Zminimalizować przestępczy obrót lekami

Fot: pixabay.com

25 czerwca 2018 roku minie rok od wprowadzenia przez rząd nowelizacji ustawy o prawie farmaceutycznym, nazywanej również potocznie „apteką dla aptekarza”. Czy wprowadzona zmiana przyniosła deklarowane efekty?  

Patrycja Dziadosz – Obowiązująca od jedenastu miesięcy nowelizacja ustawy Prawo farmaceutyczne, ukształtowała na nowo krajobraz polskiego rynku aptek. Zdaniem samorządu zawodowego aptekarzy, z punktu widzenia pacjentów rynku farmaceutycznego oraz samych farmaceutów, nowa regulacja przyniosła wiele pozytywnych zmian, a dane zebrane i przedstawione przez samorząd wskazują, że nie spełnił się czarny scenariusz oponentów nowelizacji ustawy. Czy wprowadzone zmiany są faktycznie krokiem w dobrą stronę? 

Co się zmieniło?

Zgodnie z wprowadzonymi przepisami nowe apteki mogą być zakładane jedynie przez farmaceutów, przy czym jeden magister farmacji może być właścicielem maksymalnie czterech placówek. Nowelizacja ustanawia również bariery demograficzne i geograficzne obowiązujące przy zakładaniu nowych punktów. Zgodnie z tym zapisem, zezwolenie na prowadzenie apteki, zostanie wydane tylko wówczas, gdy liczba mieszkańców przypadających na jedną aptekę w danej gminie przekracza 3000, wyjątkiem od tej zasady jest sytuacja, w której od miejsca planowanej lokalizacji apteki do najbliższej funkcjonującej już palcówki liczona w linii prostej, wynosi co najmniej jeden kilometr. 

Głos przedsiębiorców vs głos ministerstwa

Wprowadzone obostrzenia własnościowe miały na celu ograniczenie monopolizacji rynku aptecznego przez duże międzynarodowe podmioty farmaceutyczne. Czy jednak takie zagrożenie miało miejsce? Przedsiębiorcy stanowczo zaprzeczają temu stwierdzeniu, powołując się przy tym na raport sporządzony przez Fundację Republikańską w 2016 roku, zgodnie z którym apteki sieciowe stanowią około 1/3 całego rynku aptecznego w Polsce, z czego udział kapitału zagranicznego stanowi 4 proc. polskiego rynku.  W ich ocenie ustawa ta zamiast wspomóc polski rynek farmaceutyczny jednie go zabetonowała.

Odmiennego zdania jest Ministerstwo Zdrowia, które wspólnie z Naczelną Izbą Aptekarską podsumowało efekty jakie wywołały wprowadzone rok temu zmiany. Ich opinia jest jednak skrajnie różna od tej przedstawionej przez przedsiębiorców, bowiem jak sami podkreślają po roku obowiązywania „apteki dla aptekarza” wyraźnie widać, że zmiany w prawie prowadzą do równowagi rynkowej pomiędzy aptekami indywidualnymi, a sieciowymi. Ustawa w dużej mierze zatrzymała agresywną ekspansję sieci i w porównaniu do ubiegłego roku ich liczba zmniejszyła się z 422 do 420. 

Mniej czy więcej aptek?

Zdaniem Ministerstwa pozytywnym trendem, wynikającym z wprowadzonej nowelizacji, z którym mamy do czynienia od kilku miesięcy, jest wzrost liczby aptek na terenach wiejskich oraz w małych miejscowościach. Na tych terenach powstało ponad 200 nowych aptek i punktów aptecznych, dzięki czemu pacjenci mają ułatwiony dostęp do usług farmaceutycznych. 

Biznes Center Club, w wydanej przez siebie opinii, przedstawia całkiem inne przyczyny tego zjawiska. Zdaniem ekspertów BCC, proces ten jest jednorazowym wydarzeniem, wynikającym z chęci ucieczki przedsiębiorców przed regulacją. Aby uciec przed nowelizacją, zainteresowani rynkiem farmaceutycznym przedsiębiorcy otwierali placówki we wszystkich miejscach, w których było to możliwe, również na wsi. BCC zarzuca także Naczelnej Izbie Aptekarskiej, iż prezentowane przez nich dane są mało wiarygodne, ponieważ obejmują również apteki, które nie podlegają regulacji „apteka dla aptekarza”. 

Zmiany były konieczne

Polski rynek apteczny od lat borykał się z licznymi problemami i wymagał gruntownych zmian, m.in. w celu ograniczenia nielegalne wywozu leków z Polski za granicę, których wartość można oszacować na blisko 2 mld zł rocznie. W tym celu, w przyjętej prawie rok temu nowelizacji, wprowadzono rozwiązania mające na celu monitorować przewóz produktów leczniczych, tak by zminimalizować ten przestępczy proceder. Nie można zatem jednoznacznie stwierdzić, że ustawa ma jedynie słabe strony. Warto jednak zaznaczyć, że rozwiązania z tego zakresu były wprowadzane w pośpiechu, bez konsultacji ze środowiskami eksperckimi. 

Autorka jest absolwentką dziennikarstwa i komunikacji społecznej Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach oraz dziennikarką amerykańskiej grupy Wydawniczej IDG Poland S.A. Specjalizuje się w analizach rynku medialnego, zagadnienia wpływu mediów na politykę, w swoich publikacjach porusza sprawy społeczno-polityczno-ekonomiczne.

Dodaj komentarz