Systemowy kryzys – co dalej z NPT i rozbrojeniem jądrowym?

Fot: pixabay.com

Wycofanie się USA z porozumienia jądrowego z Iranem, a także szczyt w Singapurze spowodowały chwilowy powrót na nagłówki agencyjne „atomowego grzyba”. Wydarzenia te są jednak jedynie niewielkimi fragmentami, dużo większego problemu, który zwie się erozją światowego systemu zapobiegania proliferacji broni jądrowej oraz brakiem postępów w atomowym rozbrojeniu. Uważna obserwacja historii ostatnich 25 lat i obecnych trendów, nie napawa optymizmem. 

dr Łukasz Tolak – Obecny model zapobiegania proliferacji broni jądrowej, jest produktem zimnej wojny i jako taki nie uległ realnej zmianie, na przestrzeni niemal pół wieku. Jego podstawą jest Traktat o Nierozprzestrzenianiu Broni Jądrowej (NPT), który wszedł w życie w 1970 roku.  Traktat ten był bez wątpienia sukcesem, gwarantującym w swoim czasie realne ograniczenie wielkości klubu atomowego. Tak bez wątpienia było do rozpadu ZSRR. Koniec lat 80. XX wieku i cała dekada lat 90., zdawały się być przesiąknięta optymizmem szansą na realne wzmocnienie światowych wysiłków, na rzecz świata wolnego od broni jądrowej. 

Gasnący optymizm

Zbliżenie między Moskwą i Waszyngtonem zaowocowało wejściem w życie bilateralnych traktatów rozbrojeniowych INF i Start I, które w sposób istotny ograniczyły wielkość arsenałów. Na fali końca zimnej wojny wzmożono także wysiłki, zmierzające do wzmocnienia reżimu zapobiegania proliferacji broni jądrowej. Dowodem na to było m.in. zakończenie nuklearnego wyścigu między Brazylią oraz Argentyną, jak również ostateczna rezygnacja Republiki Południowej Afryki z istniejącego arsenału jądrowego – jedyny taki przypadek w historii. W 1995 roku udało się przedłużyć na czas nieokreślony okres obowiązywania traktatu NPT, a w 1996 roku wyłożono do podpisu Traktat o Całkowitym Zakazie Prób z Bronią Jądrową (CTBT), który miał w istotny sposób wzmocnić nieproliferacyjny reżim. 

Urzędowy optymizm społeczności międzynarodowej, został jednak szybko skonfrontowany z szarą rzeczywistością. Zahamowaniu uległ proces rozbrojeniowy – traktaty START II i III nie weszły w życie. Dalsze ograniczenia wielkości arsenałów jądrowych wynikało z chęci ograniczenia kosztów w nowej rzeczywistości geopolitycznej, a nie dobrej woli atomowych mocarstw. W 1998 roku do klubu mocarstw jądrowych definitywnie dołączyły Indie i Pakistan, stając jednocześnie na krawędzi potencjalnego konfliktu atomowego. Pomimo wysiłków, nie udało się także zatrzymać postępów programu jądrowego Korei Północnej. 

Porażka polityki bezpieczeństwa

Dwie kadencje prezydentury George W. Busha upłynęły na walce z terroryzmem i widmem wykorzystania broni masowego rażenia przez ekstremistów islamskich. Jednocześnie USA, szukając sojuszników, zaakceptowały de facto jądrowy status Indii (zniesienie ograniczeń we współpracy na polu energetyki jądrowej), przyczyniając się tym samym do istotnego osłabienia systemu zapobiegania proliferacji, które Hindusi budowały konsekwentnie od początku lat 70. XX wieku.

Ostatnim impulsem na drodze do świata bez broni jądrowej był okres prezydentury Baracka Obamy, który zaowocował spóźnionym traktatem rozbrojeniowym z Rosją  (tzw. Nowy Start) oraz czterema szczytami jądrowymi. Ich agenda dotyczyła jednak nie całkowitego rozbrojenia jądrowego, a tylko wysiłków na rzecz bezpieczeństwa jądrowego i zmniejszenie ryzyka terroryzmu. Do niewątpliwych sukcesów Obamy, zaliczyć można bez wątpienia, finalizację porozumienia jądrowego z Iranem. Traktat odsunął w czasie widmo budowy broni jądrowej przez Teheran. Problem nie został jednak całkowicie rozwiązany, a losy traktatu pozostają niepewne ze względu na decyzję obecnej administracji Stanów Zjednoczonych.

