Takie twierdzenie wydaje się na pierwszy rzut oka absurdalne. Ale to właśnie błąd wynikający z oceniania rzeczywistości, poprzez pryzmat świata zdominowanego przez nowe media. W polityce, szczególnie w grze dyplomatycznej, rozgłosu można co najwyżej planowo używać. Ale jak grać ciszą by wygrać? Kto to potrafi?
Jerzy Mosoń – Wybitny francuski dyplomata, Charles-Maurice de Talleyrand, zwykł mawiać, że: „Człowiek obdarowany został mową po to, aby ukryć swoje myśli”. Coś w tym jest, ale lepiej wierzyć, że Talleyrand miał na myśli polityka bądź dyplomatę, a nie każdego z nas… Ten sam człowiek, o czym pisał Harold Nicolson w książce „Dyplomacja: Podstawowy Przewodnik Postępowania we Współczesnych Sprawach Zagranicznych” instruował przyszłych ambasadorów Francji: „Nie pozwalaj podniecać się swoją pracą”.
Kamera rozwiązuje język
Cóż, gdyby przyjrzeć się aktywności wielu współczesnych dyplomatów, w tym polskich, nie trzymają się oni sztywno wspomnianych zaleceń. Być może mają trudniej, bo obiektyw kamery lub przystawiony mikrofon, potrafią niekiedy wyciągnąć z delikwenta więcej informacji aniżeli wyszukane tortury. Skrywaniu myśli nie sprzyjają też media społecznościowe, a że są one pułapką niebezpieczną również dla niektórych funkcjonariuszy służb lub żołnierzy jednostek specjalnych, potwierdzają częste doniesienia o dekonspiracji osób, które tożsamość powinny chować niczym zakonnica cnotę. Oduczyć paplania zbytniego albo bez sensu, oduczyć jednak dużo trudniej, niż znaleźć osobę, która podchodzi do mediów, jak to narzędzi służących wykonaniu zadania.
Od marketingu do strategii
Biznes również nie ma wątpliwości. Dla przykładu: ilekroć na rynku ma pojawić się nowy model telefonu, samochodu, czy komputera, informacje płynące w eter są dystrybuowane stopniowo. Zdaje się, że największe koncerny umiejętnie korzystają w tym obszarze ze strategów public relations (nie mylić z PR-owcami, którzy mają jedynie wykonywać plan nakreślony przez elitę tego zawodu). Najbardziej ambitni uczą się od marki Apple, która do perfekcji opanowała grę informacyjną w działaniach marketinowych. Jej celem jest zapisywanie jak największej liczby klientów w kolejce po kolejne urządzenie, którego cena bywa nieprzyzwoicie wysoka. Od lat łapie się na to każdy gadżeciarz. Tak, jak wielkie korporacje korzystają z najlepszych strategów PR, tak samo niektóre państwa mogłyby się posiłkować elitą elit w tym zawodzie.
Choroba młodego wieku
Problem państw o dość młodej gospodarce rynkowej, czyli takich jak Polska, to brak wystarczającej grupy specjalistów, którzy mogliby już teraz wesprzeć swoje państwo w budowaniu strategii działania. Ktoś powie, jak to? Przecież Polska PR-em stoi! Fakt, w ostatnich latach agencje PR zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu. Niektóre z nich, słynne zagraniczne podmioty takie jak Edelman, zdecydowały się nawet ustąpić pola innym, po wcześniejszym wieloletnim przygotowywaniu gruntu pod lokalny rynek public relations. Ale to wciąż jeszcze nie ten poziom, który można zaobserwować w Niemczech, w Szwecji, czy wreszcie w USA. Wciąż też agencje chętnie sięgają po „wypalonych” zawodowo dziennikarzy, którzy niezmiennie wprowadzają do ich działań wartość dodaną, zarówno w obszarze budowy strategii, jak i zwykłej codziennej pracy polegającej na „produkcji” informacji prasowych.
Prastiż i patriotyzm
Warto też mieć świadomość, że o ile od początku lat 90. XX wieku, w Polsce działał już wolny rynek, to public relations wyszło z powijaków dopiero dekadę temu. I wciąż, mimo wszystko, dominują na nim podmioty zagraniczne, tj. Fleishman-Hillard, czy Weber Shandwic, określające kierunek jego rozwoju. O sukcesach firm z tej branży, poszczególnych osób reprezentujących polskie oraz zagraniczne podmioty można dowiedzieć się z portalu Proto.pl, który od lat jest wiodącym podmiotem informacyjnym w tej branży.
Oznacza to, że grupa potencjalnych analityków PR mogących wesprzeć polskich dyplomatów czy służby wywiadowcze, jest stosunkowo niewielka i powinna rekrutować się z grupy 40-latków, czyli dostatecznie wyedukowanych w swoim fachu, doświadczonych, i na tyle zaspokojonych finansowo fachowców, by traktować służbę dla państwa w kategoriach prestiżu, a przede wszystkim spełnienia obywatelskiego obowiązku. To o tyle ważne, że wysokiej klasy urzędnik państwowy musi zadowolić się pensją kilkukrotnie niższą niż menedżer wysokiego szczebla wyróżniającej się agencji PR.
Autor jest ekspertem ds. polityki zagranicznej, dyplomacji, oraz geopolityki. Publikuje w Kwartalniku Geopolitycznym „Ambassador” oraz czasopismach prawniczych, m.in. w prestiżowym branżowym miesięczniku „Radca prawny”. W przeszłości pełnił funkcję redaktora naczelnego magazynu „Gentleman”, był stałym komentatorem „Gazety Finansowej” oraz magazynu „Home&Market, wcześniej pracował w „Rzeczypospolitej”. Jest także reżyserem i producentem filmów.