Gazowa walka z czasem

undefinedFot: Brama Brandenburska-Berlin/pixabay.com

Z geopolitycznego punktu widzenia, rok 2016 w polskiej energetyce gazowej upłynął pod znakiem przygotowań do realizacji projektu Bramy Północnej, a w szczególności łączącego Polskę z Danią, rurociągu Baltic Pipe. Mając na uwadze dywersyfikację źródeł energii, trudno odmówić tej koncepcji słuszności.

dr Kordian Kuczma – Jak mówi przysłowie, diabeł tkwi w szczegółach, i po każdej podejmowanej przez nas próbie uniezależnienia się od dostaw paliw z Rosji, pokazuje swoje szkaradne oblicze. W sprowadzaniu gazu ziemnego ze Skandynawii może zaszkodzić zwiększenie przepustowości, przebiegającego przez Niemcy gazociągu OPAL, oraz brak zdecydowanego poparcia Czech dla budowy interkonektora na granicy z Polską. Dla resortu energii, rządowego pełnomocnika Piotra Naimskiego i PGNiG, przełom 2016 i 2017 roku będzie więc nerwowy.

Lądowe ramię Nord Streamu
Decyzja o wyłączeniu OPAL-u, spod wymogów trzeciego pakietu energetycznego Unii Europejskiej, zapadła w październiku br. Od 2011 roku, Gazprom mógł korzystać z 50 proc. jego, wynoszącej 36 mld3, przepustowości; obecnie – 80 proc. Porozumienie z Rosjanami ma obowiązywać do 2033 roku. 6 grudnia spółka-córka PGNiG – Supply & Trade GmbH – złożyła skargę do Trybunału Sprawiedliwości UE, w której domaga się wstrzymania realizacji decyzji. Dzień później pytany o tę sprawę przez dziennikarzy, wiceminister energii Michał Kurtka, oznajmił, że jego resort naciska w tej sprawie na Komisję Europejską. Dodał, że cieszy się z coraz lepszej współpracy z duńskimi politykami, w walce z Gazpromem. Jako przykład zrozumienia dla polskiego stanowiska wymienił, złożony przez Skandynawów wniosek do KE, o przeprowadzenie analizy podmorskiego odcinka Nord Stream.
Urzędnik potwierdził, że stosunek Polski do działań Gazpromu, w rejonie Morza Bałtyckiego, nie zmienił się od czasu wymierzonego w Nord Stream 2, marcowego listu ośmiu państw europejskich do KE. – „Wciąż domagamy się jasnego stanowiska Komisji, na temat stosunku tego rurociągu do prawa unijnego” – powiedział. Dodał, że preferencyjne traktowanie OPAL-u, który stanowi przedłużenie Nord Streamu, wzmacnia determinację do realizacji Bramy Północnej. Październikowe ustępstwo KE, niewątpliwie wydatnie pomoże Rosjanom, w ograniczeniu tranzytu gazu ziemnego przez Ukrainę, co jest jej celem politycznym. Trzeba jednak pamiętać, że nie otrzymali prawa do wykorzystywania pełnej przepustowości OPAL-u. Nie wiadomo też, czy porozumienie mówi o całkowitej przepustowości, czy tylko tranzytowej.

Niemiecka pomoc dla Rosji
Wyznacznikiem zejścia, będącego już symbolem kremlowskiej „żelaznej ręki” w energetyce Nord Streamu 2, jest rozwiązanie konsorcjum akcjonariuszy tej inwestycji, po orzeczeniu UOKiK z sierpnia br., które zawierało żądanie rezygnacji z tej formy finansowania prac na dnie Bałtyku, jako zakłócającej zasady wolnej konkurencji. Jeżeli E.on, BASF, OMV, Shell, i Engie, będą chciały nadal w nim partycypować, muszą znaleźć inne rozwiązanie prawne. KE prawdopodobnie będzie chciała odwieść Gazprom od realizacji nowej nitki Nord Streamu, odstępując od wymierzenia kary finansowej, w prowadzonym przeciwko temu koncernowi śledztwie antymonopolowym, związanym z jego dominującą pozycją na rynkach Europy Środkowo-Wschodniej. Wygląda więc na to, że dla KE najważniejsze jest nieantagonizowanie żadnej ze stron sporu o przebieg rurociągów w regionie. Dlatego też nie przyznaje sobie prawa do oceniania, kto ma w nim rację.
Jeszcze w połowie grudnia treść decyzji KE nt. OPAL, z nieznanych powodów, nie została upubliczniona. Aby przyspieszyć ujawnienie dokumentu, PGNiG zwróciło się o dostęp do informacji, do niemieckiego regulatora energetyki Bundesnetzagentur. Urząd udzielił wymijającej i zasadniczo odmownej odpowiedzi. Trudno nie dopatrywać się w jego taktyce, korzystnej dla Gazpromu gry na czas. Aby wytoczyć mu proces administracyjny w Niemczech, Polacy musieli bowiem zapoznać się ze szczegółami niekorzystnych dla nich ustaleń przed 1 stycznia. Nasuwa się więc pytanie: czy w imię harmonizacji interesów różnych państw członkowskich, Bruksela nie pozwoli Berlinowi na samowolę?

