Gruzja – ofiara rosyjskiego imperializmu

undefinedFot: georgia/pixabay.com

Pięć miesięcy temu, w październiku 2016 roku, miały miejsce ostatnie wybory parlamentarne w Gruzji. Legalne zwycięstwo, ponad 50 procentową przewagą, odniosła partia Gruzińskie Marzenie – Demokratyczna Gruzja. Przed wyborami, czy też po nich, priorytety polityki zagranicznej Gruzji się nie zmienią. Należą do nich: integracja z NATO i Unią Europejską oraz przeprowadzanie, coraz dalej idących, reform wewnętrznych.

Inez Szuszwalak – Alternatywą dla tych działań mogłoby być zacieśnianie relacji z Rosją i wzmacnianie współpracy ze wschodem, jednak ta opcja z wielu powodów nie jest brana pod uwagę. Nie jest i nie będzie brana pod uwagę również z powodu ostatnich wydarzeń w dwóch regionach kraju, nad którymi rząd nie ma pełnej kontroli.

Separatystyczny wrzód
12 marca 2017 roku na terenie Abchazji przeprowadzone zostały tak zwane „wybory parlamentarne”, a już na 9 kwietnia br. zapowiedziane jest przeprowadzenie „referendum” oraz wyborów prezydenckich, w regionie Osetii Południowej. Działania te, na terenach wyjętych spod jurysdykcji rządu w Tbilisi, potępia społeczność międzynarodowa. Najbardziej stanowcze jest stanowisko rządu polskiego, który zdecydowanie sprzeciwia się tego rodzaju działaniom. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rzeczpospolitej Polskiej wydało specjalne oświadczenie, w którym podkreśla pełne poparcie dla nowo wybranego rządu w stolicy i nie uznaje działań na terenach Abchazji oraz Osetii. W oświadczeniu czytamy o niezmiennym stanowisku polskiego rządu, dotyczącym uznania pełnej integralności obwzaru Gruzji, naruszonej konfliktem zbrojnym i rosyjską agresją w 2008 roku.
To właśnie zbrojna napaść sprzed dziewięciu lat spowodowała oderwanie dwóch regionów – Osetii, znajdującej się na północy kraju, w jego górnej części; oraz Abchazji – regionu na zachodzie, z dostępem do Morza Czarnego. Abchazja ogłaszając niepodległość przejęła około połowę linii brzegowej Gruzji. Separatystyczne władze regionów nie dopuszczają zwierzchnictwa legalnego rządu, a poprzez działania para polityczne, takie jak organizacja wyborów, prowokują społeczność międzynarodową. Komunikat MSZ jasno podkreśla, że zamknięcie punktów kontrolnych z Abchazji: Nabakevi-Khurcha i Orsantia-Otobaia to prowokacja Suchumi – teoretycznej stolicy nieuznawanego państwa. Działania nielegalnych i nieuznawanych władz regionów separatystycznych, nie pomagają w utrzymaniu ładu politycznego oraz pełnego bezpieczeństwa w regionie Kaukazu. Dodatkowo podważają starania władz wybranych demokratycznie, w dążeniu do integracji z zachodem.

Reintegracja
Zarówno NATO, jak i Unia Europejska oczekują, że Gruzja ustabilizuje swoją sytuację wewnętrzną samodzielnie. Jednocześnie prowadzone są kampanie informacyjne wspierające reintegrację kraju, w granicach powszechnie uznanych za państwowe. Strona polska idzie o krok dalej, sprzeciwiając się w oficjalnych notach, nielegalnym działaniom na terenach oddzielonych. Wzywa kraje zaangażowane do zwiększenia wysiłków i większe wsparcie legalnego rządu Gruzji, w dążeniach reintegracyjnych. To wszystko razem w niedalekiej przyszłości może prowadzić do zwiększenia poziomu napięcia w regionie, który staje się, po zaostrzeniu sytuacji wokół Krymu, jednym z najpopularniejszych kierunków turystycznych, ze względu na dostęp do morza oraz bogatą historię i ciekawą kulturę. Na szczęście, kiedy odwiedzamy stronę MSZ, w zakładce Polak za granicą /Gruzja, widzimy oficjalny komunikat – Brak ostrzeżeń dla tego kraju. Na razie.

Dyskretna gra
Droga Gruzji do NATO będzie tak długa, jak długi i zacięty będzie sprzeciw Rosji. To właśnie głos Rosjan jest decydujący w sprawie przyjęcia tego kraju jako nowego członka. Trudno dziwić się działaniom Rosjan. Zarówno blokując przyjęcie Gruzji do NATO, jak i jedynie organizując wybory i referenda, nie działają nielegalnie. Mają do tego prawo. To czy wyniki głosowań będą później uznane przez społeczność międzynarodową, to już zupełnie inna kwestia.
Problem jest jednak taki, że o ile konflikt na Ukrainie był bardzo widowiskowy i szeroko komentowany, o tyle działania Rosjan na terenie Gruzji są o wiele dyskretniejsze oraz mniej widowiskowe. Łatwiej je zatem przeoczyć w natłoku informacji z zagranicy. W przeciwieństwie bowiem do Krymu, Rosja nie anektowała ani Osetii ani Abchazji. Trudno jednak nie zgodzić się z faktem, że regiony, na których stacjonują obce wojska, a wjazd na ich teren jest gorąco odradzany, mogą stanowić problem. Co ciekawe, nie cały świat odżegnał się od uznania niezależności terytorialnej Abchazji. Rosja może liczyć na wsparcie takich krajów jak Wenezuela, Nikaragua i …. Nauru. Przychylna Kremlowi, w tej sytuacji, pozostaje również Doniecka Republika Ludowa. Unia Europejska i główny przedstawiciel unijnej dyplomacji, Federica Mogherini, podkreśla nieuznawanie obszarów oderwanych jako osobnych państw, a także nie uznaje wyników przeprowadzonych tam wyborów.
W najbliższych miesiącach będzie można zaobserwować dalsze etapy rozwoju sytuacji. Rosja nie odpuści swoich wpływów na tak pożądanym geopolitycznie terenie. Gruzja, kraj stosunkowo niewielki, nie godzi się na utratę niemal 20 proc. swojego terytorium. Oznacza to pełne ręce roboty dla polityków oraz dyplomatów związanych z tym regionem. Miedzy innymi dla nowego ambasadora Polski w Gruzji, Mariusza Maszkiewicza, piastującego oficjalne stanowisko o pełnej nazwie Ambasador Nadzwyczajny i Pełnomocnik Rzeczypospolitej Polskiej w Gruzji, od listopada ubiegłego roku.

Autorka jest analitykiem rynku energii, ekspertem Fundacji FIBRE w sprawach polityki energetycznej, specjalizuje się w problematyce związanej z gazem ziemnym. W przeszłości publikowała w Centrum Stosunków Międzynarodowych. Świetnie orientuje się również w tematyce Wschodu, a także zagadnieniach dotyczących państw byłego Związku Radzieckiego.

Dodaj komentarz