jak na razie polscy politycy uczą się tego serwisu, jak również starają się nabrać impetu w prowadzeniu swoich kont.
Sukces gwarantowany?
Dobre prowadzenie konta na Twitterze, może w znacznym stopniu przyczynić się do zbliżania polityków do zwykłych obywateli, i z drugiej strony – czynienia ich w oczach wyborców „zwykłymi ludźmi”. Jednak należy pamiętać, że jest to jedno z wielu narzędzi komunikowania politycznego. Aby cały proces okazał się sukcesem, nie należy ograniczać się tylko do jednego z pól działania.
Ostrożność przed wszystkim
W internecie nic nie ginie, a internauci nie wybaczają. Z tego też względu prowadząc swoje profile w mediach społecznościowych, należy głęboko zastanowić się nad każdym dodawanym wpisem. Niestety coraz większa rzesza polityków, z przewodniczącym Nowoczesnej Ryszardem Petru na czele, zapomina o tej naczelnej zasadzie internetu. A nie jest przecież sztuką mówić co się wie, ale wiedzieć co i o czym się mówi.
Autorka jest absolwentką dziennikarstwa i komunikacji społecznej Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach oraz dziennikarką amerykańskiej grupy Wydawniczej IDG Poland S.A. Specjalizuje się w analizach rynku medialnego, zagadnienia wpływu mediów na politykę, w swoich publikacjach porusza sprawy społeczno-polityczno-ekonomiczne.