undefinedFot: fist/pixabay.com

Amerykański socjolog, przedstawiciel paradygmatu funkcjonalno-strukturalnego, Robert Merton, sformułował typy zachowań adaptacyjnych w stosunku do nowej sytuacji społecznej. Były one opracowane na podstawie społeczeństwa amerykańskiego, ale można je również nałożyć na okres polskiej transformacji, do której znakomicie pasują.

Roman Mańka – Punktem wyjścia Mertona było założenie, że struktura społeczna wytwarza dwa elementy: 1) kulturowe cele, na które wywierana jest społeczna presja, aby jednostki dążyły do ich realizacji; a także 2) zinstytucjonalizowane środki, inaczej mówiąc – reguły gry, które mają być respektowane czy przestrzegane, gdy ludzie dążą do osiągnięcia, wyprodukowanych kulturowo, celów.
Jednak problem w tym, iż pomiędzy jedną a drugą kategorią istnieje pewne napięcie: od wszystkich członków społeczeństwa wymaga się osiągania zdefiniowanych kulturowo celów, bez ich dywersyfikacji, natomiast tych którzy temu zadaniu nie są w stanie podołać nazywa się nieudacznikami albo autsajderami; tyle tylko, że dostęp do zinstytucjonalizowanych środków nie jest dla wszystkich członków społeczeństwa równy, czyli nierówne są szanse oraz możliwości działania. Dlatego ludzie w różny sposób doorientowują się do oczekiwań systemu społecznego. Merton wyróżnił pięć takich form zachowania społecznego, w odniesieniu do nowej sytuacji: 1) konformizm, czyli aprobata, uznanie zarówno kulturowych celów (dążeń do osiągnięcia sukcesu), jak i zinstytucjonalizowanych środków (reguł gry); 2 innowacje – zaakceptowanie kulturowych celów, ale odrzucenie zinstytucjonalizowanych środków i szukanie alternatywnych dróg społecznego awansu, czasami nawet niezgodnych z prawem, objawiających się w popełnianiu przestępstw albo wykroczeń; 3) rytualizm – jest to postawa wyrażająca się w nastawieniu, że widząc napięcie pomiędzy kulturowymi celami a zinstytucjonalizowanymi środkami, małe szanse osiągnięcia celów na które wywierana jest presja społeczna, z jednej strony, a z drugiej asymetrię w dostępie do zinstytucjonalizowanych środków, część jednostek społecznych samodzielnie, jakby dobrowolnie, rezygnuje z dążenia do kulturowych celów, zadawalając się celami (sukcesami) pośrednimi albo małymi, itd.; jest to postawa charakterystyczna do warstwy (klasy) społecznej niższej-wyższej (w klasyfikacji Warnera) albo niższej-średniej, która w odróżnieniu od warstwy niższej-niższej ma coś do stracenia; 4) wycofanie, a więc jednoczesne odrzucenia zarówno kulturowych celów, jak i zinstytucjonalizowanych środków, rezygnacja z dążeń do osiągnięcia sukcesu, ale również zakwestionowanie reguł gry, poprzez całkowitą rezygnację z działania społecznego – tego typu zachowanie wyraża alienację, a nawet delegitymizację wobec systemu społecznego; i wreszcie ostatni typ zachowania adopcyjnego w reakcji na nową sytuację społeczną, to 5) bunt, jest to nie tylko odrzucenie kulturowych celów oraz zinstytucjonalizowanych środków, ale także parcie pewnych grup społecznych do stworzenia nowego (alternatywnego) porządku, sformułowania nowych, zdefiniowanych kulturowo celów, jak również nowych zinstytucjonalizowanych środków (reguł gry).

Merton uważał, że przestępczość, a w szerszym ujęciu, skłonność do zachowań anomicznych paradoksalnie rośnie, gdy zwiększa się społeczny dobrobyt; w jakiejś mierze podobnie myślał Alexis de Tocqueville, głosząc pogląd, iż do rewolucji nie dochodzi w momencie największego kryzysu, tylko gdy sytuacja zaczyna się poprawiać. Obydwaj więc sądzili, iż dążenie do zakwestionowania systemu społecznego nasila się wprost proporcjonalnie do polepszenia sytuacji społeczno-ekonomicznej. W tym kontekście Merton wyróżnił dwa istotne czynniki: twierdził, iż całkowite zanegowanie porządku społecznego, czyli zarówno zdefiniowanych kulturowo celów, jak i zinstytucjonalizowanych środków, nie jest rezultatem nacisku najniższych warstw społecznych, tylko pojawienia się nowych grup czy warstw (nowych graczy) w strukturze społecznej; poza tym wyróżnił element niespełnionych aspiracji, zaś opisując ten sam problem z drugiej strony – deprywacji, czyli niezaspokojonych społecznie potrzeb.

