Rosyjskie projekty rdzewieją

undefinedFot: person/pixabay.com

Początek roku 2017 w globalnej polityce energetycznej zapowiada się szalenie interesująco. Zmiana na szczytach władzy w Stanach Zjednoczonych będzie oznaczała przedefiniowanie dotychczas prowadzonej polityki i podejścia do wydobycia węglowodorów niekonwencjonalnych. Wszystkie decyzje podjęte za oceanem są szczegółowo analizowane i obserwowane przez Kreml, który stara się reagować na każdy ruch Amerykanów.

Inez Szuszwalak – Prawdą jest, że to właśnie początek 2017 roku będzie oznaczał nowy podział świata, pomiędzy dwa konkurujące ze sobą mocarstwa. I to właśnie ta niepewność dalszych kroków nowego włodarza 50 Stanów, wpędza Gazprom w coraz większe zadłużenie.

Priorytetowe wyzwania
Pochwała dla polityki Władimira Putina, podważenie sensowności NATO, oraz ciche przyzwolenie w kwestii aneksji Krymu, to najbardziej kwieciste, podłapane przez globalne media, wypowiedzi i teorie nowego prezydenta USA. Rosji w to graj; wśród murów Kremla do tej pory słychać radosne dźwięki muzyki oraz czuć aromat sezonowanego Sowietskoe Igristoe lub czegoś mniej odpychającego w smaku. Rosjanie się cieszą, ale jednocześnie nerwowo obserwują, jakie decyzje zostaną podjęte niebawem w kwestiach polityki energetycznej. Donald Trump jest przecież przede wszystkim biznesmenem, jeszcze nie politykiem, i to właśnie zimna kalkulacja zysków, a także start, jest jego główną metodą podejmowania decyzji. Rozwój wydobycia węglowodorów niekonwencjonalnych dał Amerykanom tysiące miejsc pracy, obniżył ceny paliw na lokalnym rynku, i stworzył możliwości eksportowe. To oczywiste, że takie gałęzie przemysłu należy wpierać oraz rozwijać. Rozwój oznacza powiększanie skali wpływów, czyli w tym przypadku eksport. A eksport to to, czego Rosjanie obawiają się w tej chwili najbardziej.
Aby swój strach opanować i ukoić nerwy, podejmowane są coraz odważniejsze decyzje inwestycyjne. W obecnym portfolio inwestycyjnym Gazpromu znajdują się bowiem same projekty priorytetowe – już każdy z osobna stanowi wyzwanie dla koncernu, który boryka się z kłopotami finansowymi. Wszystkie na raz są niemożliwe do zrealizowania. Mowa tu o takich przedsięwzięciach jak: Turkish Stream, Nord Stream 2 – z którego realizacją Gazprom pozostał ostatnio zupełnie sam, Siła Syberii – produkt flagowy w walce o globalną dominację, i wreszcie terminal Baltic LNG – wisienka na torcie, dobijająca już ostatecznie księgowych oraz analityków finansowych spółki.

Wymiar polityczny
W październiku ubiegłego roku, na Światowym Kongresie Energetycznym, Władimir Putin, wraz ze swoim tureckim odpowiednikiem Recepem Erdoganem, porozumieli się w kwestii budowy dwóch nitek Turkish Stream. Jak poinformowało biuro prasowe Gazpromu, projekt ma zostać zakończony do 2019 roku, dokładnie wtedy kiedy kończy się umowa tranzytowa z Ukrainą. Pomimo podważanej z każdej strony sensowności, jak również rentowności projektu, jego wymiar polityczny zdaje się mieć większe znaczenie dla Rosjan. Koszt wkładu rosyjskiego to 42 mld rubli (około 660 mln euro). Według zapowiedzi strony rosyjskiej, układanie rurociągu pod dnem Morza Czarnego ma się rozpocząć już w drugiej połowie 2017 roku.
Sytuacja finansowa projektu Nord Stream 2 również nie prezentuje się kolorowo. Odkąd z projektu wycofali się wszyscy zachodni partnerzy, Gazprom zmuszony jest do sfinansowania całości projektu z własnych środków. A to oznacza konieczność zwiększenia budżetu, na tę inwestycję, z planowanych 1,75 mld euro wkładu rosyjskiego, do niebotycznej sumy 9,9 mld Euro (biorąc pod uwagę również spłatę dotychczasowego zadłużenia).

