Fot: pixabay.com
Nowy prezydent Republiki, Emmanuel Macron, staje przed dylematem, jak sformułować politykę energetyczną Francji, w perspektywie najbliższych 10 – 15 lat. W trakcie kampanii wyborczej poparł wypracowany przez poprzednią ekipę Pałacu Elizejskiego ideę nowego miksu energetycznego, w którym atom ma mieć, około 2025 roku, zaledwie 50 proc. udział w produkcji energii elektrycznej.
dr Łukasz Tolak – Oznacza to konieczność zamknięcia najstarszej elektrowni jądrowej w Fessenheim i potrzebę zastąpienia jej innymi, najlepiej odnawialnymi źródłami energii. Od czasu katastrofy w japońskiej Fukushimie, atom ma wyraźnie „pod górę”, a wielka, licząca 58 reaktorów, francuska flota starzeje się nieubłaganie.
Finansowa katastrofa
Francja jest przymusem w bez-emisyjnej produkcji energii elektrycznej. Z paliw kopalnych pochodzi zaledwie 7 procent całego jej wolumenu, a kraj pełni rolę istotnego eksportera prądu. Wynik ten był i jest możliwy do uzyskania, dzięki największemu w Europie kompleksowi nuklearnemu, który odpowiada za ponad 75 proc. produkcji energii elektrycznej. Tylko w 2014 roku, francuska energetyka wyeksportowała ponad 65TWh energii, zaś w 2015 – 64TWh. Oznacza to dodatkowe wpływy na poziomie około 3 mld euro!
Dlaczego zatem jest tak źle, skoro jest tak dobrze? Francuski przemysł jądrowy boryka się z ogromną ilością problemów technologicznych oraz finansowych. Obecnie wykorzystywane reaktory, ze względu na wiek, wymagają coraz większych nakładów, jak również kosztownego procesu przedłużania eksploatacji. Zainicjowany na początku poprzedniej dekady plan wymiany mocy wytwórczych i wprowadzenie nowej generacji reaktorów EPR, to delikatnie mówiąc, finansowa katastrofa. Jednostka referencyjna – reaktor Flamanville 3, którego budowę rozpoczęto w 2007 roku, miał rozpocząć pracę pięć lat później. Do chwili obecnej reaktor przechodzi testy, a realny termin jego przyłączenia do sieci, to rok 2019! Początkowy budżet zakładał budowę reaktora za 3,3 – 3,55 mld Euro (2008), obecne szacunki wskazują na ostateczny koszt w granicach około 10,5 mld Euro. Oznacza to trzykrotne przekroczenie budżetu. Podobnie katastrofalny okazał się projekt budowy EPR-a w Finlandii, który zaprowadził francuską Arevę na salę sądową.
Transformacja energetyczna
Rosnące koszty utrzymania oraz problemy z ostatecznym ukończeniem reaktorów generacji III+, doprowadziły francuskiego championa na krawędź upadku. Reakcją był proces przejęcia w dwa lata temu biznesu atomowego Arevy, przez państwowego giganta EDF i objęcie go rządowym programem ratunkowym, szacowanym, w 2017 roku, na około 4,5 mld euro.
W tych okolicznościach, dyskutowany i ogłoszony w 2014 roku, przez rząd prezydenta Holland, plan obniżenia udziału atomu w produkcji energii elektrycznej do 50 proc., wydawał się w pełni uzasadniony. Wspomniany poziom miał być osiągnięty do 2025 roku. Oznacza to możliwość wycofania na początku następnej dekady najstarszych, ponad 40 letnich reaktorów, bez potrzeby dalszego przedłużania ich eksploatacji lub kosztownej wymiany. W sierpniu 2015 roku zainicjowano program transformacji energetycznej, zakładający docelową redukcję emisji gazów cieplarnianych o 40 proc. (w stosunku do 1990 roku); w 2030 docelowy wzrost udziału OZE do 32 proc.; i wreszcie redukcję udziału atomu do 50 proc. w 2025 roku. Prezydent Macron, w trakcie kampanii wyborczej popierał ten pomysł. Co więcej, nominowany na nowego ministra energii, Nicolas Hulot, jest znanym przeciwnikiem atomu, co zdawało się potwierdzać determinację nowego prezydenta. Minister energii, w odróżnieniu od swojej poprzedniczki, Ségolène Royal, jest zwolennikiem całkowitego odejścia – w perspektywie średniookresowej – od atomu, czemu dał wyraz w wywiadach prasowych. W czerwcu, minister podtrzymał obietnicę realizacji przyjętego planu. Jego realizacja może ulec jednak istotnemu opóźnieniu.
