Zapewnienie sobie wolnej ręki w basenie Morza Bałtyckiego, to jeden z tradycyjnych celów rosyjskiej polityki. Aby go osiągnąć, Kreml nie waha się przed zastraszaniem okolicznych państw. Dobrze wiedzą o tym postsowieckie republiki bałtyckie, a także Szwecja, w której przypadku każdy gest świadczący o gotowości zacieśnienia współpracy militarnej z NATO, spotyka się z kontrakcją.O tej swoistej wojnie (na szczęście, jak na razie, raczej wojence) podjazdowej obszernie traktuje raport szwedzkiej służby bezpieczeństwa (Säkerhetspolisen, w skrócie Säpo) za rok 2015. Warto zwrócić uwagę na spostrzeżenia specjalistów ze Sztokholmu, nie tylko ze względu na bliskość geograficzną, ale także napływające, z różnych stron, sygnały o szerzeniu dezinformacji, w związku z planami budowy gazociągu Baltic Pipe.
Zbrojna neutralność
Nie jest to pierwsza edycja Security Service Yearbook, wskazująca na wzrost nieformalnych nacisków ze wschodu. Säpo ostrzega przed rosyjskimi szpiegami od początku inwazji tego kraju na Ukrainę. We wrześniu 2014 r. dwa bombowce Su-24 naruszyły szwedzką przestrzeń powietrzną. Według byłego ministra spraw zagranicznych, Carla Bildta, był to najpoważniejszy taki incydent od ponad dekady. Być może później zmienił zdanie, ponieważ niedawno ujawniono, że w marcu 2013 r. dwa tupolewy Tu-22M3 osłaniane przez Su-27, symulowały atak na znajdujące się, na terenie jego kraju instalacje jądrowe. Jak ustaliło amerykańskie Centrum Analizy Polityki Europejskiej (Cepa), od 21 do 25 marca 2015 r. około 33-tysięczny kontyngent rosyjskiej armii ćwiczył inwazję na skalę regionalną, obejmującą m.in. okupację Gotlandii, a także Bornholmu, Wysp Alandzkich i północnej Norwegii. Takie działania militarne miałyby na celu odcięcie ewentualnej NATO-wskiej pomocy dla zaatakowanych państw „Pribałtyki”.
Aby uchronić się przed przykrą niespodzianką, na początku 2016 r., po ponad dwudziestoletniej przerwie, władze Szwecji zezwoliły na przywrócenie liczącego 300 żołnierzy służby zasadniczej i rezerwy garnizonu na Gotlandii. Można to traktować jako jedną z oznak powrotu polityki „zbrojnej neutralności”, uprawianej przez Sztokholm w okresie zimnowojennego zagrożenia. Odejście od nacisku na udział w misjach zagranicznych, w kierunku preferencji dla obrony własnego terytorium, cieszy się poparciem społecznym. Sondaż z września 2015 r. wykazał, że 41 proc. obywateli królestwa chce jego wejścia do NATO. Zdecydowanie przeciwnych tej idei było 39 proc. mieszkańców kraju.
Wojna informacyjna
Szwedów przed takim ruchem ostrzegał w czerwcu ubiegłego roku rosyjski ambasador Wiktor Tatarincew, grożąc retorsjami w postaci przegrupowania oddziałów wojskowych i systemów rakietowych, mimo jednoczesnego zapewniania, że to jego ojczyzna czuje się ofiarą prowokacji i „agresywnej kampanii propagandowej”. Do apogeum zadrażnień doszło dwa miesiące później, gdy ze Skandynawii wydalono dyplomatę podejrzanego o, jak oficjalnie podano, „przekroczenie uprawnień zdefiniowanych w konwencji wiedeńskiej”, czyli de facto szpiegostwo. Jak zwykle w takich sytuacjach, jeszcze przed końcem sierpnia, do kraju musiał wrócić jeden z pracowników szwedzkiej placówki w Moskwie. Säpo szacuje, że prawdopodobnie co trzeci z 37 akredytowanych nad Zatoką Botnicką Rosjan wykonuje zadania wywiadowcze!