Bunt społeczny rodzi się wówczas, kiedy zmiany społeczne dokonują się w wolniejszym tempie niż rosnące aspiracje.

 

Jeżeli chcemy zrozumieć to co się stało w Polsce, na przestrzeni od maja do października 2015 r. (zwycięstwo Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich, następnie zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwość w wyborach parlamentarnych, czyli reasumując – podwójne zwycięstwo partii Jarosława Kaczyńskiego), musimy głębiej wniknąć w ćwierćwiecze polskiej transformacji. Otóż, choć była to okoliczność zazwyczaj pomijana, bagatelizowana, bądź nawet marginalizowana w różnego rodzaju analizach, dominującą postawą okresu przemian społeczno-politycznych w Polsce, trzymając się klasyfikacji Roberta Mertona, było wycofanie. Za tezą tą przemawiają wskaźniki takie jak: niski poziom partycypacji politycznej (mino entuzjazmu przełomu lat 80. i 90. XX w., w okresie transformacji najliczniejsze w Polsce były formacje postkomunistyczne, ugrupowania postsolidarnościowe nie potrafiły przekroczyć progu 40 tys. członków, z czego połowa istniała tylko na papierze); słabe społeczeństwo obywatelskie – z badań prof. Piotra Glińskiego, w czasach kiedy nie był jeszcze politykiem lecz realizował się jako pracownik naukowy Polskiej Akademii Nauk, zajmując się właśnie badaniami nad społeczeństwem obywatelskim, wynikało niezbicie, iż organizacje pozarządowe (stowarzyszenia, fundacje, oraz inne podmioty tego typu) powstają i działają jedynie w kontekście motywacji klientelistycznej, gdy posiadają jakiś zdefiniowany interes związany z zatrudnieniem, korzyścią finansową, albo pozyskaniem środków pieniężnych na zasadzie funduszy pomocowych; wbrew pozorom, mało jest podmiotów budowanych całkowicie oddolnie, na zasadzie oddolnej inicjatywy, i bezinteresownych, nastawionych na tworzenie wspólnego dobra; niski poziom kapitału społecznego, w życiu społecznym Polaków brakuje relacji, zaufania, a także wartości; istnieją one na zbyt niskim poziomie.

Niepodważalnym, empirycznym, argumentem, potwierdzającym stan wycofania, jako najbardziej dominującej postawy polskiego społeczeństwa w okresie transformacji, jest statystyka wyborcza. Ponad połowa osób uprawnionych do głosowania zazwyczaj nie uczestniczyła w wyborach. Wg szacunków prof. Radosława Markowskiego ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, w Polsce istnieje 30 procentowa populacja totalnie niemobilizowalna wyborczo – to oznacza, że członkowie tej grupy ani razu nie wzięli udziału w wyborach, ani razu nie odliczyli się przy urnach wyborczych. Na 8 wyborów parlamentarnych, jakie odbyły się po 1989 r., tylko trzykrotnie frekwencja przekroczyła (nieznacznie) 50 proc.: w roku 1993 (52,13 ); 2007 (53,88 ); i 2015 (50,92); zaś pięciokrotnie frekwencja kształtowała się poniżej granicy uprawnionych do głosowania.

Wycofanie oznacza odrzucenie kulturowych celów (czyli dążenia do sukcesu) oraz społecznie zinstytucjonalizowanych środków (a więc reguł gry), ale pośrednio jest to również delegitymizacja systemu społecznego. Przez cały okres przemian ustrojowych Polacy, co prawda w sposób bierny, pasywny, ale z punktu widzenia systemu społecznego jest to nawet jeszcze bardziej niebezpieczne, delegitymizowali system. Grupa osób wyrażająca w swych postawach konformizm była mała i sprowadzała się właściwie tylko do środowiska establishmentu, tworzącego konglomerat elit politycznych, biznesowych, a także kulturowych, oraz beneficjentów zmiany ustroju; właściwie była to jedyna grupa w pełni zadowolona z transformacji.

