Pracowniczy Plan Kapitałowy, to nowy pomysł Prawa i Sprawiedliwości w zakresie zrewolucjonizowania polskiego systemu emerytalnego. Trochę niższa miesięczna wypłata netto (aktualnie), ale dzięki temu wyższa emerytura za kilkadziesiąt lat, to główne założenia długoterminowego programu oszczędnościowego oferowanego przez rząd, dla każdego chętnego i pracującego Polaka.
Patrycja Dziadosz – Pracowniczy Plan Kapitałowy jest w ostatnim czasie jedną z najbardziej wyczekiwanych ustaw zainicjowanych przez Prawo i Sprawiedliwość, która zdaniem rządu ma spowodować rewolucję w sposobie oszczędzania na emeryturę.
Gwarancja godnej przyszłości Polaków
PPK – Pracownicze Plany Kapitałowe mają być jednym z elementów III filaru emerytalnego, wśród innych programów służących do dodatkowego oszczędzania na świadczenia emerytalne, takich jak Indywidualne Konto Emerytalne czy Indywidualne Konta Zabezpieczenia Emerytalnego. W ramach tego programu, pracownik, pracodawca, oraz państwo mają wspólnie partycypować w składce gwarantującej emerytalną przyszłość Polaków. Według postulatów zawartych w propozycji ustawy, do systemu PPK zostaną automatycznie wpisani wszyscy obywatele naszego kraju, w wieku od 19 do 55 lat. Przysługiwać im będzie jednak prawo do rezygnacji z uczestnictwa w programie, poprzez złożenia odpowiedniego oświadczenia o odstąpieniu od planu. Z kolei dla osób powyżej 55 roku życia, projekt zakłada dobrowolność przystąpienia.
Wypłata zgromadzonych środków na koncie będzie następowała po osiągnięciu wieku emerytalnego. Ministerstwo Finansów planuje jednak pewne odstępstwa od tej reguły, np. przewiduje możliwość wypłaty przez przyszłego emeryta zgromadzonych pieniędzy czy wykorzystania ich jako zabezpieczenia kredytu hipotecznego, pod warunkiem zwrotu wkładu państwa. Środki gromadzone w ramach tego programu mają być całkowicie prywatne, gromadzone na indywidualnych kontach, i co najważniejsze będą podlegać zasadzie dziedziczenia.
Wspólna sprawa
Zgodnie z przedstawionymi założeniami reformy emerytalnej, pracownik będzie odkładał 2 proc. wynagrodzenia netto, a pracodawca dopłacał 1,5 proc. Możliwe będzie podniesienie wpłat – ze strony pracownika o kolejne 2 proc., a pracodawcy o 2,5 proc. Łączna minimalna odprowadzana składka może zatem wynieść 3,5 proc., zaś maksymalna 8 proc. Składka powitalna, jednorazowa, ze strony państwa wyniesie 250 zł, a roczna dopłata – 240 zł.
Nowe obowiązki dla pracodawcy
Ustawa wprowadzająca Pracowniczy Plan Kapitałowy zakłada, że dla pracodawców będzie on obligatoryjny. Jeśli jednak w przedsiębiorstwie zacznie działać Pracowniczy Program Emerytalny, pracodawca zostanie zwolniony z prowadzenia PPK. Projekt zakłada również możliwość rezygnacji pracodawcy (zatrudniającego nie więcej niż 9 osób), z programu w przypadku, gdy wszyscy pracownicy zadeklarują, że nie chcą do niego przystąpić.
Dla pracodawców zapowiadana reforma emerytalna oznacza przed wszystkim zwiększenie kosztów pracowniczych, bowiem minimalna wysokość składki, jaką będzie musiał sfinansować pracodawca, wyniesie 1.5 proc. podstawy składek na ubezpieczenia emerytalne oraz rentowe.
Wśród pracodawców kontrowersje wzbudza również zapis, który znalazł się w projekcie tej reformy, zgodnie z którym za uporczywe lub złośliwe nakłanianie uczestnika do rezygnacji z oszczędzania w PPK, na zatrudniającego może zostać nałożona kara grzywny w wysokości do 30 tys. zł, bądź kara pozbawienia wolność nawet do 2 lat. Na rygorystyczne konsekwencje będą narażeni również przedsiębiorcy, którzy nie dopilnują obowiązku zawarcia umowy o zarządzanie PPK lub nie będą odprowadzać składek czy też prowadzić wymaganej dokumentacji.
Kultura oszczędzania
Główną ideą wprowadzenia PPK ma być zwiększenie liczby Polaków, którzy w ramach III filaru mają oszczędzać na swoje przyszłe emerytury, stanowiąc tym samym uzupełnienie dla nieobowiązkowych Pracowniczych Programów Emerytalnych.
