Pakistan – „nieco problematyczny” arsenał jądrowy

W okresie ostatnich kilkunastu miesięcy światowe media skupiają uwagę na Korei Północnej i jej dynamiczne rozwijanych programach: rakietowym oraz jądrowym. Wizja możliwej destabilizacji Azji Północno-Wschodniej, jak również konfliktu z użyciem broni masowego rażenia, zaprząta umysły specjalistów oraz opinii publicznej na świecie. Tymczasem niebezpieczeństwo jądrowej hekatomby, o potencjalnie globalnych konsekwencjach, jest udziałem Azji Południowej od kilku dziesięcioleci. 

dr Łukasz Tolak – Postępujący rozwój pakistańskiego arsenału jądrowego zdaje się wskazywać, że nie powinniśmy zapominać o Pakistanie, i szerzej Azji Południowej.  Pakistański program jądrowy, zapoczątkowany w latach 50. XX wieku, w fazę wojskową wszedł na początku lat 70., tuż po klęsce Islamabadu w wojnie bengalskiej. W styczniu 1972 roku nowy premier Pakistanu, Zulfikar Ali Bhutto, postanowił wprowadzić w życie swą –  wypowiedzianą kilka lat wcześniej – opinię, że Pakistańczycy będą jeść trawę, ale muszą mieć własną broń jądrową. Po totalnej klęsce w wojnie z Indiami, bomba atomowa wydawała się jedyną realną gwarancją przetrwania Pakistanu, w konfrontacji z wielkim sąsiadem. Seria testów z 1998 roku udowodniła ponad wszelką wątpliwość, że Pakistan stał się „de facto” mocarstwem jądrowym.

Wyścig z Indiami

Ze względu na specyfikę konfliktu oraz poważne ograniczenia techniczne, pakistański arsenał jądrowy pozostawał przez lata (podobnie jak arsenał New Delhi) w stanie niskiej gotowości. Niewielka ilość posiadanych głowic, składowana była oddzielnie od środków przenoszenia w stanie częściowo niekompletnym, co zabezpieczało broń przed możliwością nieautoryzowanego użycia, bądź przechwyceniem przez ekstremistów. Niskie poziomy gotowości arsenałów w Azji Południowej, były niezwykle korzystne z punktu widzenia zarządzania kryzysem oraz ryzyka przekroczenia progu jądrowego. Oba rządy dysponowały dzięki temu czasem na podjęcie działań zmierzających do deeskalacji. Scenariusze takie obserwowaliśmy w przypadku konfliktu kargilskiego (1999), jak również kryzysu granicznego z lat 2001-2002. Znajdowało to odzwierciedlenie w ocenie ogólnego poziomu bezpieczeństwa pakistańskiego arsenału. Jeszcze w poprzedniej dekadzie, arsenał jądrowy Pakistanu uznawany był za dobrze zabezpieczony na wypadek działań grup ekstremistów islamskich. Ścisła kontrola wojskowych, przechowywanie głowic w stanie uniemożliwiającym ich natychmiastową detonację, brak głowic jądrowych w jednostkach liniowych (nawet tych przeznaczonych do ich użycia) oraz składowanie w silnie chronionych 2-3 bazach, dawało gwarancję względnego bezpieczeństwa. 

Jednocześnie Pakistan kontynuował rozbudowę swojego arsenału i pozostaje do dziś producentem materiałów rozszczepialnych na potrzeby wojskowe. Cztery reaktory ciężkowodne w Khushab, w Pendżabie, produkują pluton i tryt na potrzeby broni jądrowej. Program ten w obecnej dekadzie uległ istotnemu przyspieszeniu – 3 z 4 reaktorów uruchomiono w latach 2010 – 2015. Spekuluje się nt. budowy następnego. Bez wątpienia rozbudowywany jest cały kompleks. Od końca lat 80. XX wieku Pakistan posiada także przemysłowe możliwości wzbogacania uranu. Główny ośrodek w Kahucie (KRL), kierowany do początku XXI wieku, przez niesławnego dr. Abdula Q. Khana, od lat zwiększa pakistańskie zasoby wysokowzbogaconego uranu 235. Pozwoliło to Pakistanowi na stopniową rozbudowę arsenału do (w zależności od źródeł) 110-140 głowic i prawdopodobne wyprzedzenie Indii. W ostatnim okresie arsenał powiększa się o około 10 głowic rocznie. Jednocześnie Pakistan pozostaje jednym z głównych „hamulcowych” rokowań nad traktatem o całkowitym zakazie produkcji materiałów rozszczepialnych (FMCT), który mógłby w sposób znaczący wzmocnić międzynarodowy reżim zapobiegania proliferacji broni jądrowej. 

