Fot: pixabay
Nowy premier Polski Mateusz Morawiecki dla wielu osób jest zagadką. Bo, jak to możliwe, że światły bankowiec wybiera realizację polityki nie dość, że prospołecznej to jeszcze pronarodowej europejskiego państwa średniej wielkości?
Jerzy Mosoń – Domniemane fascynacje ideologiczne nowego szefa polskiego rządu opisywał już niejeden analityk. Morawiecki miał się inspirować pomysłami Louis O. Kelso – tego od akcjonariatu pracowniczego czy też profesorem Justinem Yifu Linem, co w domyśle oznacza – uwaga: ten facet będzie realizował model chiński ze wszystkimi jego zaletami
i wadami. Zdaje się zatem, że najłagodniejsze określenie jakiego doczekał się Morawiecki z ust radykalnych liberałów to keynesista, co oznacza kogoś, kto chce aktywnej polityki gospodarczej państwa – no, ale to przecież w świecie, gdzie rządy mają oddawać coraz więcej władzy organizacjom międzynarodowym jest wysoce niepożądane.
Nawet, jeśli niektóre ze spekulacji dotyczących Morawieckiego są prawdziwe to i tak zawsze najważniejsze pozostaje to, co ukryte. Jaka jest zatem ukryta prawda o Morawieckim? Którą drogą podąży polska gospodarka pod kierownictwem tego ekonomicznego konwertyty?
Liberalni idealiści
Gdyby zapytać studentów ekonomii na dowolnej modnej uczelni, jaki kierunek polityczny jest najlepszy dla gospodarki, to wielu, być może nawet większość z nich wskazałaby liberalizm. Z wiekiem, również większość pozostanie przy liberaliźmie, tyle, że obuduje go fasadą „ale”. Bo młodość ma swoje prawa i wybacza wiele, ale przychodzi też czas dorastania i zdobywania doświadczeń pozaakademickich, które nakazują odrzucić skrajności. Oczywiście niektórzy nie dorastają nigdy, i również w wieku dojrzałym każą się nazywać ortodoksyjnymi liberałami, podobnie jak marksiści. Niektórzy pogubią się totalnie i pomieszają marksizm z liberalizmem, sprowadzając na świat pożogę. Ratunkiem dla niego mogą być wizjonerzy dostrzegający zmiany społeczne oraz szanse technologiczne, a co najważniejsze nie kierujący się ślepo ideologią. Czy kimś takim może być Morawiecki?
Fasada młodego ekonomisty
Nie ulega wątpliwości, że w dzisiejszym dość skomplikowanym świecie Morawiecki nie miałby szans zajść tak wysoko w bankowości, a piastował przecież funkcję prezesa zarządu Banku Zachodniego WBK, gdyby przez pewien czas nie przejawiał wzmożonego zainteresowania jedną ze skrajnych, idealistycznych gospodarczych wizji świata. Prawdopodobnie był to właśnie liberalizm. Prawdopodobnie, bo w zasadzie tylko to kilka lat temu mogło utorować mu drogę również do ekipy doradczej byłego premiera Polski Jana Krzysztofa Bieleckiego, świadczącej wsparcie eksperckie gabinetowi Donalda Tuska. Dlaczego to jest tak istotne?
Z perspektywy czasu wiadomo już, że Polska w czasach kryzysu z lat 2007 – 2014 nie była wcale europejską „zieloną wyspą”. I nie chodzi tylko o to, że kilka lat temu GUS wszystko jeszcze raz przeliczył i okazało się, że w ostatnim kwartale 2012 roku Polskę dotknęła recesja na poziomie 0,3 proc., a na początku 2013 roku 0,1 proc.
Lewe faktury na „zielonej wyspie”
Z polską gospodarką mogło być znacznie gorzej, choć już nigdy nie dowiemy się jak bardzo, a wszystko to przez tolerowanie przez lata przestępców wyłudzających faktury VAT. Nie dość, że na skutek tego procederu polski budżet był drenowany w skali kilkudziesięciu miliardów rocznie, to w obiegu pojawiała się ogromna liczba faktur, które, co prawda liczyły się w niektórych statystykach, ale nie miały potwierdzenia w rzeczywistym obrocie. W efekcie analitycy i wyborcy otrzymywali zafałszowany obraz pozytywnego rozwoju polskiej gospodarki, i niemal wszyscy byli zadowoleni, a w szczególności Platforma Obywatelska, która w dużej mierze dzięki temu, pierwszy raz w historii III RP dwa razy z rzędu wygrała wybory parlamentarne.
Można przypuszczać, że Morawiecki jako członek ekipy Bieleckiego poznał dokładnie niektóre z tych mechanizmów. Ale co to ma wspólnego z jego poglądami na gospodarkę?
