Fot: pixabay.com
W kontekście wydarzeń w Hiszpanii, a przede wszystkim separatystycznych dążeń Katalonii, warto chyba przypomnieć mój tekst dla Magazynu Geopolitycznego „Ambassador” sprzed dwóch lat. Można powiedzieć: „słowo ciałem się stało”.
Europa wielu wymiarów
Ostatnie wydarzenia na świecie, determinują dyskusję o Europie, o jej kształcie i przyszłości. Jaki powinien być optymalny model wspólnoty europejskiej? Czy to z czym mamy do czynienia aktualnie będzie w stanie przetrwać? Czy formuła unijna sprawdza się?
Roman Mańka – Fala uchodźców nadciągająca na Stary Kontynent, a także kryzysy – ukraiński oraz syryjski – obnażyły skuteczność Unii Europejskiej, pokazały bezwolność tej organizacji. Ta formuła integracji nie sprawdza się, a poza tym wywołuje napięcia wewnętrzne.
Brak spójności
Istniejącą sytuację najlepiej opisuje pojęcie Europy wielu prędkości, ukute w trakcie wielkiego kryzysu gospodarczego z lat 2008 i 2012, ale chodzi o coś głębszego, i o wiele bardziej poważnego niż tylko aspekt gospodarczy.
Europa znalazła się w stanie wielowymiarowej asymetrii. Cechuje się funkcjonowaniem wielu niespójności. To jest właśnie podłoże obecnego kryzysu i jej słabości.
Po pierwsze, Stary Kontynent jest niespójny gospodarczo. Boryka się nie tylko z podziałem na starą (EWG) i nową Unię Europejską, ale również z polaryzacją, która mocno uwidoczniła się podczas wielkiego kryzysu gospodarczego, czyli na bogatą Północ i biedne Południe.
Pod względem gospodarczym Europa nie pędzi z jednakową prędkością. Kraje takie jak Grecja, Portugalia, Hiszpania, Włochy, mają świadomość, iż rozwijają się wolniej.
Poza tym, Wschód nie nadąża za Zachodem. Państwa, które w epoce żelaznej kurtyny znajdowały się w strefie gospodarek socjalistycznych, odbiegają poziomem życia, od standardu zachodnioeuropejskiego. I minie jeszcze wiele lat zanim nastąpi pełna konwergencja, o ile w ogóle będzie miała miejsce.
Po drugie, Europa jest rozhermetyzowana strukturalnie, instytucje polityczne nie są paralelne: z jednej strony na poziomie kontynentalnym zostały powołane instytucje wspólnotowe i formalnie postępuje integracja kontynentalna; z drugiej, na poziomie lokalnym w dalszym ciągu podmiotem polityki są państwa narodowe. Cała polityka europejska kręci się wokół państw narodowych.
Gdy wniknie się w zjawisko integracji głębiej widać zaczątek rozkładu, erozji. Równolegle do procesów integracji, rozwijają się tendencje dezintegracyjne.
W ramach integracji europejskiej można wyróżnić trzy wymiary, jakby trzy piętra na których zachodzą procesy integracyjne.
Na poziomie kontynentalnym, formalnie, ale również realnie postępuje integracja. Powstało wspólne państwo kontynentalne, pod nazwą Unia Europejska. Powołano do życia instytucje oraz struktury wspólnotowe. Są one mało skuteczne, gdyż nie zdemontowano struktur państw narodowych, które nadal stanowią najważniejszy podmiot polityki, oraz nie utworzono wybieranego przez ogół europejskiego społeczeństwa – rządu europejskiego.
(Jednak) Na poziomie państw narodowych uwidaczniają się zaczątki pewnej rekonstrukcji. Nie wszyscy jeszcze to zauważają, ale wydaje się, iż poziom państwa narodowych powoli wchodzi w fazę dezorganizacji.
Widać to w dwóch miejscach.
