Fot: pixabay.com
Emocje jakie towarzyszyły forsowanym naprędce reformom wymiaru sprawiedliwości, dzięki wetu Prezydenta Andrzeja Dudy nieco już ostygły. Prezydent, korzystając ze swoich prerogatyw powiedział głośne „nie” zmianom, jakie chcieli zafundować posłowie Prawa i Sprawiedliwości. Jednocześnie Prezydent zapowiedział przedstawienie własnej inicjatywy reformy wymiaru sprawiedliwości.
Kamil Kozioł – Wraz z publikacją projektów ustaw: o Sądzie Najwyższym oraz o zmianie ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz niektórych innych ustaw emocje w dyskursie publicznym sięgnęły zenitu – stronnicy Prawa i Sprawiedliwości zaatakowali medialnie wymiar sprawiedliwości skupiając się na błędach, patologiach i nieporozumieniach przedstawiając je jako smutną codzienność, zaś strona opozycyjna zaczęła rozdzierać szaty niczym Reytan, krzycząc o wolności, demokracji i zamachu stanu. Dziś, gdy Prezydent swoim wetem ostudził emocje można (i trzeba!) podjąć merytoryczną dyskusję o błędach, problemach i potrzebach wymiaru sprawiedliwości.
Kto ma rację?
Niski poziom merytoryczny publicznej dyskusji uniemożliwia niestety racjonalną ocenę, kto w starciu o sądownictwo wykazał się większą roztropnością czy też mądrością. Wymiar sprawiedliwości potrzebuje reform i przemian – to niewątpliwe. Problemem jaki pojawia się jednak przed partią rządzącą jest prawidłowa identyfikacja problemów sądownictwa, czego jednak nie da się zrobić w dwa, pięć czy dwadzieścia pięć dni. Nie da się też pominąć głosów eksperckich, choćby ze strony środowisk prawniczych, ale także i nieprawniczych, w tym również ze strony organizacji pozarządowych, które na co dzień pomagają obywatelom w starciach z wymiarem sprawiedliwości. Zmiany w tak ważnych instytucjach, jak Sąd Najwyższy czy Krajowa Rada Sądownictwa powinny być przygotowywane ostrożnie, z zachowaniem normalnego trybu ustawodawczego. PiS zdecydował się na przedstawienie projektu jako poselskiego, dzięki czemu pominięto niezwykle ważny etap konsultacji społecznych, a dodatkowo błyskawiczny tryb procedowania projektu bardzo utrudnił przedstawienie analiz przez powołane do tego organizacje i ciała doradcze. Można rzec, że Prawo i Sprawiedliwość podąża tutaj drogą poprzedniego rządu, który w pewnym momencie swojej kadencji także stał się głuchy na głos społeczeństwa – czy to wyrażany poprzez przedstawicieli, czy też na protestach i demonstracjach.
Identyfikacja problemów
Najważniejszym elementem reformy powinna być identyfikacja problemów polskiego wymiaru sprawiedliwości. Rozpętany przez PiS dyskurs nad wymiarem sprawiedliwości jeszcze bardziej spolaryzował polskie społeczeństwo, nie dając dojść do głosu rozsądkowi. Przeciwnicy reform zostali przedstawieni jako zwolennicy status quo, co nie do końca odzwierciedla prawdziwe nastroje. Należy wskazać, że protestujący sprzeciwiali się przede wszystkim zmianom, które znalazły się w projektach ustaw, a nie zmianom w ogóle. Faktem jest jednak, że bardzo negatywną rolę dla jakości dyskursu odegrały partie opozycyjne, które wyolbrzymiały potencjalne skutki zmian. Prawo i Sprawiedliwość błędnie jednak zidentyfikowało problemy polskiego sądownictwa i pozostało przy tej błędnej retoryce, jako usprawiedliwieniu dla forsowanych zmian. Projekty PiS skupiały się przede wszystkim na sprawach personalnych, były wręcz jedynie pretekstami do dokonania zmian w składach KRS czy SN. Takie podejście obudziło słuszny sprzeciw, gdyż zmiany wyłącznie personalne nie zmienią systemu. Sądownictwo w Polsce wymaga zmian systemowych i nie sposób obronić tezy, że winę za stan tego systemu ponoszą sędziowie – czy to w KRS, czy też w SN.
