Anatomia rządzenia
Elity, które często w sposób uzurpatorski określają się jako liberalne i na każdym kroku oczekują szacunku dla demokracji, same demokratyczne oraz liberalne reguły w subtelny sposób omijają. Odwołują się do pompatycznych pojęć oraz żądają od innych ambitnej polityki, tymczasem w gruncie rzeczy uprawiają zakamuflowany populizm.
Roman Mańka –Wielki paradoks współczesnych czasów polega na tym, iż dynamiczny przyrost wiedzy na temat polityki, społeczeństwa, ekonomii, a także jej asymetryczna redystrybucja, doprowadziły do degeneracji systemu demokratycznego, który od epoki antycznej odgrywał doniosłą rolę w europejskiej kulturze. Na przełomie XX i XXI wieku ukształtowały się nowe źródła legitymizacji władzy. Aby skutecznie rządzić nie wystarczy już wygrywać demokratycznych wyborów, zdobywać największych ilości głosów, lecz należy zadbać o jeszcze dwa – z punktu widzenia pragmatyki sprawowania władzy – istotniejsze źródła poza-demokratycznej legitymizacji: korzystny pomiar socjometryczny, a zatem dobre rezultaty notowań w sondażach preferencji politycznych oraz infrastrukturę klientelistyczną, czyli poparcie ze strony grup interesów, jak również przychylność establishmentu biznesowego i kulturowego.
Australijski politolog z Uniwersytetu w Sydney, John Keane, założyciel Centrum na Rzecz Badania Demokracji, wieszczy kres okresu demokracji liberalnej, opartej na rządach wybranej w demokratycznych wyborach politycznej reprezentacji, sprawującej władzę dla dobra wspólnego oraz w imię prawa. Tak jak w sferze gospodarczej, rewolucja przemysłowa zakończyła ostatecznie erę gospodarki feudalnej; w podobny sposób na gruncie polityki, kolejne rewolucje technologiczne (wynalezienie druku, cyfryzacja, informatyzacja i powstanie społeczeństwa informatycznego) stopniowo ograniczały funkcjonalność demokracji liberalnej. Nie upadła ona dlatego, że ktoś ją chciał obalić bądź usunąć z kręgów ustrojów politycznych; nie zdołały jej osłabić ruchy oraz powstania społeczne; jednak do jej unieważnienia przyczyniły się nowe odkrycia technologiczne, a przede wszystkim pojawienie się nowych, interaktywnych i penetrujących życie społeczne mediów.
Quasi-demokracja
Istnieją trzy zasadnicze punkty, w których następuje degeneracja systemów demokratycznych: 1) uczciwość wyborów oraz rywalizacji politycznej; 2) równość wobec prawa i poszanowanie dla prawa; 3) realizacja zasady dobra wspólnego; i wreszcie: 4) nierówność reguł gry i asymetria debaty publicznej.
Demokracja opiera się na wyłonieniu reprezentacji, czyli rządach mniejszości z upoważnienia większości, a więc inaczej mówiąc, na sprawowaniu władzy przez elitę. Niemiecki socjolog, Robert Michels, opisał w książce pt. Partie polityczne, nieuchronny, jego zdaniem, proces przechodzenia od demokracji do oligarchii, który zdefiniował jako „żelazne prawo oligarchii”. Zjawiska to występuje niemal we wszystkich społeczeństwach przemysłowych, gdzie rozrost biurokracji oraz zwiększenie struktury zatrudnienia, doprowadziły do niemożliwości podejmowania decyzji w rezultacie głosowania bezpośredniego, z udziałem wszystkich pracowników, więc należało wybrać reprezentację. Jest ona relatywnie niewielką grupą ludzi, czasami o wysokich kompetencjach, zobowiązaną do działania w oparciu o zasady demokratyczne, szacunku i przestrzeganiu prawa, a także zabieganiu o dobro wspólne.
Jednak w miarę upływu czasu czynniki przedstawicielskie przestają realizować cele wspólnoty, koncentrując się jedynie na obsłudze własnych (partykularnych) interesów oraz forsowaniu poprzez kulturę i tworzone struktury tudzież mechanizmy, takiego modelu, który pozwoli im pozostać przy władzy jak najdłużej.
Następuje proces nazywany w politologii: alienacją elit.
