Klimatyczny zegar tyka

Fot: pixabay.com

Ostatnia zima była dla większej części USA oraz Kanady czasem tęgich mrozów i rekordowych opadów śniegu. W północno-wschodniej części Stanów Zjednoczonych, jak również na amerykańskich preriach, temperatury osiągnęły wyjątkowo niski poziom.

dr Łukasz Tolak –Pierwszy tydzień Nowego Roku przyniósł burzę śnieżną na wschodnim wybrzeżu – od Maine po Florydę. W mieście Erie, w basenie Wielkich Jezior, w ciągu jednego tylko dnia spadło niemal 90 cm śniegu, a mroźne Bllizardy skuły lodem jeziora, rzeki, a także wybrzeże atlantyckie.

Wyjątki potwierdzają regułę

Gdzie zatem jest globalne ocieplenie, mogą zapytać sceptycy? Niestety wszystko wskazuje na to, że wzrost globalnej temperatury postępuje. Kanada i USA to wyjątki. Na półkuli północnej – w Europie Środkowej, zimą temperatury kształtują się znacznie powyżej średniej, jedynie luty i marzec były chłodne. W Rosji obecna zima należała do najcieplejszych w historii. Jednocześnie na półkuli południowej, notowano rekordowe upały. W Australii było jak w piecu. W Sydney temperatury sięgnęły 47,3°C – a to poziom nie rejestrowany od 1939 roku!

Próg przetrwania

W listopadzie 2017 roku byliśmy światkami kolejnego szczytu klimatycznego w Bonn (COP23), którego celem były dalsze negocjacje nad doprecyzowaniem mechanizmów implementacyjnych Porozumienia Paryskiego z 2015 roku. Proces jest żmudny i nie przebiega bez problemów. Zdaniem obserwatorów, bońskie negocjacje, zakończyły się umiarkowanym sukcesem, stąd obecny rok zostanie poświęcony na przygotowanie gruntu pod porozumienie, mające nadać ostateczny kształt Traktatowi Paryskiemu. Gospodarzem następnej konferencji będzie Polska, zaś konferencja odbędzie się w stolicy Górnego Śląska, Katowicach. Nad sukcesem całego projektu, cieniem kładzie się jednak decyzja USA, o wycofaniu się z przyjętych zobowiązań, co w sposób istotny może osłabić i tak niewystarczające wysiłki społeczności międzynarodowej; a czas płynie.

Porozumienie Paryskie, które przez media i polityków zostało ogłoszone wielkim sukcesem, nie było w swej istocie, w żaden sposób przełomowe. Politycy, pomni klęski szczytu kopenhaskiego z 2009 roku, postanowili wypracować ogólnoświatowy miękki konsensus, kosztem twardych zobowiązań oraz skutecznego systemu ich egzekucji. Wyznaczona przez społeczność międzynarodową granica globalnego wzrostu temperatury na poziomie 2°C (najlepiej nie więcej niż 1,5°C), jest w myśl porozumienia, jedynie wyznaczeniem odległego celu. W Paryżu poszczególne kraje zadeklarowały dobrowolne cele emisyjne, bez mechanizmów wymuszania i weryfikacji postępów. Zdaniem naukowców, deklarowane ograniczenia nie dają szans na osiągnięcie poziomu 2°C, w perspektywie 2100 roku, a co najwyżej 3-4°C wzrostu, tymczasem to zdecydowanie za mało. W celu osiągnięcia minimum konsensu politycznego, odłożono realne zobowiązania na później – dlatego toczący się obecnie trudny proces negocjacji (mimo wejścia w życie Porozumienia Paryskiego), ma tak krytyczne znaczenie, dla globalnej wojny o utrzymanie wzrostu temperatury na akceptowalnym poziomie. Próg 2°C wzrostu temperatury, w stosunku do ery przed rewolucją przemysłową, jest zdaniem większości środowisk naukowych, najwyższą akceptowalną granicą. Jego przekroczenie (w perspektywie 2100 roku), narazi ludzkość oraz życie biologiczne na naszej planecie, na katastrofalne konsekwencje. Skala zmian może okazać się niemożliwa do opanowania, stawiając ludzkość przed największym kryzysem w historii.

Zmniejszenie marginesu bezpieczeństwa

Uważna analiza działań krajów o najwyższym poziomie emisji gazów cieplarnianych, wskazuje jednoznacznie, że poszczególnym rządom nie udaje się nawet realizacja dobrowolnych zobowiązań paryskich. Dotyczy to zarówno krajów wysokorozwiniętych, jak i Chin. Optymistyczne deklaracje polityków, tego obrazu nie zmienią.

