Jest to jednak równanie, z wciąż dużą liczbą niewiadomych, a jak wiemy, elity w krajach demokratycznych nie lubią podejmować niepopularnych, a przede wszystkim ryzykownych decyzji. Przegląd dotychczasowych doświadczeń i zagrożeń daje ogląd karkołomności wyzwania.
Inwestycje związane z wprowadzeniem do eksploatacji reaktorów generacji III i III+, poza nielicznymi wyjątkami, przynosiły jedynie niekończące się budowy, ogromną ilość problemów technicznych i katastrofalne – czasami nawet czterokrotne przekroczenia budżetów! Ryzyko i perspektywa zwrotu z inwestycji liczonego w dekadach, podnosiło koszty kredytu i odstręczało kapitał prywatny od angażowania się w tak potrzebne projekty. Czarnobyl i Fukushima nie przysporzył popularności energetyce jądrowej, skłaniając niektóre rządy do szybszego wyjścia z atomowej ścieżki, mimo niezaprzeczalnych zalet już istniejących elektrowni. Kazus niemiecki nie wymaga nawet komentarza.
Patrząc na ostanie 30-lat, można śmiało skonstatować, że na szeroko pojętym zachodzie mieliśmy do czynienia z całkowitą klęską idei rozwiązania problemu przez niewidzialną rękę rynku. Okazała się ona bezsilna. Inwestorzy szukali szybszego zwrotu z kapitału przy mniejszym poziomie niepewności i ryzyka wizerunkowego. Pauza inwestycyjna, jaka miała miejsce w tym okresie spowodowała przede wszystkim degradację zdolności przemysłowych i poważne kłopoty finansowe najważniejszych firm branży. Francuska Areva potrzebowała interwencji rządu i kilkunastu miliardów euro. Westinghouse Electric Company, ogłosił upadłość i także zmienił właściciela. Hinkley Point C (2 reaktory EPR) – kluczowa dla brytyjskiego atomu inwestycja, nie ruszyłaby z miejsca bez zaangażowania kapitału chińskiego i gwarancji rządu. Oceniana początkowo na 18 mld funtów inwestycja przekroczy budżet ponad dwukrotnie! Opóźnienie ocenia się na 4 do 6 lat. Japonia, do dziś nie wyszła z traumy Fukushimy choć wydaje się, że japoński przemysł jądrowy przetrwa i wyjdzie na prostą.
Wszystko to w sytuacji, gdy wyzwania klimatyczne wymagają natychmiastowego rozpoczęcia redukcji emisji gazów cieplarnianych, a wszystkie scenariusze potencjalnego wyhamowywania tempa wzrostu temperatury globalnej przewidują proces elektryfikacji gospodarki światowej – trend już widać w statystykach. Na gruncie europejskim wielki ból głowy powoduje niepokój o przyszłość przemysłów wysokoemisyjnych, które potrzebują ogromnych ilości taniej i stabilnej energii, a także ciepła przemysłowego. Jeśli nie uda się ich dostarczyć, perspektywy będą ponure, a postulowany proces reindustrializacji okaże się mrzonką.
To wszystko w warunkach rosnącej konkurencji Chin i Rosji, które zdają się obecnie bezwzględnie dominować w atomowym wyścigu. Obecnie w Chinach pracuje 56 dużych reaktorów jądrowych, a w budowie znajduje się następnych 29! W Europie budujemy 3…
Rosja, mimo poważnych kłopotów związanych z wojną kontynuuje, choć z opóźnieniem, realizacje wymiany reaktorów jądrowych. Przy 36 pracujących reaktorach, w budowie znajdują się 4 następne, a program jądrowy wydaje się mieć stabilną przyszłość. Najważniejsze jest jednak to, że oba kraje wyprzedzają konkurencję w implementacji najnowszych rozwiązań w zakresie technologii jądrowej. Rosja jest liderem w komercjalizacji technologii reaktorów na neutronach prędkich powielających (program: Proryw – przełom). W Chinach od 2023 roku działa pierwszy komercyjny blok wysokotemperaturowego reaktora chłodzonego gazem – 2 reaktory HTGR (HTR-PM), będący pierwszą komercyjną instalacją o cechach reaktorów IV generacji. Oba wskazane projekty są wynikiem programów badawczo-rozwojowych realizowanych konsekwentnie od lat. Zachód, nie może pochwalić się obecnie podobnymi osiągnięciami i będzie potrzebował od 5 do 10 lat na wprowadzenie podobnych rozwiązań.
Dlatego cieszą informacje wskazujące na próby zdefiniowania przyszłości atomu i wzrost zainteresowania nowymi projektami. Obecnie w USA, Kanadzie i wiodących krajach europejskich, rozwijanych jest kilkadziesiąt programów małych reaktorów modułowych (SMR) i wybranych technologii IV generacji. Ich poziom zaawansowania jest różny, ale część z nich jest już dojrzała technologicznie i pierwszych jednostek referencyjnych możemy spodziewać się przed końcem obecnej dekady. Rośnie także zainteresowanie i wsparcie ze strony instytucji finansowych, które sygnalizują zainteresowanie finansowaniem tych inwestycji. Wydaje się, że po latach banicji atom ma szanse wrócić na salony. Kraje zachodnie i ich elity polityczne, czeka wyjątkowo bolesny proces nadrabiania wieloletnich zaniedbań. Czeka nas długi marsz.