Francuski socjolog, Pierre Bourdieu, twierdził, iż establishment narzuca społeczeństwu własny sposób myślenia, w tak subtelnej formie, iż ludzie uważają taki stan rzeczy za naturalny, immanentny, i się przeciwko niemu nie buntują. Elity same sobie udzielają kapitału symbolicznego: kulturowe – politycznym, itp.; zaś władza zdaniem Bourdieu utrzymywana jest dzięki oddziaływaniu kulturowemu, które nazwał przemocą symboliczną. Można ją realizować poprzez systemy: edukacyjne, prawne, medialne, a także ośrodki artystyczne i kulturowe.
W opinii Bourdieu największym przymiotem władzy jest kapitał symboliczny (czyli najprościej mówiąc: przewaga w hierarchii prestiżu), powstały w rezultacie konwersji pozostałych kapitałów: społecznego, kulturowego, a zwłaszcza ekonomicznego, którego redystrybucja jest nierównomierna, co z kolei wynika z narzuconego z góry systemu oraz dystansów i ograniczeń kulturowych.
W demokracji liberalnej elity nie mogą pozwolić sobie na zwulgaryzowane formy presji i oddziaływania, na sprawowanie rządów za pomocą metod totalitarnych czy autorytarnych, gdyż jedną z jej idei jest szacunek dla prawa, dlatego utrzymują oraz petryfikują władzę w sposób subtelny, przy użyciu przemocy symbolicznej (oddziaływanie systemu edukacji, systemu prawa, wymiaru sprawiedliwości, a także presji medialnej i kulturowej).
Ale czy jest to działanie demokratyczne i praworządne?
Asymetria wiedzy
Do czego sprowadza się przewaga elit nad resztą społeczeństwa? Establishment, czyli to co w dużym uproszczeniu nazywamy reprezentacją bądź grupą ludzi sprawujących władzę, posiada kilka przewag: 1) klientelistyczne, wynikające z lepszej pozycji w strukturze biznesu lub kultury oraz krótszego dystansu do przestrzeni władzy; 2) kulturowe, będące rezultatem wyższej lokalizacji w hierarchii prestiżu, a także zdolności do narzucania sposobu myślenia i wytwarzania narracji politycznych oraz kulturowych; 3) organizacyjne, polegające na umiejętności organizowania zasobów ludzkich i mobilizowania szerokiego kręgu grup społecznych (czy wyborców); 4) polityczne, biorącej się z obecności w przestrzeni politycznej albo – co daje jeszcze większe atuty – w sferze władzy.
Większość tych przewag opiera się na kapitale finansowym (ekonomicznym), którego redystrybucja nie dokonuje się w sposób sprawiedliwy. Kluczowa przewaga znajduje się jednak w innym miejscu i sprowadza się do problemu wiedzy, ale nie tej rozumianej w znaczeniu potocznym czy encyklopedycznym (tudzież słownikowym), lecz – specyficznym.
Chodzi o wiedzę w sensie widzenia, a właściwie asymetrii widzenia pomiędzy tymi którzy są obserwowanymi i obserwującymi, a także rządzonymi i rządzącymi.
W życiu społecznym, wraz z rewolucją cyfrową i powstaniem społeczeństwa informatycznego czy sieciowego, pojawiło się wiele nowych urządzeń mobilnych (tzw. social media), pozwalających na interaktywne wejście w debatę publiczną oraz nową poza-przestrzenną formę komunikacji społecznej. Jednak interaktywność ma również drugą stronę medalu: może być (i w praktyce jest) instrumentem inwigilacji, źródłem wiedzy o ludziach. Dzięki temu czynniki polityczne i biznesowe są w stanie pozyskiwać wiedzę, która przyda im się później w zdobywaniu oraz utrzymywaniu władzy. Będzie ona mogła być wykorzystywana w różnego rodzaju badaniach, analizach, diagnozach, itp. Na jej podstawie rozpoznane zostaną potrzeby aktualne, ale również skonstruowane nowe, ulegną zdefiniowaniu opinie, oceny, preferencje, poglądy, itp.