Jednym z najbardziej rażących przykładów walki informacyjnej, podanych w raporcie, jest rozprzestrzenianie, w lutym 2015 r., fotokopii sfałszowanego listu ministra obrony Petera Hultqvista, w którym rzekomo gratulował firmie Bofors BAE Systems sprzedaży sprzętu wojskowego Kijowowi. Pół roku później nastąpiła „powtórka z rozrywki”. Tym razem „nieznani sprawcy” sugerowali, że odpowiadająca za udział Szwecji w międzynarodowych śledztwach, prokuratur Tora Holst obiecała swojemu ukraińskiemu odpowiednikowi, przekazanie dokumentów na temat poddanego dynastii Bernadotte, oskarżonego o przestępstwa wojenne. Naciski na odcięcie się Sztokholmu od obecnych władz Ukrainy miały również bardziej konwencjonalny charakter. W połowie lutego 2015 r. przewodniczący Dumy, Siergiej Naryszkin, wystosował pismo adresowane m.in. do rzeczniczki Partii Centrum. Groził w nim, że brak współpracy z Rosją, przy rozwiązywaniu ukraińskiego kryzysu, odbije się na „pokojowej egzystencji ponad 800 mln Europejczyków”.
Zgniły Zachód
W wyżej opisanych akcjach łatwo dostrzec typowe metody działania rosyjskiej propagandy: odwoływanie się do domniemanych wspólnych wartości, łączących kultury Eurazji oraz dyskredytowania (również niekiedy wyłącznie domniemanych) przeciwników jako „faszystów” (najczęściej w ten sposób prezentowane są Łotwa i Estonia), i nieodpowiedzialnych graczy na międzynarodowej arenie. Säpo zwraca uwagę na tendencyjność informacji pojawiających się w kontrolowanych przez ludzi Kremla kanałach Russia Today oraz Sputnik. Pesymistą w kwestii rozwoju sytuacji w regionie jest przewodniczący komisji obrony Riksdagu Allan Widman, który dostrzega możliwość zakończenia trwającej dla Szwedów około dwustu lat ery pokoju.
Dowództwo armii królestwa przekonuje polityków do zwiększenia nakładów na obronność z 1,5 do około 3 proc. PKB. Ostatnio tak wysoki współczynnik wydatków militarnych był zapisany w budżecie w 1975 r. Szwedzi szukają też sojuszników gotowych do pomocy w odpieraniu wspólnego zagrożeniem. Jednym z nich jest Polska, z którą umowa obronna została podpisana 14 września 2015 r. Jej szczegóły na razie nie są znane, rozpoczęła się już jednak wymiana szkoleniowa. Na polu propagandy Szwedom trudno byłoby wygrać z Rosjanami, ze względu na różnice w rozumieniu poprawności politycznej. Nie można się spodziewać, że przygotowane przez Szwedzkie Towarzystwo Pokoju i Porozumienia pojemniki, zawierające animowane wideo ukazujące poruszającego biodrami marynarza i informację, że Szwecja w 1944 r. zdekryminalizowała homoseksualizm, odstraszą łodzie podwodne. Ten dość groteskowy pomysł przypomina utarczki słowne, do których dochodzi przy okazji każdego Konkursu Piosenki Eurowizji, ze szczególnym uwzględnieniem moskiewskiego finału w 2009 r.
Niezawisłość kosztuje
Czy z niedawnych szwedzkich doświadczeń płynie nauka dla Polski? Na pewno można się zgodzić z naszymi niemal sąsiadami zza morza, że niezawisłości nie da się uratować za darmo i w pojedynkę. Tym lepiej, że mamy szansę odegrać pewną rolę w realizacji tej strategii, choć niewątpliwie jej rozmiary zależą m.in. od naszej pozycji w NATO. Opisywane przez Säpo przypadki dezinformacji, niedługo również mogą zostać powtórzone z udziałem naszych oficjeli, w związku z planami współdziałania z państwami skandynawskimi w dziedzinie energetyki. Niedługo może się okazać, że insynuacje portalu Neftegaz, jakoby budowa Baltic Pipe miała w rzeczywistości służyć importowi rosyjskiego gazu przez Danię, stanowią jeden z łagodniejszych przejawów zwalczania tego pożytecznego projektu.
Kordian Kuczma