Przewidywalne źródło energii
Premier Edouard Philippe jest znany ze swoich pro-atomowych poglądów – w swoim czasie pracował dla Arevy. Pojawiają się także głosy, uznanych naukowców, a nawet gorących zwolenników OZE, wskazujące, że plan forsowany przez ministra energii jest chybiony i może przynieść skutki odwrotne od zamierzonych. Jednym z nich jest opublikowany w lipcu list otwarty 45 naukowców oraz przedstawicieli elit, wzywających prezydenta Macrona do zaniechania działań mających na celu odejście od energetyki jądrowej.
To co wydaje się proste i logiczne, nie musi być takie po dokładniejszej analizie. Odnawialne źródła energii (wiatraki i fotowoltaika), nie są w stanie wypełnić luki, jaka powstanie po wycofaniu z użycia reaktorów jądrowych. Wynika to z braku możliwości kontroli czasu, a także ilości produkowanej energii, przez panele fotowoltaiczne i turbiny wiatrowe. Na tym tle nawet najstarsze reaktory francuskie z ponad 70 proc. dostępnością mocy zainstalowanej (współczynnik ten w najlepszych w Europie elektrowniach fińskich przekracza momentami 90 proc.), są zdecydowanie bardziej przewidywalnym źródłem energii.
Paradoks: energia zielona czy brunatna?
Doskonałym przykładem chybionych działań są Niemcy. Przyspieszone i motywowane politycznie wycofywanie energetyki jądrowej, spowodowało realną stagnację w redukcji emisji CO2 po 2009 roku. Wszystko to stało się, przy spektakularnym wzroście mocy, jak również ogromnych nakładach finansowych na fotowoltaikę i turbiny wiatrowe. Okoliczności te wynikają z potrzeby wspierania OZE przez konwencjonalne źródła: gaz oraz węgiel brunatny. W ten sposób gospodarka niemiecka może poszczycić się najwyższym poziomem emisji gazów cieplarnianych w Europie…. Ze względu na swoją charakterystykę, wycofywany atom jest zastępowany przez elektrownie gazowe oraz węglowe, gwarantujące podobny poziom dostępności…
Paradoks ten stawia Francję i prezydenta Macrona w bardzo trudnej sytuacji. Obecnie, proponowana zmiana oznacza likwidację – wg różnych ocen – do 18 istniejących reaktorów, i potrzebę instalacji od 40 do nawet 75GW mocy w OZE! Abstrahując od skali przedsięwzięcia (właściwie niemożliwego do realizacji w perspektywie dekady), instalacje wiatrowe, a także fotowoltaika, i tak nie zagwarantują stabilności oraz pewności dostaw, jaką dają reaktory jądrowe. Prezydent i jego ekipa ma zatem bardzo poważny orzech do zgryzienia – muszą znaleźć sposób, by to co zielone nie stało się brunatne. Francja z atomem raczej szybko się nie pożegna.
Autor jest przewodniczącym zarządu Fundacji FIBRE, politologiem i prawnikiem, specjalizuje się w geopolityce i problematyce międzynarodowej: zwłaszcza w sprawach związanych z funkcjonowaniem Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych, oraz Bliskiego Wschodu, jak również Azji; znakomicie też orientuje się w sytuacji Francji i Wielkiej Brytanii. Posiada również rozległą wiedzę i specjalizuje się w zakresie tematów takich jak: terroryzm, energia atomowa, broń jądrowa, jak również polityka paliwowa oraz gazowa.
Jest wykładowcą renomowanej prywatnej uczelni Collegium Civitas w Warszawie. Posiada tytuł naukowy doktora nauk politycznych.