W wymiarze wędrujących regionów. To jest właśnie ów trzeci poziom integracji, zdeterminowany przez to co dzieje się na pierwszym (kontynentalnym), a także wywierający wpływ na bieg wydarzeń na poziomie drugim (czyli narodowym). W ramach wspólnej struktury europejskiej, jednocześnie z postępującymi procesami integracji, regiony inaczej pozycjonują się w relacji do państw narodowych. Zaczynają przejawiać skłonność albo do całkowitej niepodległości (w ujęciu minimalistycznym do autonomii), albo też do wędrówki w poprzek porządku narodowego. Zmienia się relacja pomiędzy regionem, państwem narodowym, a państwem kontynentalnym.
Przejawy tego zjawiska obserwujemy w Katalonii, Baskonii, Szkocji, Belgii, itp.
W wymiarze wędrówki ludów. Jest to głębszy, bardziej rozproszony, i trudniejszy do zauważenia podwariant wędrówki regionów. Lojalność kontynentalna (ogólnoeuropejska) osłabiła intensywność lojalności narodowej, i gdzie nie gdzie wzmocniła lojalność regionalną. Dynamika procesów migracyjnych związana jest z postępującą globalizacją, gwałtownym rozwojem infrastruktury transportu oraz komunikacji, ale również ze zmianami natury politycznej, takimi jak powoływanie wspólnych instytucji europejskich, likwidacja murów, czy otwieranie granic.
Włóczędzy i turyści
Postmodernistyczny filozof, Zygmunt Bauman, w książce pt. „Globalizacja. I co z tego wynika” rozróżnia dwie grupy wędrujących po świecie (w tym również Europie): „włóczęgów” i „turystów”.
„Włóczędzy” to wszyscy ci, których do migracji zmusiły trudne warunki egzystencjalne i niemożliwość polepszenia swojej sytuacji społeczno-ekonomicznej w kraju pochodzenia albo ludzie uciekający przed dyktaturą, represjami politycznymi, bądź po prostu wojną.
„Turyści” to kosmopolityczna elita, delektująca się możliwościami jakie stwarza globalizacja i gloryfikująca wspólne państwo europejskie, zachwycona integracją, a z drugiej strony nieprzychylna, a nawet wroga państwom narodowym.
Tworzenie się kosmopolitycznej elity jest inną postacią rekonfiguracji drugiego poziomu (narodowego) oraz podwariantem wędrówki ludów.
Procesy migracyjne zachodzą w poprzek państw narodowych, w układzie diagonalnym.
W Europie nie powstał naród europejski. Mało tego: nie powstało nawet społeczeństwo europejskie. Ten czynnik znacząco utrudnia funkcjonowanie Unii Europejskiej i bardzo negatywnie wpływa na skuteczność struktur wspólnotowego państwa.
Wszelkie analogie zawodzą
Wobec Unii Europejskiej często stosuje się analogię Stanów Zjednoczonych, mówiąc o potrzebie budowy Stanów Zjednoczonych Europy.
To bardzo zła aluzja. Istnieje bardzo istotna różnica pomiędzy procesem tworzenia wspólnego pastwa w Ameryce Północnej, a tym co obecnie dzieje się w Europie.
Oba procesy różnią się zmiennymi demograficznymi oraz strukturalnymi.
Po pierwsze, Stanów Zjednoczonych nie budowali tubylcy, wspólnego amerykańskiego państwa nie wznosili Indianie, lecz potomkowie migrantów z Europy (Irlandczycy, Anglicy, Szkoci, Włosi, Hiszpanie, itd.). Było im łatwiej, gdyż migracja spowodowała redukcję obciążeń etnicznych. Na pytanie skąd pochodzisz, wszyscy oni odpowiadali z Europy? A nowe pokolenia orientowały się już na Amerykę. Istniało więc podłoże wspólnej tożsamości.
Po drugie, kontynent amerykański nie był obciążony doświadczeniem państw narodowych. Przed Stanami Zjednoczonymi istniał Dziki Zachód. To co więc zostało powołane do życia jako państwo, miało w istocie, mimo federacyjnej struktury, charakter narodowy. W odniesieniu do społeczeństwa amerykańskiego można używać pojęcia narodu amerykańskiego, w gruncie rzeczy jest to naród, gdyż wcześniej nie było państw narodowych, a zatem nie tworzyły się narodowe podziały.
