Nic więcej niż populizm

undefined

Od 2015 roku przez Europę przetaczają się fale największej masowej migracji ludności od czasów drugiej wojny światowej. Obecna sytuacja nie jest jednak nowym zjawiskiem, bowiem już od kilkunastu lat Europę, zalewa coraz większa fala uchodźców, nielegalnie przedzierających się przez Może Śródziemne.

Patrycja Dziadosz: Według danych Eurostatu w 2014 roku do Europy dotarło blisko 600 tys. osób, natomiast w 2015 roku uchodźców było już ponad dwukrotnie więcej. W 2016 roku liczba ta nieznacznie spadła, w skutek porozumienia Unii Europejskiej i Turcji, na mocy którego kraj ten zatrzymuje u siebie większa cześć imigrantów z Bliskiego Wschodu.

Bolączka Europy
W opinii publicznej pojawiają się głosy, że Unia Europejska nie radzi sobie z kryzysem migracyjnym, co pociąga za sobą kolejne fale nielegalnych imigrantów i należy zgodzić się z tym poglądem. Jak dotąd wspólnocie nie udało się znaleźć efektywnego sposobu rozwiązana tego problemu, który dodatkowo spowodował spór polityczny w samej Unii, powodując coraz głębsze podziały i napięcia między państwami członkowskim. Kryzys migracyjny stworzył także poważne wyzwanie dla spójności UE zagrażając przetrwaniu strefy Schengen w obecnym kształcie.

Kolonializm
Napływ uchodźców do państw europejskich jest nieodzownie związany z zaproszeniem do Niemiec, jakie kanclerz Angela Merkel wystosowała do uchodźców. Podobnie zrobił prezydent Holland i inni politycy. Przyczyny takie zachowania należy szukać w czasach kolonializmu. Zachodnie społeczeństwa mają poczucie krzywdy, którą wyrządzili w tym czasie obywatelom państw skolonializowanych, a swoim zaproszeniem próbują spłacić dług za tamte lata.
Ostatnie wybory w Niemczech pokazują, że coraz większa liczba Niemców negatywnie ocenia skutki obecności migrantów w ich kraju. Pokazuje to wynik wyborczy konserwatywnej Alternatywy dla Niemiec, która szła do wyborów z hasłem rozliczenia Angeli Merkel za decyzję o zaproszeniu migrantów do Niemiec. Podobny wniosek płynie z ostatnich wyborów prezydenckich we Francji, gdzie kandydatka prawicowego Frontu Narodowego osiągnęła drugi wynik.

Przymusowa relokacja
We wrześniu 2015 roku, przez radę Unii Europejskiej zostało przyjęte postanowienie o relokacji 120 tys. uchodźców. Przeciwko kwotowemu rozmieszczeniu uchodźców były m.in. Czechy, Słowacja, Rumunia oraz Węgry, natomiast Finlandia wstrzymała się od głosu. Bezpośrednio po posiedzeniu władze Słowacji oświadczyły, że ich kraj nie podporządkuje się decyzji o relokacji i zaskarży ją przed unijnym trybunałem. Na podobny krok zdecydowały się również Węgry. Obecna ekipa rządząca Polski, zdecydowała się wycofać z poparcia udzielonego dla tej decyzji za czasów rządów Platformy Obywatelskiej i postanowiła wpierać Bratysławę i Budapeszt przed Trybunałem UE.
Niespełna kilkanaście dni temu unijny Trybunał Sprawiedliwości wydał postanowienie, na mocy którego stwierdził iż unijne instytucje zgodnie z obowiązującymi traktatami mają prawo do podejmowania wszelkich środków tymczasowych, jakim była decyzja o obowiązkowej relokacji uchodźców w sytuacjach nadzwyczajnych, m.in. takich jak masowy napływ wysiedleńców. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej odrzucił też skargi Słowacji i Węgier w sprawie obowiązkowej relokacji uchodźców.
Ponadto unijni sędziowie stwierdzili, że pomimo iż sama decyzja była restrykcyjna, bo dotyczyła obowiązkowych kwot uchodźców jakie miały przyjąć poszczególne państwa członkowskie, to była w pełni zasadna i właściwa, ponieważ tego wymagała ówczesna sytuacja. Takie postanowienie oznacza, że żadne państwo członkowskie nie będzie mogło kwestionować już decyzji rady Unii Europejskiej z 2015 roku.