Dużo szersze były dwie kolejne grupy: innowacyjna (nazwa może być myląca), dążąca do osiągnięcia kulturowo zdefiniowanych celów (czyli sukcesu), a kwestionująca społecznie zinstytucjonalizowane środki, chwytająca się niejednokrotnie alternatywnych from działania, niezgodnych z obowiązującym prawem, w postaci przestępstw i wykroczeń (gdy się popatrzy na skalę przestępczości zorganizowanej po 1989 r. czy rozmiary rozmaitych, spektakularnych, afer gospodarczych, nie można mieć co do tego wątpliwości); a także zrytualizowana, zachowująca się w sposób rutynowy, przekonformizowany, charakterystyczny dla warstw niższej-wyższej oraz niższej-średniej – przedstawiciele tej populacji zdając sobie sprawę z nieosiągalności kulturowych celów w czasie transformacji, jak również z rażącej asymetrii w dostępie do zinstytucjonalizowanych środków, czyli narzędzi do działania, uprzywilejowanych reguł gry, rezygnowali z dążenia do sukcesu, zaspokajając się półsukcesami, małymi, drobnymi osiągnięciami, a jednocześnie aprobowali społecznie zinstytucjonalizowane środki z uwagi na konformizm, obawę przed ich naruszeniem. Jednak konformizm rytualistów był inny od konformizmu – konformistów. W przypadku tych ostatnich motywem było autentyczne zadowolenie z porządku społecznego, z ich pozycji w hierarchii struktury społecznej, z istniejącego status quo; w przypadku pierwszych, strach, lęk przed retorsją systemu, dlatego samowolnie zrezygnowali z walki o sukces.

Zdecydowana większość konformistów, być może duża część rutualistów, a także spora część osób innowacyjnych, składały się na populację, która przejawiała w transformacji aktywność wyborczą, jednak istotne jest, że nawet jednostki mobilne, aktywne wyborczo artykułowały w swych zachowaniach – w sposób aktywny – delegitymizację systemu politycznego, a co najmniej delegitymizację elit. Prawie we wszystkich wyborach parlamentarnych, które odbyły się po 1989 r. wyborcy głosowali przeciwko aktualnie rządzącym, za odsunięciem od władzy ugrupowań ją sprawujących. Tylko raz, w roku 2011, Platformie Obywatelskiej oraz Polskiemu Stronnictwu Ludowemu udało się przedłużyć mandat rządzenia na kolejną kadencję, stało się to jednak niezależnie od jakości rządzenia, w kontekście mocno zdeprecjonowanego kulturowo PiS, oraz w obliczu wielkiego wyzwania, jakim była organizacja arcyważnej imprezy sportowej, EURO 2012. We wszystkich innych przypadkach, rządzący zawsze przegrywali.

 

Wydarzenia roku 2015, podwójne zwycięstwo PiS w wyborach (prezydenckich i parlamentarnych), a także zaskakująco wysokie poparcie Pawła Kukiza, całego jego środowiska, i innych ugrupowań radykalnych, charakteryzuje się jedną kluczową rzeczą: przesunięciem sił z przestrzeni wycofania do przestrzeni buntu; w obszar partycypacji politycznej weszły nowe grupy społeczne, dotychczas bierne wyborczo, w społeczno-politycznym życiu pojawiły się nowe warstwy.
Bardzo dużo racji jest w diagnozie, którą postawił w dniu pierwszej tury wyborów prezydenckich (10 maja 2015 r.), socjolog z PAN, prof. Andrzej Rychart, mówiąc, że do starych sfrustrowanych, którzy dotychczas zazwyczaj delegitymizowali system (a używając precyzyjniejszego sformułowania – elity), dołączyli nowi sfrustrowani.
Należy się spodziewać, iż obóz PiS będzie w dalszym ciągu starał się zarządzać buntem (przeciwko starym elitom, staremu systemowi), i dokonywał mobilizacji różnych grup społecznych z obszaru wycofania do obszaru buntu, pozyskując w ten sposób nowe środowiska wyborcze, zaś rozmaite programy socjalne, takie jak 500+, będą sprzyjały transferowi osób z terenu wycofania do przestrzeni buntu.
PiS-owi będzie się udawało swój żelazny elektorat utrzymać przy sobie tak długo, nawet bez przekonujących efektów w prowadzonej polityce gospodarczej czy bieżącym rządzeniu, dopóki utrzyma w percepcji społecznej wizerunek antyestablishmentowości i będzie w tej negacji elit (starych, dopóki nie zostaną zapomniane) – wiarygodny.

 

Autor jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz szefem działu analiz społeczno-politycznych Kwartalnika Geopolitycznego „Ambassador”. W przeszłości pełnił funkcję z-cy redaktora naczelnego i szefa działu krajowego Gazety Finansowej, był również komentatorem magazynu Forbes. Z wykształcenia socjolog, ekspert Fundacji FIBRE w zakresie socjologii i politologii, specjalizuje się w filozofii polityki i socjologii polityki, a także interakcjonizmie symbolicznym, analizie funkcjonalnej oraz strukturalnej, i w filozofii procesu. Autor książek z zakresu dziennikarstwa śledczego, jak również popularno-naukowych.

Dodaj komentarz