Zdecydowana większość wynalazków technicznych końca XX oraz początku XXI wieku, prowadziła do radykalnego zwiększenia przejrzystości w życiu społecznym, a zwłaszcza społeczno-politycznym. Funkcje przejrzystości nie są jednak jednoznaczne: bo z jednej strony zwiększają, często tylko pozornie, transparentność życia publicznego; zaś z drugiej stanowią potężne narzędzie egzekwowania władzy, narzucania dyscypliny oraz rygoru.
Przejrzystość stała się jakby nowym obliczem państwa opresyjnego, represyjnego, które nie musi już sięgać po tradycyjne instrumenty represji: wojsko, policję, organy ścigania, itp.
Ciemny loch z okresu średniowiecza w epoce ponowoczesnej zastąpiono jasnym więzieniem – pisze francusku filozof i socjolog, Michel Foucault, w „Nadzorować i karać”; zwracając wszelako uwagę, iż zwiększenie widoczności jest pułapką i nie następuje w sposób symetryczny.
Foucault stawia analogię współczesnego życia społecznego do modelu Panoptikonu Jeremiego Benthama. W projekcie Benthama więzienie jest tak skonstruowane, iż strażnicy – dzięki odpowiedniej lokalizacji wieży obserwacyjnej – mogą obserwować wielu więźniów, niezależnie od pory dnia i nocy, a także strefy przestrzennej zakładu karnego, w której się podsądni znajdują, zaś dla więźniów strażnicy są niewidoczni.
To co wymusza na więźniach dyscyplinę oraz pozwala egzekwować władzę, to dwa elementy: świadomość bycia obserwowanym (nie sam fakt obserwowania) oraz nieświadomość co do zachowania strażników – więźniowie nie wiedzą co w danym momencie robią strażnicy, czy jedzą, czy śpią, czy grają w karty, czy też oglądają telewizję, czy obserwują teren zakładu karnego.
A zatem tak naprawdę te dwa elementy można sprowadzić do jednego czynnika: asymetrii widzenia, która determinuje przewagę strażników nad więźniami i wymusza zachowania z punktu widzenia pragmatyki procedur więziennych pożądane.
W „Nadzorować i karać” Foucault rozciąga więzienne continuum na całe współczesne społeczeństwo, a przede wszystkim na metody egzekwowania władzy oraz relacje władzy do społeczeństwa. Jednak jest to analogia nieprecyzyjna.
Jeżeli odpowiednikami strażników są w życiu społeczno-politycznym – rządzący, natomiast więźniów – rządzeni, to zachodzi dość istotna różnica pomiędzy współczesnym społeczeństwem a modelem Panoptikonu: więźniowie wiedzą, iż mogą być w każdej chwili obserwowani, posiadają świadomość bycia obserwowanymi, zaś jednostki społeczne (rządzeni) takiej świadomości nie posiadają, a jeśli nawet to w bardzo ograniczonym zakresie, czyli są obserwowani jak gdyby znienacka; tymczasem strażnicy więzienni funkcjonują w poczuciu pewności, iż nikt ich nie może obserwować, opierają się na świadomości niedostępności, zaś rządzący w życiu społeczno-politycznym znajdują się w odmiennej niż strażnicy w zakładzie karnym sytuacji: mają świadomość bycia obserwowanymi, stąd kreują swoje zachowania w taki sposób, aby instrumentalnie zarządzać wrażeniami społecznymi, a mówiąc precyzyjniej – manipulować nimi.
Dlatego przejrzystość życia publicznego jest złudzeniem. Formalne, ale także praktyczne zwiększanie przejrzystości, paradoksalnie, w głębszym sensie prowadzi do wzrostu nieprzejrzystości, gdyż uczestnicy przestrzeni publicznej wiedzą, iż są obserwowani i zamieniają scenę polityczną w scenę teatralną, przyjmując status aktorów i odgrywając różnego rodzaju role.
Dyskretny populizm
Przed zwiększaniem przejrzystości w polityce przestrzega też bułgarski filozof polityki i członek rady Instytutu Studiów Zaawansowanych w Princeton, w Stanach Zjednoczonych, Iwan Krystew. Jego zdaniem podnoszenie poziomu transparentności w życiu publicznym, będzie prowadzić do przeciwnych skutków niż definicyjnie założone, gdyż nastawi polityków na obecność w całodobowych telewizyjnych stacjach informacyjnych, w czołówkach serwisów wiadomości, w programach typu talk show, oraz zdeterminuje w nich chęć uzyskiwania coraz większej popularności, a więc w ostatecznym rozrachunku zorientuje rządzących lub ludzi zabiegających o władzę, na populizm.
