Fot: arm-wrestling
8 marca zakończyły się wybory do Vidhan Sabha, czyli Zgromadzenia Ustawodawczego, największego z indyjskich stanów Uttar Pradesh. Wyborów lokalnych w Indiach, przede wszystkim ze względu na skalę oraz uwarunkowania polityczne, społeczne, i kulturowe, w jakich są przeprowadzane, nie sposób porównywać do lokalnych wyborów w zachodnich demokracjach.
Agnieszka Nitza – Uttar Pradesh zamieszkuje ok. 220 mln. obywateli czyli ponad dwukrotnie więcej niż Niemcy, państwo o największej populacji w Unii Europejskiej. Premier stanu, pochodzący ze zwycięskiej partii, zaliczany jest do najbardziej wpływowego establishmentu w kraju zaraz po czołowych politykach szczebla centralnego. Wagę wyborów do Vidhan Sabha w Uttar Pradesh potwierdza fakt, że wydarzenie komentują nie tylko indyjskie media, ale także BBC, The Economist oraz Startfor.
Tam gdzie uczciwe wybory są wyzwaniem
Uttar Pradesh wyróżnia nie tylko wielkość populacji, ale także uwarunkowania społeczne i polityczne. Stan, wraz z kilkoma innymi ze wschodniej części kraju, współtworzy tzw. czerwony korytarz czyli obszar, na którym działają indyjscy maoiści określeni przez byłego premiera kraju Manmohana Singha największym wewnętrznym zagrożeniem dla bezpieczeństwa Indii. Mieszkańcy Uttar Pradesh są jednymi z najuboższych i najsłabiej wykształconych w Indiach. 20% populacji stanu należy do społeczności zaliczanych do Kast Nomenkaturowanych (Scheduled Casts) tj. wyróżnionej w indyjskiej konstytucji kategorii przeznaczonej dla Indusów z najniższą pozycją w hierarchii kastowej. Niski status społeczny i materialny czyni obywateli Uttar Pradesh szczególnie podatnymi na powszechnie podejmowane przez partie polityczne próby zastraszenia i przekupstwa wyborców.
Elektorat żyjący w ubóstwie, nierzadko znajdujący się w sytuacji zagrożenia życia spowodowanej nasileniem się konfliktów komunalistycznych czy działaniami maoistów, może mieć odmienne preferencje wyborcze niż klasa średnia dominująca w społeczeństwach zachodnich. Kandydat-przestępca z koneksjami i podporządkowanymi grupami przestępczymi może okazać się bardziej potrzebny mieszkańcom tych bardziej wymagających regionów Indii niż polityk-intelektualista. „Partia nie może być kierowana przez pisarzy i brodatych myślicieli” – powiedział lider Trinamool Congress Party z Bengalu Zachodniego, zmagającego się z podobnymi problemami wewnętrznymi co Uttar Pradesh, odpierając zarzuty swoich współpracowników dotyczące przyjmowania kryminalistów do partii. W konsekwencji w Vidhan Sabha stanów z trudną sytuacją wewnętrzną zasiadają przestępcy. Wg badań indyjskiej organizacji pozarządowej Association for Democratic Reforms przeciwko 139 politykom (35% składu) zasiadającym w Zgromadzeniu Ustawodawczym Uttar Pradesh poprzedniej kadencji toczone było postępowanie sądowe. Połowa z nich oskarżona była o ciężkie przestępstwa takie jak zabójstwa, gwałty, rozboje.