Propagandowe dziecko 
Z punktu widzenia rublochłonności najgorzej prezentuje się największa inwestycja: Siła Syberii, propagandowe dziecko Gazpromu, które będzie kosztować minimum 159 mld rubli, czyli ponad 2,5 mln euro. Obecnie gotowe jest około 200 kilometrów magistrali – docelowo długość całego gazociągu ma mieć 2 200 km długości. Strona Rosyjska podkreśla, że termin oddania projektu do użytku, magiczny rok 2019, nie jest zagrożony. Brany jest pod uwagę jedynie dwuletni dodatkowy okres aklimatyzacyjny, w celu dokończenia wszelkich procedur związanych z dostępnością do magistrali. Przez kolejne pięć lat będzie osiągana pełna przepustowość (38 mld m3 – na tyle jest ona oceniana w uzgodnieniach sformułowanych pomiędzy chińskim CNPC i Gazpromem). Ta inwestycja również poddawana jest w wątpliwość, w kwestii jej rentowności.

Demonstracja konkurencyjności
Na koniec projekt LNG – odpowiedź Wschodu na eksportowe zapędy Zachodu. Baltic LNG, to terminal budowany na wybrzeżu Morza Bałtyckiego. Sensowności projektu kreatywnie broni nowopowstała spółka Gazprom LNG Sankt Petersburg, ma on być wykorzystywany do zapewniania większych możliwości dostaw gazu do Europy, podczas zimowych szczytów poboru. Nawet jeśli moce przesyłowe Nord Stream oraz Nord Stream 2 nie będą w całości wykorzystane, transport LNG ma być ukłonem w stronę elastycznego reagowania spółki na potrzeby klientów. Między wersami można wyczytać, jak bardzo Gazprom chce pokazać swoją konkurencyjność wobec eksportu LNG zza oceanu. Przepustowość terminalu ma wynosić 10 mln ton LNG rocznie. Termin oddania projektu do użytku przypada na 2021 rok. Dobrze, że nie 2019.

Nie łap kilku srok za ogon
Rosjanie planując swoje inwestycje na rok 2017, kierują się przede wszystkim chęcią utrzymania pozycji dominującej w Europie. To nie nowość. Nowością jest rozpoczęcie tak wielu projektów jednocześnie. W przeszłości koncern ciągnął równocześnie jedną, góra dwie wielkie inwestycje, a w ich doborze opierał się przede wszystkim na sytuacji finansowej spółki. Obecna kondycja finansowa monopolisty (w tym 5-procentowe zadłużenie, które ciągle rośnie), poddają w wątpliwość wiarę w możliwości inwestycyjne, w choć jednym z tych megaprojektów. A chwytanie się za cztery projekty jednocześnie wydaje się być wręcz niedorzeczne. To nerwowe reagowanie na każdą decyzję, która może podjąć amerykańska administracja, zabija kondycję finansową spółki, która już od dawna nie jest okrętem flagowym rosyjskiego gospodarki.

Autorka jest analitykiem rynku energii, ekspertem Fundacji FIBRE w sprawach polityki energetycznej, specjalizuje się w problematyce związanej z gazem ziemnym. W przeszłości publikowała w Centrum Stosunków Międzynarodowych. Świetnie orientuje się również w tematyce Wschodu, a także zagadnieniach dotyczących państw byłego Związku Radzieckiego.

Dodaj komentarz