To paradoks historii oraz geografii, ale łatwiej Europejczykom było zbudować wspólne państwo poza Europą, niż w Europie; wspólne państwo europejskie i naród europejski, prędzej zbudują nie Europejczycy, aniżeli rdzenni mieszkańcy Starego Kontynentu.
Naród europejski
W Europie brakuje jeszcze innej rzeczy: rozciągniętej na teren wszystkich państw narodowych przestrzeni publicznej. Nie ma debaty publicznej, ani też mediów europejskich, kształtujących ją w jednakowy sposób na obszarze całego kontynentu, aczkolwiek ekspansja Internetu stwarza takie możliwości.
Niemiecki filozof, Jürgen Habermas, twórca teorii racjonalności komunikacyjnej, uważa iż integracja europejska będzie się rozwijać pod warunkiem wykroczenia komunikacji poza sfery narodowe i realizowania jej na arenie wspólnej dla całej Europy sfery publicznej.
Zdaniem Habermasa, Unia Europejska jest tworem zbyt abstrakcyjnym, zaś jej instytucje muszą zostać wypełnione życiem społecznym, w innym przypadku Europa ugrzęźnie w praktykach biurokratycznych.
Nie tyle – w opinii Habermasa – budowa państwa europejskiego, ale rozciągnięcie ram państwa narodowego na terytorium całego kontynentu, przesądzi o powstaniu (dopełnieniu budowli) państwa ogólnoeuropejskiego (Unii Europejskiej). Należy zachować demokratyczne osiągnięcia państw narodowych, implementując je w strukturach Unii Europejskiej.
Społeczeństwo losu – społeczeństwo wyboru
Ludzie będą wędrować, a procesy migracyjne zaczną się coraz bardziej nasilać. W tym kierunku prze rozwój cywilizacyjny, a wiec to co nazywamy postępem. Globalizacja z jednej strony determinuje, zaś z drugiej, ułatwia społeczną mobilność.
Amerykański socjolog i religioznawca, Peter Ludwig Berger, przedstawił społeczną ewolucję według dychotomii społeczeństwa losu i społeczeństwa wyboru.
Świat ewoluuje od społeczeństwa losu w stronę społeczeństwa wyboru. W dawnych czasach ludzie byli determinowani przez przestrzeń, skazani na determinizm otoczenia, a wiec miejsca i środowiska lokalnego w którym się urodzili. Zazwyczaj tam musieli pozostać przez całe życie i pracować.
Współcześnie to ludzie w coraz większym stopniu determinują przestrzeń, mogą kształtować środowisko lokalne oraz transcendować granice. Mają możliwość kreowania swojego życia, wyboru pracy, miejsca zamieszkania, itp. Są bardziej mobilni
W tych warunkach będzie się tworzyło nowe, pluralistyczne społeczeństw europejskie. Rodzi to ogromne szanse, ale również wielkie zagrożenia.
Droga integracji, na którą weszły europejskie narody jest jednak nieodwracalna. Migracja Europy ludów z Azji i Afryki, osłabi państwa narodowe, ale wzmocni kondycję oraz tożsamość kontynentalnego państwa europejskiego (Unii Europejskiej).
Autor jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz szefem działu analiz społeczno-politycznych Kwartalnika Geopolitycznego „Ambassador”. W przeszłości pełnił funkcję z-cy redaktora naczelnego i szefa działu krajowego Gazety Finansowej, był również komentatorem magazynu Forbes. Z wykształcenia socjolog, ekspert Fundacji FIBRE w zakresie socjologii i politologii, specjalizuje się w filozofii polityki i socjologii polityki, a także interakcjonizmie symbolicznym, analizie funkcjonalnej oraz strukturalnej i w filozofii procesu. Autor książek z zakresu dziennikarstwa śledczego, jak również popularno-naukowych.