Unijne ultimatum
W sprawie odmowy relokacji uchodźców przeciwko Polsce toczy się postępowanie Komisji Europejskiej o naruszenie unijnego prawa. Co rusz pojawiają się nowe groźby ze strony urzędników europejskich o nałożeniu wysokich sankcji na państwa, które nie zgadzają się na relokację. W ostatnich miesiącach Bruksela, straszyła drakońskimi karami finansowymi, które miały wynosić 250 tys. euro za każdego nieprzyjętego uchodźcę, które trafiłyby do kraju, który przyjmie danego migranta. Jako, że Polska odmawia przyjęcia blisko 7 tys. imigrantów ubiegających się o azyl, łącznie mogłaby zostać obciążona karą ponad 7 mld złotych. Stanowisko polskiego rządu w tej sprawie jest nadal niezmienne i jak mówi premier Beata Szydło: „nie ma w tej chwili możliwości, aby do Polski byli przyjmowani uchodźcy i na pewno nie zgodzimy się na narzucanie Polsce, ani innym krajom członkowskim jakichkolwiek przymusowych kwot”. Podejście rządzących jest słuszne. Bezpieczeństwo obywateli naszego kraju powinno być dla rządzących wartością nadrzędną, dlatego nawet gdybyśmy zostali obciążeni karami finansowymi, rząd Beaty Szydło nie powinien się ugiąć pod wyrokiem Trybunału – winien trwać przy swoim stanowisku i uregulować zasądzone kwoty pieniężne.

Co na to Polacy?
W maju bieżącego roku Centrum Badania Opinii Społecznej zbadało opnie Polaków na temat przyjmowania przez Polskę uchodźców z Afryki i państw Bliskiego Wschodu. Zdecydowana większość, bo niemal aż 3/4 (46 proc.) badanych nie chce, by Polska jako kraj przyjmowała uchodźców, za przyjmowaniem opowiada się tylko 25 proc. z czego większość stanowią umiarkowani zwolennicy, a 5 proc. nie ma w tej kwestii zdania. Najliczniejszą grupę przeciwników przyjmowania uchodźców stanowią zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości – aż 91 proc. Podobne zdanie mają wyborcy Kukiz’15 i Partii Wolność Janusza Korwin-Mikke. Przeciwnych przyjmowaniu uchodźców jest odpowiednio 89 proc. i 85 proc. sympatyków tych partii.
Wyzwanie dla Europy
Europa w swojej historii musiała sobie radzić z wielkim falami migracji i wyszła z tych potyczek zwycięsko. Jednak od tamtej pory czasy diametralnie się zmieniły i największą przeszkodą w wypracowaniu wspólnej unijnej polityki azylowej i imigracyjnej jest opór społeczeństwa wobec imigrantów wyznających islam, którzy wśród europejskich obywateli postrzegani są jako zagrożenie dla europejskiej kultury. To ogromna bolączka Unii Europejskiej ponieważ taka postawa, jest całkowitym zaprzeczeniem liberalnych wartości, które są głównym filarem europejskiej wspólnoty.

Populizm polityków europejskich
W maju bieżącego roku Donald Tusk, jako Przewodniczący Rady Europejskiej, zagroził Polsce sankcjami, jeżeli ta nie weźmie udziału w programie relokacyjnym. W podobnym tonie wypowiadają się pozostali unijni urzędnicy, na czele z szefem Komisji Europejskiej. Oceniając te słowa warto przypomnieć słowa francuskiego teologa Françoisa Fénelona, o których najwyraźniej były polski premier zapomniał, iż: „groźby, po których nie następuje kara, budzą lekceważenie”. Donald Tusk wskazał, iż Polska odmawiając partycypacji w przyjmowaniu uchodźców narusza podstawowe wartości Unii Europejskiej. Przypomnieć w tym miejscu należy, że o ile teoretycznie w przypadku naruszenia wartości europejskich można obciążyć sankcjami państwo naruszające, o tyle w praktyce jest to niewykonalne. Aby Rada Europejska mogła stwierdzić poważne i stałe naruszenie wartości Unii Europejskiej, konieczne jest uzyskanie jednomyślności w głosowaniu, a to przy 28 państwa niemożliwe do osiągnięcia.

 

Autorka jest absolwentką dziennikarstwa i komunikacji społecznej Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach oraz dziennikarką amerykańskiej grupy Wydawniczej IDG Poland S.A. Specjalizuje się w analizach rynku medialnego, zagadnienia wpływu mediów na politykę, w swoich publikacjach porusza sprawy społeczno-polityczno-ekonomiczne.

Dodaj komentarz