Maszyny do głosowania
W stanach z trudną sytuacją wewnętrzną przeprowadzenie uczciwych wyborów niezakłócanych choćby przez napady na lokale wyborcze stanowi spore wyzwanie dla Komisji Wyborczej w Indiach, lokalnych władz i policji, która uniemożliwia osobie bez dokumentu uprawniającego do głosowania lub legitymacji dziennikarskiej zbliżenie się do lokalu wyborczego. Choć na podstawie danych Komisji Wyborczej, bo organizacje międzynarodowe nie są dopuszczane do obserwacji, wybory w Indiach uznaje się za uczciwe, zdarza się, że kampanie wyborcze przeprowadzane są w sposób budzący zastrzeżenia z punktu widzenia reguł demokracji. Wg najbardziej surowych ocen, wybory w Indiach to brutalna i nieuczciwa walka, w której można stracić życie, albowiem zabójstwa na tle politycznym wcale nie są rzadkością, a o zwycięstwie decyduje wysokość łapówki. W okresie prowadzenia kampanii wyborczych nasilają się konflikty komunalistyczne napędzane przez samych kandydatów, którzy próbują zjednać sobie elektorat agresywnymi hasłami wyborczymi odnoszącymi się do zakorzenionych w kulturze animozji.
Ze względów bezpieczeństwa i organizacyjnych wybory w Indiach, nawet te regionalne, przeprowadza się w kilku etapach. Ponadto, podejmowane są dodatkowe działania mające na celu wyeliminowanie potencjalnych zagrożeń. W Uttar Pradesh na kilka dni przed głosowaniem w północnych okręgach stanu, w obawie przed maoistami z Nepalu zamka się granicę z tym krajem. Nawet w Goa, niewielkim, zamożnym i wolnym od poważniejszych konfliktów wewnętrznych stanie, w okresie wyborów wprowadzono drobne ograniczenia jak zamykanie barów i restauracji o godz. 23, godzące głównie w plany masowo przybywający do tamtejszych kurortów turystów.
Także ze względów organizacyjnych i bezpieczeństwa wszyscy indyjscy wyborcy do głosowania używają elektronicznych maszyn (Electronic Voting Machines) zamiast papierowych kart, które w Indiach zupełnie się nie sprawdzały. Gdy jeszcze je stosowano, częściej niż obecnie dochodziło do napadów na lokale wyborcze, podczas których do urn dorzucano fałszywe głosy. Do tego typu działań zniechęcają ograniczenia techniczne maszyn. Przy użyciu jednej maszyny można oddać maksymalnie pięć głosów w ciągu minuty. Co więcej, zarówno jeszcze niewypełnione karty do głosowania, jak i już oddane głosy łatwo ulegały zniszczeniu ze względu na warunki panujące w lokalach wyborczych w niektórych częściach Indii.
Porażka niedotykalnej premier stanu
Pomimo podejmowania działań mających na celu wyeliminowanie naruszeń, oskarżenia o sfałszowanie wyborów są dość powszechne w Indiach. Zaraz po ogłoszeniu wyników głosowań w Uttar Pradesh, Kumari Mayawati liderka przegranej BSP (Bahujan Samaj Party, partii reprezentującej większość) ogłosiła, że maszyny do głosowania były celem ataku hakerskiego. Największy indyjski stan poddał się tsunami Modiego – jak o fali zwycięstw BJP (Bharatiya Janata Party, Indyjskiej Partii Ludowej), z której pochodzi premier kraju Narendra Modi, piszą indyjskie media. W Vidhan Sabha Uttar Pradesh jego partia zdobyła 325 na 403 mandatów, a BSP zaledwie 19. Za spektakularną porażkę BSP odpowiada przede wszystkim styl rządzenia samej Mayawati, pierwszej niedotykalnej premier stanu w historii Indii, która ów urząd piastowała czterokrotnie, a zasłynęła nie działalnością na rzecz najbardziej dyskryminowanych społeczności, które reprezentowała, i z których sama się wywodzi, a trwonieniem publicznych pieniędzy. Kwotę, którą Mayawati przeznaczyła na wzniesienie pomników poświeconych przede wszystkim jej własnej osobie oraz słoniowi, który jest symbolem BSP, Sąd Najwyższy w Indiach oszacował na ponad 425 mln USD.