Gospodarka szyta na miarę
Z łatwością można sobie wyobrazić, że zdolny ekonomista, dzięki funkcji doradczej w Radzie Gospodarczej przy premierze Tusku mógł widzieć więcej niż zwykły obywatel, a nawet ekonomista. Niemniej Morawiecki nigdy nie rzucił papierami i nie darł szat, sprzeciwiając się dojeniu polskiej gospodarki. Zamiast tego poczekał na lepsze politycznie czasy,
i gdy tylko nadarzyła się prawdziwa okazja do tego by coś zmienić zaczął naprawiać luki w systemie, których ekipa PO-PSL zdawała się wcześniej nie zauważać. Takie zachowanie oznacza, że jest pragmatykiem, ma mocne nerwy, dąży do celu. Może i nie ma w sobie nic z legendarnego Rejtana, ale pamiętajmy, że ów śmiałek swą sprawę o Polskę przegrał, a Morawiecki jak na razie wygrywa. Wygrywa, bo zamiast drzeć szaty, myśli jak szyć na nowo polską gospodarkę, szyć na miarę specyfiki narodu, jego doświadczeń i aspiracji. Takie podejście budzi konotacje wcale nie z chińską drogą czy innym państwowym interwencjonizmem a pomysłem na świat… św. Jana Pawła II, który
w 1991 roku wydał encyklikę „Centesimus Annus”.
Wolny rynek z ludzką twarzą
Papież w jednym z najważniejszych społeczno-ekonomicznych dokumentów Kościoła zasugerował, że model gospodarczy państwa powinien być dostosowany do jego okoliczności społeczno-ekonomicznych i historycznych. Nie wskazał konkretnego systemu jako tego, który powinien obowiązywać, za to zwrócił uwagę na aspekt ludzkiej pracy, przestrzegał przed jej lekceważeniem. To z jednej strony ostrzeżenie przed zbytnią robotyzacją i automatyzacją pracy, a
w jeszcze szerszym znaczeniu by ograniczyć mechanizm rynkowy na rzecz dobra wspólnego. Godne wynagrodzenie, szacunek dla pracownika, problem społeczeństwa konsumpcyjnego to wszystko znajdziemy w papieskiej encyklice i możemy doszukać się w decyzjach oraz wypowiedziach Morawieckiego. Drobne różnice jak choćby wspieranie przez Morawieckiego wewnętrznej, polskiej konsumpcji napędzającej wciąż obrót gospodarczy wynikają raczej z innych ról obu panów, aniżeli odmienności poglądów.
Organizacje międzynarodwe – potrzebne, ale…
Warto też przypomnieć, że choć św. Jan Paweł II był dość sceptyczny wobec skuteczności organizacji międzynarodowych, dostrzegał jednocześnie pewne pozytywne aspekty ich działania. Przy czym zwracał uwagę na konieczność usprawnienia samych metod działania.
I choć encyklika Centesimus Annus liczy już sobie ponad ćwierć wieku, dziś wobec kryzysu Wspólnoty Europejskiej jest bardziej aktualna niż kiedykolwiek wcześniej. Należy też pamiętać, że papież Jan Paweł II był zwolennikiem wejścia Polski do UE, traktując akcesję jako „dziejową sprawiedliwość, a co za tym idzie. Pierwsza wizyta Morawieckiego na unijnym szczycie potwierdza również proeuropejski charakter działań Morawiecki. Trzeba jednak mieć świadomość tego, że Wspólnota Europejska jaką znał i pamiętał Karol Wojtyła znacząco różni się od modelu, który wybrali dla jej rozwoju wspólcześni liderzy europejscy. Być może właśnie dlatego Europie tym bardziej potrzebna jest Polska
i mocne słowo premiera Morawieckiego w restytucji wartości, które przyświecały założycielom Wspólnoty.
Analiza porównawcza
Wymieniona encyklika „Centesimus Annus” jest istotną częścią Katolickiej Nauki Społecznej. Niemniej jest zbyt wcześnie, by z całą pewnością określić poglądy premiera Morawieckiego jako odpowiadające całej Katolickiej Nauce Społecznej. Warto jednak przyglądać się kolejnym działaniom nowego premiera Polski i stosować głębszą analizę, ponieważ przypisywanie mu egzotycznych fascynacji może z czasem nie wytrzymać porównań nie tylko z „Centesimus Annus”, ale też „Populorum progressio” z 1967 roku czy z „Sollicitudo Rei Socialis”. To o tyle istotne, że, gdyby Morawiecki zdecydował się skorzystać z Katolickiej Nauki Społecznej” Polska byłaby pierwszym
w świecie państwem testującym takie szerokie podejście do gospodarki i społeczeństwa.
Autor jest ekspertem ds. polityki zagranicznej, dyplomacji, oraz geopolityki. Publikuje w Kwartalniku Geopolitycznym „Ambassador” oraz czasopismach prawniczych, m.in. w prestiżowym branżowym miesięczniku „Radca prawny”. W przeszłości pełnił funkcję redaktora naczelnego magazynu „Gentleman”, był stałym komentatorem „Gazety Finansowej” oraz magazynu „Home&Market, wcześniej pracował w „Rzeczypospolitej”. Jest także reżyserem i producentem filmów.