Błędy systemu
Największym problemem polskiego wymiaru sprawiedliwości jest… prawo. Prawo niestabilne, o niskiej jakości (zarówno merytorycznej jak i technicznej), zbyt kazuistyczne w jednym miejscu, a w innym zbyt syntetyczne i zawiłe. Prawo stanowione przez parlament, zmieniane wielokrotnie (czasem nawet ta sama ustawa zmieniana jest wielokrotnie w ciągu jednej kadencji parlamentu czy… roku!) z pogwałceniem zasad prawidłowej techniki legislacyjnej, sklecane naprędce przez posłów w trakcie obrad lub przerw, a czasem także wbrew opiniom legislatorów, którzy powinni wszak czuwać nad jego jakością. Stałość i pewność prawa jest jedną z jego największych wartości. W sytuacji, gdy sędzia prowadzi równolegle sprawy na podstawie trzech wersji tej samej ustawy (ma to miejsce w związku z nowelizacjami kodeksu postępowania karnego) nie pomaga w prawidłowym rozstrzygnięciu sprawy. Jeśli ustawodawca tworzy przepisy, których sam nie rozumie, albo których nie wyjaśnił w uzasadnieniu do projektu, nie sposób oczekiwać, że uda się uzyskać jednolitość orzecznictwa. Jednolitość orzecznictwa będzie można uzyskać, jeśli parlament zacznie stanowić prawo o wyższej jakości, bez „łat”, nieprzemyślanych zmian czy legislacyjnego bałaganu.
Humanizacja wymiaru sprawiedliwości
Istotnym problemem wymiaru sprawiedliwości jest jego dehumanizacja. Wprawdzie zjawisko to występuje w sądownictwie w niższym stopniu aniżeli np. w służbie zdrowia, to jednak jest to zjawisko negatywne i wymaga systemowych zmian. Jakkolwiek rolą sądu jest być bezstronnym i rozstrzygać spory, to jednak wielu Polakom sąd jawi się jako miejsce, gdzie można uzyskać pomoc. Obecna organizacja sądów jednak to wyklucza. Obywatel, który nigdy nie miał do czynienia z sądami i otrzymuje np. nakaz zapłaty często jest zagubiony i wręcz przerażony. W związku z zaniedbaniem przez państwo edukacji prawnej obywatele nie wiedzą oni co czynić w takich sytuacjach, a nie każdego stać jeszcze na poradę prawną w kancelarii. W takich sytuacjach obywatele szukają pomocy w Internecie, gdzie niestety nie zawsze można liczyć na fachowość. Zdarza się, że przestraszeni obywatele udają się do siedziby sądu i próbują uzyskać odpowiedzi na swoje pytania. Niestety, w tym miejscu natrafiają na przeszkodę, gdyż sędziowie nie mogą udzielać porad prawnych (narusza to zasadę bezstronności), a pracownicy sądu nie tylko nie mają w tym zakresie kompetencji, ale także nie jest to ich zadaniem. Nietrudno spotkać w budynkach sądów tabliczkę z napisem „Biuro Obsługi Interesantów nie udziela porad prawnych”. Obywatel w obliczu takiej przeszkody staje się nieufny, podejrzliwy i czasem rezygnuje z obrony swoich praw. Wydaje się, że rozwiązaniem tego problemu byłaby integracja punktów nieodpłatnej pomocy prawnej z biurami obsługi w sądach. Dzięki powyższemu pomoc prawna byłaby świadczona w najbardziej intuicyjnym dla obywatela miejscu i w dodatku w godzinach urzędowania sądu.
