Atomowy długi marsz Zachodu

Ostatnie miesiące 2024 roku przyniosły kilka ciekawych newsów dotyczących postępu w implementacji technologii jądrowych w przyszłym, zeroemisyjnym globalnym mixsie energetycznym. Co ciekawe, najgłośniej słychać było o nowych pomysłach gigantów technologicznych, którzy zdają się skłaniać ku energetyce jądrowej jako wiarygodnym, bezemisyjnym źródle energii. W najbliższej dekadzie działania te, mają zaspokoić rosnące skokowo potrzeby energetyczne potentatów branży wysokich technologii.

dr Łukasz Tolak – decyzje Googla, Microsoft czy Amazona, nie są jednak jedynymi jaskółkami nadchodzących zmian. Zachód – głównie USA, stara się wypełnić technologiczną lukę, jaka w ostatnich trzech dekadach powstała w możliwościach przemysłowych i know-how dotychczasowych liderów branży jądrowej. Czas ku temu najwyższy zważywszy, że średni wiek amerykańskich reaktorów (wciąż największej floty na świecie) przekroczył już 42 lata! 56 reaktorów francuskich ma już także niemal cztery dekady, a budowa pierwszego z następców (EPR we Flamanville) to istny koszmar każdego inżyniera, że o finansach nie wspomnę. Bez gorączkowego procesu przedłużenia certyfikacji obecnych reaktorów, już dzisiaj trzeba by się pożegnać z większością budowanych w latach 70-tych i 80-tych jednostek. Procesy wydłużenia pracy obecnej floty idą pełną parą, ale to nie rozwiązuje problemu. Daje zaledwie mniej więcej dekadę na podjęcie próby rozwiązania problemu. Wyzwania są jednak ogromne. W 2022 roku w samej tylko Unii, gdzie elektrownie jądrowe posiada 13 państw, udział atomu w produkcji energii elektrycznej spadł o ponad 16%! Pamiętać jednak należy, że mimo tego spadku, ponad 1/5 całości wolumenu produkcji prądu w Unii pochodzi z reaktorów jądrowych! W perspektywie najbliższych dwóch dekad niezbędna będzie wymiana kilkudziesięciu jednostek. Jeśli to nie nastąpi, nawet nadzwyczajne inwestycje w OZE, nie wypełnią luki w produkcji zeroemisyjnej energii. Oznaczać to będzie zagrożenie dla planów zielonej transformacji, a może także doprowadzić do zachwiania bezpieczeństwa energetycznego Unii. Bruksela nie jest jednak jedyną, która ma przed sobą twardy orzech do zgryzienia. Podobny problem mają planiści przy Downing Street, rząd Japonii czy wspomniany wyżej dotychczasowy lider USA. Cały, szeroko rozumiany zachód, musi w końcu odpowiedzieć na pytanie, czy i w jakim stopniu energetyka jądrowa będzie mieć swój udział w zeroemisyjnej transformacji. Na papierze wygląda to dobrze, zdaniem wiodących instytucji międzynarodowych, zajmujących się problemem globalnej transformacji energetycznej, atom ma przyszłość i w większości analizowanych scenariuszy zajmuje istotne miejsce na ścieżce do zeroemisyjnej energetyki. Także powolna zmiana opinii sektora finansowego może budzić umiarkowany optymizm.

Dodaj komentarz