Docelowo program ma objąć blisko 12 mln Polaków, według szacunków rządu aż 75 proc. z zapisanych pozostanie w programie. To jednak bardzo optymistyczne szacunki, ponieważ zdecydowana większość naszych rodaków nie potrafi oszczędzać. O tym, że za kilkanaście lat na jednego emeryta będzie przypadała tylko jedna osoba pracująca, podczas gdy obecnie jest ich trzy razy więcej (3) – wie niemal każdy pracujący. Zdajemy sobie również sprawę, że takie zmiany spowodują znaczną redukcję świadczeń emerytalnych z obecnego poziomu około 60 proc. średniej pensji do zaledwie 30 proc. Jednak mimo to nadal chętniej wybieramy konsumpcję niż oszczędzanie, potwierdzają to np. badania Eurostatu, zgodnie z którymi w Polsce relacja oszczędności brutto do dochodu rozporządzalnego wynosi niespełna 2 proc. Dla porównania u naszych zachodnich sąsiadów – Niemców – stopa oszczędności wynosi 17 proc. Dane te znalazły również potwierdzenie w biadaniu przeprowadzonym przez Deutsche Bank, w którym aż 72 proc. ankietowanych Polaków zadeklarowało, że nie odkłada na emeryturę.
Intratna oferta
Szacunki resortu finansów, odnośnie przyszłych emerytur, wypłacanych z PPK są imponujące. Zdaniem ministerstwa osoby zarabiające średnią krajową (aktualnie prawie 5 tys. brutto), które będą oszczędzały przez 25 lat w ramach PPK, mogą liczyć na co najmniej tysiąc złotych więcej miesięcznej emerytury, przy założeniu, że będą one w ramach programu odkładać minimalną kwotę w wysokości 3,5 proc. pensji. Dla tych którzy zdecydują się odkładać maksymalną stawę, a zatem 8 proc. pensji przez 25 lat, dodatek emerytalny zwiększy się do kwoty 2,3 tys. złotych, natomiast osoby oszczędzające przez 40 lat w ramach programu 3,5 proc. składki, będą mogły cieszyć się z większej emerytury od 2,7 tys. zł. Dla oszczędzających najwięcej, a więc maksymalne 8 proc. pensji, przez 40 lat, resort finansów przewidział największe dodatki, które wyniosą nawet do 5,9 tys. złotych.
Drugie dno
Na pierwszy rzut oka te wyliczenia napawają optymizmem. Jednak po chwili zastanowienia nie wyglądają tak imponująco, jak prezentuje je Ministerstwo Finansów. Pierwszym problemem jest kwestia średniej krajowej. Zgodnie z wyliczeniami Głównego Urzędu Statystycznego, aż dwie trzecie Polaków zarabia mniej niż wynosi średnia krajowa. Analogicznie zatem, wszyscy którzy zarabiają mniej, również mniej odłożą na swoje przyszłe emerytury. Po drugie, do wyliczeń resortu finansów nalży podchodzić z dużą dozą rozsądku, ponieważ dotyczą one odległej przyszłości i tak np. obiecywane teraz 6 tys., za 40 lat – biorąc pod uwagę tylko inflację – będzie warte około 45 proc. średniej krajowej, czyli mniej więcej tyle co dzisiejsze 2 tys. złotych.
Optymistyczny trend, ambiwalentne konsekwencje
Istotną okolicznością jest również sytuacja, że zaprezentowane przez resort finansów wyliczenia dotyczą wypłat przez 10 lat – ponieważ tyle wynosi najkrótszy czas, przez który można korzystać ze środków, bez konieczności płacenia podatków. Po upływie tego czas emerytury przestaną być wypłacane. Jeśli ktoś zdecyduje się na pobieranie świadczenia przez dłuższy czas, to jego miesięczne kwoty będą niższe i oprocentowane. Należy również zaznaczyć, że próg wieku emerytalnego wynosi w Polsce 60 lat, zatem gdy uczestnik PPK zdecyduje się na wypłaty przez 10 lat, wszystkie środki wykorzysta do 70 roku życia. Co będzie potem? Zwarzywszy na prognozy Głównego Urzędu Statystycznego, czas życia Polaków wydłuża się w stosunku do poprzednio badanych lat. Ten zadowalający, z punktu widzenia Polaków trend, niestety może mieć niekorzystny wpływ na politykę emerytalną, ponieważ spowoduje szybki koniec pieniędzy zgromadzonych w ramach tego programu.
Brak zaufania
Propozycje rządu, w zakresie PPK mimo wad, należy oceniać pozytywnie, trzeba bowiem pamiętać, że żaden nawet najlepszy plan nie jest nigdy w stu procentach pozbawiony minusów. Aby jednak plan okazał się sukcesem, rządzący muszą się bardzo postarać by przekonać Polaków do obniżenia swoich, i tak już w większości przypadków, niskich pensji, by w przyszłości mogli mieć nadzieję na lepsze życie emertytalne. Należy jednak pamiętać, że zaufanie Polaków w tej kwestii jest mocno ograniczone, po tym jak rząd Donalda Tuska zabrał z otwartych Funduszy Emerytalnych prawie połowę zgromadzonych środków i przekazał je do ZUS-u, zaś obecny rząd PiS ponownie zmienił warunki gry, powracając do poprzedniego wieku emerytalnego.