Pat w rokowaniach

To co umyka jednak światowej opinii publicznej, to powolny, aczkolwiek konsekwentny, proces erozji sytemu zapobiegania proliferacji oraz pat w rokowaniach rozbrojeniowych. Konferencja przeglądowa NPT w 2015 roku, zakończyła się totalną klapą, uwidaczniając głębokie różnice zdań między mocarstwami jądrowymi, a większością państw nieatomowych. W trakcie jej trwania, z całą ostrością wrócił problem braku postępów w procesie rozbrojeniowym, jak również kwestia budowy strefy bezatomowej na Bliskim Wschodzie. Perspektywy następnej konferencji, planowanej na rok 2020, także nie są optymistyczne. Od ponad 20 lat traktat CTBT nie wszedł w życie i nic nie wskazuje, by stan ten miał się wkrótce zmienić. Rokowania nad nowym porozumieniem, dotyczącym zakazu produkcji materiałów rozszczepialnych (FMCT), utknęły na wiele lat w ONZ – udowadniając jak rozbieżne są w tej sprawie stanowiska mocarstw atomowych. 

Napięcia będą rosły

Największym problemem, wskazującym na brak woli rozbrojenia, jest jednak intensywny proces modernizacji arsenałów jądrowych, realizowany przez wszystkich członków atomowego klubu. Dotyczy to zarówno Rosji, która od ponad dekady próbuje – dużym nakładem sił i środków – utrzymać parytet z USA, jak i Waszyngtonu, który za rządów nagrodzonego pokojowym Noblem Obamy, przygotował plan modernizacji arsenałów jądrowych wyceniany na bilion dolarów. Pozostałe kraje atomowe, często bez większego rozgłosu, także modernizują swoje arsenały. Proces ten oznacza, że broń jądrowa pozostanie w służbie niemal do końca XXI wieku. Wzmocnieniem złych trendów jest zatrzymanie dialogu między USA i Rosją, w kwestii nowego traktatu rozbrojeniowego. Obecny traktat tzw. Nowy Start, przestanie obowiązywać najdalej w lutym 2026 roku. Sytuacja geopolityczna daleka jest jednak od nastrojów z końca zimnej wojny i dalsze redukcje wydają się obecnie bardzo mało prawdopodobne. Regresu nie powstrzymają inicjatywy podejmowane na forum ONZ (Traktat o zakazie broni jądrowej) – zignorowany przez kraje atomowe czy też działania Międzynarodowej Kampanii na rzecz Zniesienia Broni Nuklearnej (pokojowy nobel w 2017 roku). Są one jedynie objawem rosnącego sprzeciwu światowej opinii publicznej wobec obowiązującego stanu faktycznego. Jedyną reakcją krajów atomowych, jest wezwanie do wzmocnienia obecnie obowiązującego reżimu, który ze swej natury premiuje kraje atomowe. Bez nowej inicjatywy mocarstw jądrowych, napięcia będą rosły, co może doprowadzić do zaprzepaszczenia wysiłków ostatniego półwiecza, a przede wszystkim utraty kontroli nad procesem rozprzestrzeniania broni jądrowej – przypadek koreański jest w tym kontekście niezwykle pouczający. 

Autor jest przewodniczącym zarządu Fundacji FIBRE, politologiem i prawnikiem, specjalizuje się w geopolityce i problematyce międzynarodowej: zwłaszcza w sprawach związanych z funkcjonowaniem Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych, oraz Bliskiego Wschodu, jak również Azji; znakomicie też orientuje się w sytuacji Francji i Wielkiej Brytanii. Posiada również rozległą wiedzę i specjalizuje się w zakresie tematów takich jak: terroryzm, energia atomowa, broń jądrowa, jak również polityka paliwowa oraz gazowa.
Jest wykładowcą renomowanej prywatnej uczelni Collegium Civitas w Warszawie. Posiada tytuł naukowy doktora nauk politycznych. 

Dodaj komentarz