Na łasce Czechów
Co gorsza, zagrożeniem dla Bramy Północnej jest postawa jednego z państw, od których zależy opłacalność projektu. Jeżeli nie powstanie interkonektor na granicy polsko-czeskiej, Norwegowie mogą stracić zainteresowanie budową rurociągu i skoncentrować się na podobnych projektach, z udziałem innych kontrahentów. Nasz kraj chciał uruchomienia połączeń z sieciami energetycznymi południowych sąsiadów (także Słowacji), dopiero po zrealizowaniu gazociągu do Skandynawii. Oficjalny powód, to obawa przed sprowadzaniem surowca z Nord Streamu okrężną drogą, choć trudno powiedzieć, kto miałby go sprzedawać na terytorium Rzeczpospolitej.
Czescy urzędnicy uważają, że energetyczna współpraca z Polską, zależy przede wszystkim od postawy, do tej pory stawiającego na nią, premiera Bohuslava Sobotki. Trudno bowiem liczyć na zrozumienie naszych potrzeb dywersyfikacyjnych przez tamtejszego operatora Net4Gas. To prywatna firma, w której zaangażowany jest kapitał niemiecki, konkretnie posiadająca połowę udziałów firma Allianz Infrastructure (druga połowa znajduje się w rękach Kanadyjczyków z Borealis Novus Parent). Mimo, że były takie plany, w listopadzie Net4Gas nie zwrócił się wraz z Gaz-Systemem o dofinansowanie z unijnego funduszu CEF (Connecting Europe Facility). Czesi chcą dodatkowych gwarancji, że wspólny projekt opłaci się im finansowo, a może ich udzielić jedynie dostawca paliwa, a nie operator, jakim jest Gaz-System.

Wyjście z samotności
W tym kontekście ważną rolę mogła odegrać wizyta szefa czeskiego rządu, która miała miejsce 12 grudnia w Wiśle. W jej trakcie Sobotka i Beata Szydło podpisali memorandum popierające budowę, stanowiącego część popieranego przez UE, Korytarza Północ-Południe gazociągu Stork II. Ma on zostać zrealizowany do 2022 roku. Jego przepustowość w kierunku północnym wyniesie 6,5 mld m3, a południowym – 5 mld. Prezydent Czech, Milos Zeman, 15 października br. w Rzeszowie, podczas spotkania głów państw Grupy Wyszehradzkiej, określił „Bociana” jako kluczowy element budowy bezpieczeństwa energetycznego regionu. Jak widać, większe wpływy w państwie mają jednak takie postaci, jak zwalczający PKN Orlen wicepremier Andrej Babisz, czy pracująca w poprzedniej dekadzie w niemieckim koncernie RWE, szefowa miejscowego regulatora Alena Vitaskova.
Przedstawione powyżej fakty pokazują, jak trudno jest prowadzić skuteczne przedsięwzięcia dywersyfikacyjne, po latach zaniedbań. Sąsiedzi są już zaangażowani w inne projekty, zazwyczaj sprzeczne z naszymi interesami, trudno więc zachęcić ich do korzystania z planowanej przez nas infrastruktury. Co gorsza, wcześniejsze błędy mogą być wykorzystywane do podważania naszych intencji, tak jak zrobiły to w tym roku, „Lidove Noviny”, przypominając o dwukrotnym zerwaniu przez Polskę rozmów o imporcie gazu ziemnego z Norwegii. Niezmiennie drogę do przeforsowania swojego punktu widzenia na dostawy źródeł energii, należy widzieć w podkreślaniu ekonomicznych, politycznych, i ekologicznych zagrożeń, wiążących się z uzależnieniem regionu od paliwa z Rosji. Przykład wzrostu współpracy polsko-duńskiej pokazuje, że przy odrobinie cierpliwości przekaz ten znajdzie słuchaczy i przełoży się na koncepcję praktycznych rozwiązań.
A że wraz ze zmianą rządu u partnera, jego priorytety mogą się zmienić? Taki już „urok” demokracji, chyba powabniejszy niż niereformowalni autokraci…

Dodaj komentarz