Fot: pixabay.com
W wyniku masowych protestów i starć demonstrantów z policją oraz wojskiem, w ciągu ostatnich 3 tygodni 25 osób zostało zabitych, a dziesiątki rannych. Prezydent Wenezueli, Nicolas Maduro, działania opozycji określił mianem kryminalnych i zapowiedział, iż będzie kontynuować dotychczasową politykę, mającą na celu zatrzymanie fali demonstracji. W praktyce oznacza to dalsze aresztowania, a także brutalne akty przemocy wobec protestujących.
Malwina Haggard – W ciągu ostatniego miesiąca sytuacja polityczna w Wenezueli, z bardzo złej, przekształciła się w krytyczną. Kraj od lat boryka się z zapaścią ekonomiczną, a jej ofiarami są obywatele. W Wenezueli brakuje żywności, środków pierwszej potrzeby, i leków. Mimo największych złóż ropy naftowej na świecie, kraj nie jest w stanie wyjść z recesji, rezerwy w skarbcu narodowym się kurczą, zagraniczni inwestorzy wycofali się, a największy darczyńca – Chiny – znacznie ograniczył swoją pomoc.
Dyktatura w rozkwicie
W grudniu 2015 roku, w wyborach parlamentarnych, triumfowała opozycja zyskując większość w parlamencie. To pierwsze wybory od 17 lat, których nie wygrali Chavismo. Od czasu wyborów, opozycja domaga się referendum, w celu odwołania prezydenta Maduro. Rząd robi zaś wszystko, aby referendum zablokować. Kraj ogarnęła fala protestów, która przybrała na sile po 29 mara, kiedy to Sąd Najwyższy w Wenezueli rozwiązał parlament, tym samym przenosząc na siebie całą władze ustawodawczą. Do tej pory w Wenezueli funkcjonowała dyktatura pod przykrywką demokracji, obecnie jednak można otwarcie mówić o dyktaturze w rozkwicie. Mimo odwołania, po kilku dniach decyzji Sądu Najwyższego, demonstracje tylko przybrały na sile. W odpowiedzi na masowe protesty obywateli, prezydent Maduro wysłał na ulice wojsko, które krwawo tłumi rewoltę. Sytuacja się zaogniła jeszcze bardziej, po tym jak 7 kwietnia rząd oficjalnie zakazał działalności politycznej na najbliższe 15 lat, liderowi opozycji Henrique Caprilesowi, który dwukrotnie już stawał do walki o fotel prezydencki, stając się głównym kontrkandydatem obecnego prezydenta.
Zemsta Tillersona….?
Jak na kryzys reaguje największy sąsiad Wenezueli w regionie? Prezydent Donald Trump nie komentuje w szerokim zakresie sytuacji w Wenezueli. Natomiast Rex Tillerson, Sekretarzu Stanu USA, wyraził jedynie zaniepokojenie działaniami prezydenta Maduro. Co ciekawe, Tillerson, były szef ExxonMobil, już od dłuższego czasu „uczestniczy” w napięciu na linii USA-Wenezuela. Zgodnie z wyrokiem sądu przy Banku Światowym, Wenezuela miała wypłacić ExxonMobil rekompensatę w wysokości 1,4 miliarda dolarów, za nacjonalizację złóż ropy naftowej, w których wierciła spółka. Wyrok ten został jednak obalony w marcu tego roku. Exxon Mobil ma także w planach rozpocząć odwierty na polach morskich, w strefie, do której roszczą sobie prawa Wenezuela i Gujana. Sytuacja robi się jeszcze ciekawsza, gdy przyjrzymy się sieci wenezuelskich stacji gazu Citgo, które operują w USA. Citgo należy do PDVSA – państwowej spółki zawiadującej wenezuelską ropą oraz gazem. Na mocy umów pomiędzy PDVSA i Rosneft, PDVSA, w przypadku niewypłacalności wobec Rosneftu, może być zmuszona „sprzedać” Citgo, jako rekompensatę za niewypełnienie zapisów umów. W sytuacji gdyby Rosneft posiadał kontrolę nad jednym z głównych dostawców energii w USA, mogłoby to stanowić ryzyko nie tylko z powodu zagrożenia bezpieczeństwa energetycznego Stanów Zjednoczonych, ale też stałych dostaw gazu, wpłynąć na ceny i dostęp do surowca, a nawet wystawić amerykańską infrastrukturę energetyczną na bezpośrednie zagrożenie. Jak widać więc, w kontekście relacji amerykańsko-wenezuelskich, zagadnienie to jest dużo bardziej skomplikowane niż się na pozór wydaje, i stąd może wynikać pewna ostrożność ze strony amerykańskiej administracji, w podejmowaniu bardziej stanowczych kroków, w odpowiedzi na kryzys.
Ucieczka inwestycji
A jak na zaistniałą sytuację reagują inne państwa latynoamerykańskie? Organizacja Państw Amerykańskich chciała zgłosić naruszenie karty demokracji przez Wenezuelę, ale zostało to zablokowane przez państwa karaibskie i środkowo-amerykańskie. Kraje te są zależne od importu taniej ropy naftowej z Wenezueli. Mimo wyraźnego sprzeciwu ze strony Sekretarza Generalnego OPA, Luisa Almagro, organizacja nie jest w stanie przedsięwziąć żadnych oficjalnych kroków. Przedstawiciele Argentyny, Brazylii, Chile, Kolumbii, Kostaryki, Gwatemali, Hondurasu, Meksyku, Paragwaju, Urugwaju, i Peru podpisały wspólne oświadczenie, w którym domagają się, by rząd Wenezueli zagwarantował swoim obywatelom prawo do pokojowych demonstracji oraz do rozpisania demokratycznych wyborów.
20 kwietnia ostatnia z amerykańskich fabryk zawiesiła swoją działalność w Wenezueli. Przedsiębiorstwo General Motors zostało zamknięta, po tym jak oficjele rządowi przejęli lokalne zakłady produkujące samochodów. W rezultacie 2700 pracowników zostało odesłanych do domów. Los GM podzielili już kilka miesięcy wcześniej inni amerykańscy producenci. Z powodu braku dostaw trzciny cukrowej, Pepsi zakończyło produkcję, raportując straty w wysokości 1,8 miliarda dolarów. Ich śladem poszły m.in. Mondelez i Kimberly-Clark.
Fakt, iż zagraniczne firmy operujące w Wenezueli pozawieszały działalność na pewno nie wpłynie pozytywnie na gospodarkę i poprawę sytuacji ekonomicznej obywateli. Ocenia się, iż obecnie Wenezuela jest najgorszym rynkiem latynoamerykańskim do prowadzenia międzynarodowej produkcji. O ile sytuacja polityczna się nie uspokoić, a zagraniczni inwestorzy nie wrócą do Wenezueli, nie ma prognoz na jej polepszenie. Ciężko wyobrazić sobie w jaki sposób kraj może wyjść z tak głębokiej zapaści. Opozycja deklaruje, iż jest w stanie wyprowadzić kraj z kryzysu. Pytanie tylko, kiedy i czy będzie miała taką możliwość?
Autorka jest ekspertem Fundacji FIBRE ds. analiz bezpieczeństwa i zagrożeń terrorystycznych. Specjalizuje się również w problematyce latynoamerykańskiej oraz subsaharyjskiej. Pracuje jako konsultant w międzynarodowej agencji badawczej.