W sieci kłamstw
Niestety dyskusja nad reformą sądownictwa została sprowadzona do wyolbrzymiania patologii zdarzających się wśród sędziów z jednej strony oraz do krzyków o dyktaturze z drugiej. Żadnej z tych narracji nie można jednak przyznać racji. Zjawiska patologiczne wśród sędziów zdarzają się na całym świecie i nigdy nie są podstawą do wymiany całości kadr. W takich sytuacjach ustawodawca musi zapewnić sprawne mechanizmy reakcji, które jednak nie polegają na powołaniu nadzorców podległych politycznie ministrowi sprawiedliwości, gdyż rodzi to możliwość nadużywania władzy. Nawet jeśli jesteśmy pełni wiary, że ten minister by do tego nie dopuścił, to nie mamy pewności, czy następny postąpi tak samo. Dlatego w demokratycznym państwie prawa konieczne są mechanizmy kontrolne stworzone w taki sposób, aby z jednej strony zapewniały skuteczność, a z drugiej nie naruszały ustrojowych gwarancji, właściwych dla danej instytucji. Wprowadzenie politycznych nadzorców dla merytorycznych spraw sądownictwa byłoby nie tylko naruszeniem art. 10 ust. 1 Konstytucji, który mówi o równowadze trzech władz, ale także sprawiłoby, iż jakikolwiek sens utraciłby immunitet sędziowski, którego zadaniem jest właśnie uchronienie sędziego od stosowania nielegalnych nacisków za pomocą organów władzy wykonawczej.
Niebezpieczny precedens
Proponowane przez PiS rozwiązania nie uzdrowią wymiaru sprawiedliwości nawet na krótką metę, gdyż ustanawiają bardzo niebezpieczny precedens. Jeśli uznamy, że partia która posiada mandat społeczeństwa do rządzenia może dowolnie odwoływać sędziów SN, prezesów sądów czy członków KRS to co nas uchroni przed skrajnym upartyjnieniem tych sędziów? W reformach proponowanych przez PiS nie zadbano o istnienie zdrowego mechanizmu kontrolnego, co gorsza wprost oddano duże kompetencje w ręce ministra sprawiedliwości, czyli polityka. Po zmianie władzy – czy będzie miało to miejsce za dwa czy sześć lat – nowy rząd i parlament mogą pokusić się o takie same zmiany oraz wybór nowych sędziów SN, nowej Krajowej Rady Sądownictwa oraz nowych prezesów sądów. Sam fakt wyboru prezesów sądów przez polityka już zagraża bezstronności sądu – niezależnie od tego z jakiej opcji byłby to polityk.
Chroniczny brak zaufania
Niestety podjęte przez PiS działania nie mogą skutkować zwiększeni autorytetu sądów – wręcz przeciwnie, spowodują jeszcze większy spadek autorytetu sądów. Jeśli zaś opozycja po ewentualnym wygraniu wyborów skopiuje działania Prawa i Sprawiedliwości, poskutkuje to dalszą degradacją wymiaru sprawiedliwości i utratą jakiegokolwiek zaufania do władzy sądowniczej. W chwili obecnej wymiar sprawiedliwości potrzebuje spokojnej pracy nad reformą z udziałem środowisk eksperckich, która pozwoli na zwiększenie autorytetu sądów. Obecnie podjęte działania raczej wskazują na chęć „ręcznego”, a nie systemowego rozwiązywania problemów sądownictwa.
Brak skuteczności takich działań widać na przykładzie śmierci Igora Stachowiaka, w sprawie którego nie zadziałały mechanizmy kontrolne ustanowione przez ministra sprawiedliwości i prokuratura generalnego w jednej osobie. Dopiero po publikacji materiałów ze śledztwa przez niezależne media prokuratura zdecydowała się na podjęcie działań przeciwko policjantom zamieszanym w jego śmierć. Na tej podstawie można wnioskować, że wymiana kadr i zwiększenie nadzoru politycznego w sądownictwie nie uchroni Polaków przed błędami sędziów i możliwymi patologicznymi zjawiskami. Dlatego niezwykle istotnym jest przeprowadzenie rzetelnej debaty oraz stworzenie – wspólnie i ramach kompromisu – skutecznych mechanizmów kontrolnych, które mogą ale nie muszą uwzględniać udziału polityków. Niewątpliwie jednak społeczeństwo powinno w nich mieć swój bezpośredni udział.
Autor jest prawnikiem, pracownikiem jednej z największych w Polsce kancelarii prawnych, założycielem thin tanku Obywatelski.Eu i ekspertem Fundacji FIBRE w dziedzinie prawa, jest również autorem książki „Prawo dla obywatela” oraz wielu publikacji o tematyce prawnej.