„Zimny” strach

Sytuacja geopolityczna w Azji Południowej zmienia się jednak dynamicznie, wpływając na kształt oraz kierunki rozwoju pakistańskiego arsenału, co wydaje się prowadzić do znaczącego wzrostu poziomu ryzyka. Zrozumienie logiki tych zmian wymaga odwołania się do pryncypiów strategii jądrowej Pakistanu. Zakłada ona, że jedynym adresatem programu jądrowego są Indie. Broń jądrowa ma być gwarantem istnienia państwa pakistańskiego, w wypadku pełnoskalowego konfliktu z New Delhi. Kształt arsenału stanowi zatem reakcję na działania strony hinduskiej, i to właśnie ewolucja potencjału New Delhi ma decydujący, jak się zdaje, wpływ na jego kształt oraz poziom gotowości. 

Bólem głowy pakistańskich planistów jest budowa pełnej triady strategicznej Indii (obecnie jej morskiej części), a także rozwijanie strategii tzw. zimnego startu (Cold Start doctrine) – czyli budowanie konwencjonalnych zdolności na poziomie operacyjnym, umożliwiających przeprowadzenie niespodziewanego ataku na terytorium Pakistanu, przy pomocy części sił zbrojnych, bez potrzeby przeprowadzania, możliwej do odkrycia, mobilizacji jednostek. Oznacza to ciągłe utrzymywanie w stanie wysokiej gotowości części sił konwencjonalnych Indii, zdolnych do zadania ciosu z zaskoczenia. Działania takie są postrzegane jako poważne zagrożenie dla egzystencji Pakistanu i jego arsenału strategicznego. 

Odpowiedzią na wprowadzane obecnie do służby atomowe okręty podwodne z jądrowymi pociskami balistycznymi  (INS Arihant i następne) jest program rozwoju rakiet samosterujących Babur-3, które mają być odpalane z konwencjonalnych okrętów podwodnych pakistańskiej floty. Udane testy nowego pocisku przeprowadzono w styczniu 2017 roku. Jednocześnie rozwijane są wszystkie lądowe elementy systemu, niezbędne dla właściwego funkcjonowania tej części triady strategicznej. Są to przede wszystkim dwie bazy morskie, przystosowane do obsługi nowego uzbrojenia oraz ośrodki łączności bardzo niskich częstotliwości VLF (Very low Frequency), przeznaczone do utrzymywania kontaktu z zanurzonymi okrętami podwodnymi. Nowy system ma podobnie, jak w Indiach, stanowić najmniej wrażliwy na atak element sił strategicznych – podstawę jądrowego odstraszania.    

Narzędzie odwetu

Pakistańczycy zdają sobie sprawę z ciągle rosnącej różnicy potencjałów konwencjonalnych, co zwiększa rolę głowic jądrowych, jako narzędzia odwetu. W reakcji na doktrynę zimnego startu, wojska lądowe wprowadziły do służby, po 2013 roku, pociski balistyczne krótkiego zasięgu NASR (Haft-9), zdolne do dotarcia na  ok. 60 km. Pociski te wyposażono w głowice jądrowe niskiej mocy, przeznaczone są do niszczenia celów taktycznych. Pakistan, w odróżnieniu od Indii, zakłada możliwość wykorzystania broni jądrowej w konflikcie na poziomie taktycznym, w przypadku osiągnięcia sukcesu przez Hindusów, w rezultacie przeprowadzenia szybkiego oraz niszczącego ataku sił konwencjonalnych. Pakistańscy wojskowi zdają sobie doskonale sprawę z ryzyka zniszczenia części/całości arsenału jądrowego Islamabadu, wskutek uderzenia konwencjonalnego. Niewielkie, pozostające w gotowości pociski balistyczne, mają stanowić próbę sprowadzenia odstraszania jądrowego na niższy poziom. 

Wskazane powyżej działania, wydają się logiczne i służyć mają zwiększeniu wiarygodności pakistańskiego odstraszania jądrowego. Trzeba mieć jednak świadomość, że niosą ze sobą poważne ryzyko głębokiej destabilizacji sytuacji na newralgicznym Subkontynencie Indyjskim, a nawet katastrofy jądrowej. 

