Wielka prywatyzacja sektora energetycznego w Kraju Azteków

undefinedFot: pixabay.com

Mieszkańcy Meksyku nowy rok zaczęli od protestów. 4 stycznia na ulice większych miast wyszli niezadowoleni obywatele i przedstawiciele związków zawodowych, którzy protestowali przeciwko wzrostowi cen benzyny. Podwyżka cen za paliwo to efekt uwolnienia przez rząd cen ropy, po tym jak wprowadzono reformę, która po raz pierwszy od 75 lat dopuszcza prywatnych inwestorów do rynku energetycznego w Meksyku.

Malwina Haggard – W 1938 roku prezydent Meksyku, Lazaro Cardenas, podjął decyzję o nacjonalizacji krajowych złóż ropy naftowej. Od tego czasu, monopolistą i głównym zarządcą tego surowca, jest Pemex – państwowa spółka, która przez dziesięciolecia miała bardzo duży udział w zasilaniu budżetu państwowego (w ostatnich latach Pemex był odpowiedzialny za 1/3 wkładu budżetu). Niestety, Pemex podzielił los wielu spółek państwowych. Kilka dekad nieudolnego zarządzania, korupcja oraz wysokie koszty utrzymania, doprowadziły do sytuacji, w której spółka nie była w stanie przeprowadzić koniecznych inwestycji, a w rezultacie zmodernizować infrastruktury. W efekcie, stała się nierentowna i stanęła na skraju bankructwa. Siły rządzące zaś uświadomiły sobie, iż otwarcie rynku energetycznego oraz dopuszczenie zagranicznych inwestorów, to jedyna szansa na wyjście z zapaści i samowystarczalność energetyczną. W roku 2012, po bezprecedensowym porozumieniu sił opozycyjnych, doszło do zatwierdzenia reformy energetycznej, ale dopiero w drugiej połowie 2016 roku podpisano pierwsze umowy z zagranicznymi partnerami.

Odrodzenie meksykańskiej potęgi 
Dla społeczeństwa, droga do zmian będzie długa i bolesna. Mieszkańcy Meksyku bezpośrednio odczuli to po nowym roku, gdy ceny paliw wzrosły o 20 proc. W świetle reformy, podwyżki cen były do przewidzenia – a celem jest uwolnienie cen ropy i stopniowe ich zwiększanie, do momentu gdy sterować nimi będzie rynek, a nie rząd. Do tej pory ceny paliw były sztucznie ustalane przez państwo, ich niski poziom, to efekt specyfiki podatkowej, która zakłada, iż w przypadku niskiego wydobycia rodzimej ropy, ceny za importowany surowiec mają być na takim samym poziomie. W rezultacie, konieczność subsydiowania rynku energetycznego sprawiła, że Pemex, a w ślad za nim budżet państwa, tracił co roku miliony dolarów. Warto dodać, iż Meksyk, niegdyś trzeci, a obecnie dziewiąty, producent ropy naftowej na świecie, 50 proc. surowca musi sprowadzać z USA.
Gdy państwo prywatyzuje sektor energetyczny i otwiera, po raz pierwszy, swoje podwoje zagranicznym inwestorom, możliwości są ogromne. Uważa się, że reforma energetyczna w Meksyku, to największe od 20 lat wydarzenie na rynku energetycznym. Nie zaskakuje więc, że do walki o prawa do odwiertów stanęli energetyczni giganci. W 2016 roku, po grudniowej aukcji, wyłoniono zwycięskie spółki, które uzyskały prawa do meksykańskich złóż. Wśród nich znaleźli się m.in. francuski Total oraz amerykańskie Chevron i Exxon Mobil, które już teraz są znaczącymi graczami w Zatoce Meksykańskiej. Prawa do odwiertów, po raz pierwszy w regionie, uzyskała także chińska Cnocc (China National Offshore Oil Corporation). Ilość spółek biorących udział w aukcji oraz wylicytowane kwoty, pokazują, iż mimo zapaści, inwestorzy pokładają duże nadzieje na odrodzenie meksykańskiej potęgi energetycznej Co więcej, analitycy wskazują, iż gdy tylko ceny paliw wzrosną i zaczną być ustalane rynkowo (ma to nastąpić do 2018 roku), zwiększą się szanse na wydobycie ze złóż głębinowych, które stanowią ponad 70 proc. meksykańskich zasobów.

Konkurencyjny rynek
Mimo tych prognoz, realnie patrząc, inwestorzy zdają sobie sprawę, że z obecną infrastrukturą, miną lata zanim będzie można wydobywać ropę ze złóż głębinowych, które poszły pod młotek. Analitycy zaś twierdza, że do tego czasu cena za baryłkę ropy może wzrosnąć z obecnych 50 dolarów do 80. Nic wiec dziwnego, że prywatyzacja złóż cieszy się tak dużym zainteresowaniem. Meksyk wycenił swoje złoża ropy (podzielone na 10 działek, które zostały wystawione na aukcji) na 11 miliardów baryłek ropy, czyli tyle, na ile szacuje się pokłady na dnie całego Morza Chińskiego. Warto wspomnieć, iż Pemex także stanął do walki o udział w odwiertach – wraz z BHP Billiton stworzył spółkę Trion, która za 624 miliony dolarów wykupiła prawa do odwiertów, w obrębie jednej z działek.
Sukces aukcji w dużej mierze zależał od geograficznego położenia złóż meksykańskich. Znajdują się one w bezpośrednim sąsiedztwie dużego i dobrze rozwiniętego rynku amerykańskiego, który posiada nowoczesną infrastrukturą oraz liczne rurociągi. Dzięki temu wydobycie, a także ewentualny transport będą zdecydowanie tańsze i łatwiejsze, niż na przykład prace w rejonie Arktyki. Ponadto, mimo otwartego konfliktu z kartelami narkotykowymi, wydobycie w Zatoce Meksykańskiej jest bezpieczniejsze niż obsługa złóż afrykańskich. Według badań Deloitte, większość meksykańskich złóż pochodzi z pól, gdzie wyprodukowanie baryłki kosztuje 10-21 dolarów, zaś średnia krajowa plasuje się na poziomie 23 dolarów. To stosunkowo tanio w porównaniu ze złożami bliskowschodnimi czy azjatyckimi.

undefined

Trudne sąsiedztwo
Umowy podpisane po grudniowej aukcji były największymi, ale nie pierwszymi transakcjami, do podpisania których doszło po reformie energetycznej w Meksyku. Jednym z pierwszych międzynarodowych graczy, który rozpoczął już prace na terenie kraju, jest konglomerat zrzeszający kanadyjską spółkę International Frontier Resources z meksykańskim Grupo Idesa (firma działająca w przemyśle petrochemicznym). Umowa została podpisana w sierpniu 2016 roku i praktycznie rozpoczęła proces prywatyzacji meksykańskich złóż
Warto obserwować sytuację w Meksyku, zarówno z perspektywy ekonomicznej, politycznej, jak i społecznej. Przy obecnym poziomie niezadowolenia społeczeństwa z kierunku, w którym idą zmiany gospodarcze, ciekawe będzie czy rząd zdecyduje się na jakieś ustępstwa cenowe. Także w kontekście prezydentury Donalda Trumpa i wyboru Rexa Tillersona (bylego CEO koncernu Exxon-Mobil) na Sekretarza Stanu, w ciągu najbliższych 4 lat może się wiele wydarzyć w relacji USA-Meksyk. Jakiekolwiek animozje pomiędzy sąsiadami mogą wpłynąć na umowy handlowe pomiędzy tymi państwami, m.in. w ramach NAFTA.

 

Autora jest ekspertem ds. krajów anglosaskich, Ameryki Północnej, Środkowej, oraz Południowej, a także ropy naftowej.

Dodaj komentarz