W latach 2014-2016, emisja dwutlenku węgla w gospodarce światowej utrzymywała się na mniej więcej na stabilnym poziomie, co zostało uznane za pozytywny sygnał. Sukces ten tłumaczono ekspansją odnawialnych źródeł energii w Chinach i Indiach, a także ograniczaniem uzależnienia Chin od węgla, który stanowi podstawę energetyki Państwa Środka. Bejing wstrzymał część decyzji inwestycyjnych dotyczących nowych elektrowni węglowych i ograniczył wielkość wydobycia węgla – czynnikiem sprzyjającym było także okresowe spowolnienie szybkiego wzrostu gospodarczego Państwa Środka. Skłoniło to część komentatorów do postawienia ryzykownej tezy, o wcześniejszym (niż przewidywano) osiągnięciu szczytu globalnych emisji. Sukces został odtrąbiony jednak zbyt pochopnie. Najnowsze dane wskazują, że rok 2017 przyniósł około 2 proc. wzrostu globalnych emisji (do poziomu 41,6 mld ton). Postępująca w Unii Europejskiej oraz  Stanach Zjednoczonych redukcja emisji, jest zbyt mała, by zrównoważyć dynamiczne wzrosty w Chinach, jak również innych gospodarkach wschodzących. Oznacza to poważne kłopoty dla całej planety i dalsze zmniejszenie marginesu bezpieczeństwa, jaki pozostaje ludzkości.

Niestety długofalowe wysiłki, zmierzające do aktywnej walki o klimat, wymagają bardzo bolesnych, z gospodarczego i społecznego punku widzenia, działań, których rezultaty będą odłożone w czasie. Taki wysiłek jest niemal niemożliwy do podjęcia przez elity polityczne, kalkulujące w perspektywie maksymalnie dekady. Zarówno zagrożenie, jak i ewentualne sposoby przeciwdziałania niebezpieczeństwo, wydają się bardzo abstrakcyjne, co dodatkowo utrudnia zgromadzenie niezbędnego politycznego wsparcia

„Krew”, „pot”, i „łzy”

By temu przeciwdziałać, w marcu 2017 roku, grupa naukowców przedstawiła na łamach „Science”, scenariusz działań niezbędnych dla osiągnięcia paryskich celów klimatycznych. Zarysowana w tekście „mapa drogowa” działań dekarbonizacyjnych, daje wyobrażenie skali oraz trudności wyzwań, jakie stoją przed społecznością międzynarodową i światową gospodarką. Obraz, który się wyłania, oznacza w perspektywie najbliższych 30 lat, „krew, pot i łzy”. W opinii specjalistów, by nie przekroczyć do 2100 roku progu 2°C, musimy do 2050 roku ograniczyć emisję CO2 do poziomu około 5 mld ton, uruchamiając jednocześnie program aktywnego usuwania CO2 z atmosfery.  W odstępach dekady od 2020 roku, światowa gospodarka będzie musiała redukować emisję o 50 proc.(!) – z około 40 mld obecnie, do 20 w 2030 roku. Oznacza to np. potrzebę zaprzestania sprzedaży samochodów spalinowych, w krajach wysokorozwiniętych do 2030 roku, a także dramatyczne zwiększenie nakładów na technologie wychwytywania i magazynowania CO2.

Brak w wizji

W Polsce za to bez zmian. Polityka energetyczna „leży”, a duża część elit podchodzi do problemów zmian klimatu z przymrużeniem oka. Obecny rząd, podobnie jak poprzednia ekipa, stosuje metodę płynięcia z prądem, a właściwie bezwładnego dryfu. Pomimo szumnych zapowiedzi, wciąż brak jest wiążących decyzji, co do przyszłości energetyki jądrowej, która mogłaby zmniejszyć nasze ciężkie uzależnienie od węgla. Ustawa odległościowa „rozłożyła” inwestycje w energetyce wiatrowej. Ciągle słychać, że Rzeczpospolita węglem stoi, a „czyste” technologie węglowe są niemal na wyciągnięcie ręki. Jeżeli chcemy jednak traktować globalne wyzwania poważnie, z węglem w perspektywie 2-3 dekad, trzeba się będzie pożegnać i już dziś szukać alternatyw. Potrzeba wizji. Tymczasem brak jest także prawdziwej strategii energetycznej RP w perspektywie do 2050 roku, która w sposób odpowiedzialny wskazywałaby kierunki rozwoju sektora. Widać wprawdzie pewne oznaki otrzeźwienia – jak choćby postępy w programie elektromobilności, wysiłki na rzecz dywersyfikacji dostaw gazu, czy próby powrotu do dyskusji nt. roli OZE, ale nie widać woli do wzięcia odpowiedzialności za przyszłość sektora energetycznego i wizji, jak ten sektor ma wyglądać za lat 30. Czas jednak płynie i może nas to wszystkich drogo kosztować.

 

Autor jest przewodniczącym zarządu Fundacji FIBRE, politologiem i prawnikiem, specjalizuje się w geopolityce i problematyce międzynarodowej: zwłaszcza w sprawach związanych z funkcjonowaniem Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych, oraz Bliskiego Wschodu, jak również Azji; znakomicie też orientuje się w sytuacji Francji i Wielkiej Brytanii. Posiada również rozległą wiedzę i specjalizuje się w zakresie tematów takich jak: terroryzm, energia atomowa, broń jądrowa, jak również polityka paliwowa, gazowa, oraz w zagadnieniach bezpieczeństwa: militarnego i ekonomicznego.
Jest wykładowcą renomowanej prywatnej uczelni Collegium Civitas w Warszawie. Posiada tytuł naukowy doktora nauk politycznych.

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz