Status quo czy rewolucja?

Podczas konfliktu wokół Trybunału Konstytucyjnego w Polsce jedno zdaje się umykać uwadze uczestników i większości obserwatorów: systemy polityczne ewoluują, po prostu, a wraz z nimi również funkcje powołanych instytucji. Trybunał Konstytucyjny, i jego rola w Polsce na przestrzeni lat,nie jest żadnym wyjątkiem. Polskim problemem jest natomiast brak woli dyskusji wokół kierunków możliwych, koniecznych, pożądanych i dopuszczalnych zmian w systemie politycznym. Słowem, problemem jest brak dyskusji o polityczności.

Na początku trzeba przypomnieć kilka faktów związanych z historią Trybunału Konstytucyjnego, by móc lepiej zrozumieć jego rolęw systemie politycznym.

PRL-owska geneza Trybunał Konstytucyjny w Polsce został powołany w okresie PRL, ustawą z dnia 29 kwietnia 1985 r. o Trybunale Konstytucyjnym. Działał zatem na podstawie Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej z 22 lipca 1952 r. (w brzmieniu nadanym przez Ustawęz 26 marca 1982 r. o zmianie Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej). Początkowo zatem, jego organizacja i kompetencje były nie tylko dość ograniczone, ale i dostosowane do możliwości i potrzeb autorytarnego systemu politycznego –była to przede wszystkim ocena spójności prawnej tegoż systemu. Przypomnieć warto, że ocena ta dotyczyła systemu politycznego, którego już nie ma, m.in. ze względu na to, że jego cechy zostały ostatecznie odrzucone z chwilą wejścia w życie Konstytucji z 2 kwietnia 1997 r. Od momentu wejścia w życie nowej ustawy zasadniczej, Trybunał Konstytucyjny miał podobną do poprzedniej funkcję– strażnika Konstytucji. Jednak w obecnym kształcie TK pełni także o wiele bardziej istotną rolę polityczną. Jest instytucją mającą potwierdzać, że polskie państwo oparte jest na zasadzie trójpodziału władzy. W oczach wielu jest też instytucją urealniającą wartości demokratyczne, takie jak „rządy prawa”. Przy tym, pozostając częścią władzy sądowniczej, w zakresie wyboru sędziów powiązany jest z władzą ustawodawczą, zaś w zakresie oceny zgodności prawa z ustawą zasadniczą, stanowi źródło kontroli prac parlamentu. Taki mechanizm został wpisany do Konstytucji z 1997 r., i o tym właśnie uczą się dzieci na lekcjach wiedzy o społeczeństwie w szkole średniej. W efekcie, pełna odrębność TK nie jest możliwa. Mówić raczej można o współzależności TK i reszty instytucji władczych w Polsce. Źródła ewolucji systemu politycznego Chyba nazbyt często w Polsce zapomina się, że ewolucja jest cechąkażdego systemu, w szczególności zaś systemu politycznego. Przy tym źródeł ewolucji systemu należy poszukiwać zarówno w nim samym, jak i w jego otoczeniu.

Ewolucja systemu politycznego może wynikać np. z bezpośredniego wpływu społeczeństwa na przedstawicieli „systemu”, tj. organów władczych państwa, albo w wyniku odgórnego włączania w działania „systemu”osób i grup spoza dotychczasowego układu władzy – oba mechanizmy okazały się skuteczne w Polsce w latach 80. XX w. Pierwszy – w sierpniu 1981, drugi – podczas obrad Okrągłego Stołu w 1989 r. Często też ewolucja zachodzi w wyniku wpływu procesów znacznie szerszych – w Polsce odnosi się to np. do upadku komunizmu, czy wstąpienia do Unii Europejskiej. Trzeba też jednak pamiętać, że to, co należy do samego systemu, a co do jego otoczenia zależy już od decyzji każdego, kto podejmuje się zadania wyróżnienia i analizy działania systemu. To, na czym polega istota demokracji zależy zatem jedynie od tego, co włączymy do analizy, a co z niej wyłączymy. W takim ujęciu, żadna konstrukcja systemu nie jest określona raz na zawsze. Tak więc podobną wartość mają postulaty każdej ze stron zaangażowanych w konflikt wokół Trybunału Konstytucyjnego w 2015 r. Każda z nich bowiem, wprawdzie odnosi się do kategorii współtworzących obraz tego samego systemu, jednak daje do zrozumienia, że „prawdziwa demokracja”może istnieć jedynie wtedy, kiedy da się pierwszeń stwo innemu elementowi tego systemu –albo „rządom prawa”, albo „mandatowi społecznemu”. Dlatego właśnie tak trudno jest i będzie stwierdzić, w jaki sposób zmiana organizacji działania Trybunału Konstytucyjnego zmieni charakter działania polskiego systemu politycznego i czy ewentualnie zmiana ta zbliży to pań stwo do charakterystyki przypisywanej systemowi autorytarnemu. Zresztą i w takim pań stwie – tj. PRL – TK wykazał swoją przydatność, badając np. spójność stanowionego prawa z ówcześnie obowiązującą konstytucją. Jak aktorzy widzą konflikt Skoro ewolucja systemu politycznego wynika nie tylko z oddziaływania procesów zachodzących w otoczeniu systemu, ale i ze stricte politycznych działań osób i grup, istotne jest głównie to, kto dokonuje oceny działania systemu, i kto podejmuje decyzje o podtrzymaniu status quo, lub też o konieczności dokonania zmiany. Stąd tak bardzo istotna jest rola polityków, i stąd tak ważna jest debata na temat polityczności. Jednak w Polsce w konflikcie wokół TK politycy nazbyt często uciekają od odpowiedzialności, poprzez odwołanie do wybiórczo tratowanych doktryn politycznych i prawnych. I tu właśnie tkwi jądro obecnego problemu – kształt i funkcję systemową TK traktuje się w Polsce jak „koniec historii”. Innymi słowy, TK traktuje się albo jako fragment systemu, który ma trwać, tak jak trwał (za czym opowiada się szeroko pojęta opozycja), albo też uznaje się, że jego rola powinna być zdecydowanie inna niż dotychczas, bo system polityczny powinien być zreformowany i to radykalnie (tak z kolei można odczytywać słowa obecnie rządzących). Siłą rzeczy zatem oś konfliktu ma dwa ostro zarysowane bieguny: „status quo”i „rewolucja”. [mapa dwóch grup – KUMU] Jarosław Kaczyński, który wprawdzie dostrzega, że istnieje spór wokół modelu państwa, zdaje się jednak nie traktować ewolucji systemu w kategoriach przerywanej kompromisami ciągłości, ale w kategoriach sporu, który może zostać definitywnie zakończony. W szczególności, wydaje się, że J. Kaczyński chce obecnie, by TK nie stał na przeszkodzie „dobrej zmiany”, ponieważ PiS uzyskał bezprecedensowy mandat ze strony obywateli podczas wyborów. Uważa też, że obecny skład TK jest bastionem obrony interesów korporacji albo/i poprzedniego układu rządzącego. Z kolei wielu liderów III RP deklaruje, że po powrocie przez nich do władzy, ma nastąpić przywrócenie wcześniejszej funkcji TK jako strażnika pań stwa prawa5. Ponadto, widzą oni w kompetencjach i działalności TK ważny mechanizm ograniczający działania grupy politycznej skupiającej lwiączęść władzy po wyborach w 2015 r. Swoją niebagatelną rolę w konflikcie mająteż przedstawiciele władzy sądowniczej. Na przykład, prezes TK Andrzej Rzepliński oceniając, że TK podlega w organizacji działania jedynie Konstytucji, tworzy wrażenie, że jakoby to tylko Konstytucja legitymuje działania sędziów TK. Mateusz Kijowski z kolei, stojąc na czele Komitetu Obrony Demokracji, wskazuje, że jedynie rozumienie demokracji reprezentowane przez KOD ma i powinno mieć rację bytu. Zastanawiaćsię przy tym można, czy strony konfliktu przedstawiałyby choćby zbliżone argumenty w kwietniu 1985 r. w PRL, kiedy to uchwalano pierwszą ustawę regulującą działanie TK, albo w pierwszej połowie lat 90. XX w., kiedy jednocześnie powstawały uchwały wykładnicze, kiedy de facto TK pełnił rolęwpółustrojodawcy. PodsumowanieW konflikcie, który na dobre rozwinąłsię jesienią 2015 r., postulowana rola Trybunału Konstytucyjnego jest nieco inna niż– pierwotnie przyjęta – rola strażnika systemu prawnego. Oprócz stania na straży spójności określonego kształtu prawa, Trybunał Konstytucyjny ma również wypełniaćwtórne funkcje, które wprost odnosząsiędo konkretnej idei demokracji. Przy tym strony konfliktu inaczej widzą fundamenty demokracji i żadna nie chce słyszeć o wizji adwersarzy. Brak jest dyskusji o tym, co i jak można lub warto zmieniać, i kto może i powinien to robić. Konflikt wokół Trybunału Konstytucyjnego obnażył zatem nie tylko słabość instytucji demokratycznych i nie tylko brak zgody co do istoty praktykowanej w Polsce demokracji. Pokazał ze wszech miar, jak bardzo brakuje tu dyskusji o polityczności jako takiej. O ile zatem konflikt o władzę znajduje się w apogeum, o tyle konflikt ideowy znajduje się w fazie prezentacji stanowisk. Należy mieć tylko nadzieję, że zaprezentowane stanowiska nie zostaną wpisane do protokołu rozbieżności.

Krzysztof Kasianiuk

Dodaj komentarz