Skala ryzyka

Na poziomie relacji dwustronnych działania Pakistanu prowadzą do nieuchronnego, jak się zdaje, podniesienia gotowości arsenałów jądrowych. Utrzymywany przez dekady stan, w którym wykorzystanie broni jądrowej wymagało długich godzin czy nawet dni, odchodzi w przeszłość. Specyfika wykorzystania okrętów podwodnych, jako elementu odstraszania jądrowego, oznacza potrzebę przenoszenia na ich pokładzie w pełni sprawnych oraz gotowych do odpalenia, atomowych pocisków balistycznych (Indie) i samosterujących (Pakistan). Jeżeli odstraszanie ma być w pełni wiarygodne, system musi być gotowy do natychmiastowego użycia, po otrzymaniu rozkazu z systemu dowodzenia. W warunkach morskich, niemożliwe jest składowanie niekompletnych pocisków, pozbawionych głowic bojowych, które, jak miało to miejsce dotychczas, także pozostają niegotowe do natychmiastowego użycia. Odkładając na bok kwestią związane z problematyką właściwej autoryzacji decyzji o użyciu broni jądrowej, sam tylko aspekt techniczny podnosi znacząco poziom ryzyka w stosunkach dwustronnych. Oczywistym jest, że utrzymywanie stałych patroli okrętów podwodnych z bronią jądrową na pokładzie, znacząco podnosi tzw. przeżywalność arsenału jądrowego oraz zdolność do zadania uderzenia odwetowego – co jest warunkiem „sine qua non” wiarygodności odstraszania. Udowodniły to floty „boomerów” ZSRR i USA z okresu zimnej wojny. Z drugie jednak strony, w warunkach Subkontynentu Indyjskiego, możliwość natychmiastowego użycia broni jądrowej, dramatycznie skraca czas na właściwą ocenę zagrożeń i może prowadzić do podejmowania przez obie strony błędnych, katastrofalnych w skutkach, decyzji. Należy także pamiętać o zagrożeniach związanych z codzienną eksploatacją, jak również możliwością zaistnienia, groźnych w konsekwencjach awarii technicznych głowic jądrowych, tak na pokładach okrętów, jak i w miejscach ich składowania.      

Niepokój budzi także rozwój pakistańskiego arsenału taktycznej broni jądrowej, o wysokim stopniu gotowości bojowej. Nawet jeżeli głowice jądrowe będą składowane oddzielnie, czas niezbędny do ich użycia znacząco się skróci – wskazuje na to logika oraz przeznaczenie systemu. Oznacza to istotne obniżenie poziomu możliwego użycia broni jądrowej (tzw. próg jądrowy) i jej niemal natychmiastowego wykorzystania na polu walki – Pakistan dopuszcza taką możliwość. Dotychczasowy kształt arsenałów jądrowych obu stron właściwie to wykluczał.

Wewnętrzna destabilizacja

W przypadku Pakistanu należy również brać pod uwagę czynnik wysokiej wewnętrznej niestabilności, charakteryzującej się niezwykle wysokim poziomem przemocy. Od początku XXI wieku, w przybierających chwilami postać niemal wojny domowej walkach z ekstremistami islamskimi, zginęło ponad 60 000 tysięcy osób, w tym ponad 6 700 żołnierzy i członków służb bezpieczeństwa. Celami ataków ekstremistów były także instalacje oraz personel wojskowy, jak również obiekty należące do pakistańskiego kompleksu atomowego. Przykładem może być atak na autobus z pracownikami zakładów wzbogacania uranu w Kahucie (2009) czy też uderzenie na bazę sił powietrznych Minhas w mieście Kamara (2012). W 2011 bojownicy z Tehreek-e-Taliban Pakistan (TTP) zaatakowali dowództwo lotnictwa morskiego pakistańskiej floty w Mehran, a w 2014 roku bojownicy kojarzeni z Al-Kaidą (AQIS) zaatakowali i próbowali przejąć, fregatę Zulfiquar w bazie morskiej w Karaczi, która będzie prawdopodobnie jednym z dwóch miejsc stacjonowania okrętów podwodnych z bronią jądrową. Powyższe przykłady wskazują jednoznacznie, na niezwykłą specyfikę sytuacji wewnętrznej Pakistanu, która powoduje znaczące, w porównaniu do innych krajów atomowych, podniesienie ryzyka. W tym kontekście zwiększenie poziomu gotowości arsenału Pakistanu musi być analizowane, nie tylko przez pryzmat konfliktu z Indiami, ale także istotnych zagrożeń wewnętrznych. Ta „wybuchowa mieszanka”, stanowiąca specyfikę Pakistanu może doprowadzić do katastrofalnych konsekwencji i nie należy o tym zapominać, skupiając się wyłącznie na kryzysie w Korei…    

Autor jest przewodniczącym zarządu Fundacji FIBRE, politologiem i prawnikiem, specjalizuje się w geopolityce i problematyce międzynarodowej: zwłaszcza w sprawach związanych z funkcjonowaniem Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych, oraz Bliskiego Wschodu, jak również Azji; znakomicie też orientuje się w sytuacji Francji i Wielkiej Brytanii. Posiada również rozległą wiedzę i specjalizuje się w zakresie tematów takich jak: terroryzm, energia atomowa, broń jądrowa, jak również polityka paliwowa oraz gazowa. Jest wykładowcą renomowanej prywatnej uczelni Collegium Civitas w Warszawie. Posiada tytuł naukowy doktora nauk politycznych.            

Dodaj komentarz