Społeczeństwo ma wrażenie, iż dzięki nowym zdobyczom technicznym, może lustrować świat polityki, tymczasem w większym stopniu to świat polityki może inwigilować jednostki społeczne, a następnie na podstawie uzyskanego materiału socjologicznego i antropologicznego, zarządzać wyobrażeniami mas.
Współczesne rządzenie opiera się na permanentnej inwigilacji. Każde działanie polityczne jest poprzedzone sondażem, analizą, badaniem opinii publicznej; każdy projekt czy program opiera się na diagnozie różnych sytuacji czy zachowań społecznych. Wiedza zebrana na temat ludzi i społeczeństwa, wykorzystywana jest instrumentalnie, w celu osiągnięcia efektów czysto politycznych w wymiarze polityki, zaś w sferze ekonomii – korzyści finansowych. Na postawie znajomości struktury biologicznej oraz psychicznej człowieka, wytwarza się na polu kultury nawet sztuczne potrzeby (tzw. potrzeby kulturowo skonstruowane), aby jednostki społeczne odczuwały pragnienie ich zaspokajania. Z punktu widzenia wszechobecnej w polityce inżynierii socjologicznej, wygodniejszy jest nie aktywny obywatel lecz nieświadomy – reagujący zgodnie z zasadami behawioryzmu – konsument.
Zredukować obywatela do poziomu konsumenta, to główne zadanie, które stawia sobie dzisiejsza polityka. Pozbawić ludzi aspiracji, stłamsić w nich kreatywność i zwolnić od suwerennego, podmiotowego, inspirującego myślenia – być może taki sens miał, stworzony prze premiera Donalda Tuska, destruktywny dogmat „ciepłej wody w kranie”.
Sondaże stały się dziś dodatkowym, pozaprawnym, źródłem legitymizacji władzy. Obecnie rządzący muszą odnawiać mandat uprawniający do sprawowania władzy niemal co tydzień. Rządzenie bez popularności jest właściwie niemożliwe. W rezultacie wzrosło znaczenie klientelistycznch grup interesów oraz czynników prestiżu, posiadających zdolność mobilizowania wyborców, zaś pragmatyczna (w dobrym tego słowa znaczeniu), nastawiona na dobro wspólne, jak również sukces przyszłych pokoleń polityka ma ograniczone możliwości implementacji.
Dominuje omnipotencja diagnozowania społeczeństwa i zdobywania wiedzy na jego temat. Ten rządzi, kto ma lepszą wiedzę o ludziach: o ich potrzebach, pragnieniach, zachowaniach, nawykach, upodobaniach, preferencjach, przywarach. Korzystając z przejrzystości, władza z jednej strony zbiera informacje o społeczeństwie, a z drugiej, dokonuje projekcji – zmodyfikowanego, dopasowanego do zdiagnozowanych oczekiwań, ale często fałszywego – obrazu samej siebie. Jednostki społeczne są inwigilowane nawet w najbardziej prozaicznych, banalnych sytuacjach: gdy np. korzystają z dających dużo satysfakcji i ułatwiających komunikację urządzeń mobilnych, wyposażonych w system operacyjny android telefonów komórkowych, smartfonów, tabletów, czy netebooków. Na podstawie monitoringu narzędzi mobilnej komunikacji, można ustalić wiele ważnych zmiennych socjologicznych: gdzie kto mieszka, jakie sklepy odwiedza, w jakich sektorach miasta najczęściej się pojawia, jaki styl życia prowadzi.
Później buduje się agendę polityczną oraz programy. W ten sposób tworzone są targety.
Wspomniany wcześniej Michel Foucault, opisując charakter współczesnego życia społecznego, stwierdził, iż władza oparta jest na wiedzy, zaś symptomatyczny wyraz jego stanowiska stanowi neologizm, który stworzył, łącząc w jedną strukturę semantyczną dwa słowa: „wiedza-władza”. Nie chodziło mu wszakże o wiedzę w sensie wykształcenia czy erudycji, lecz w rozumieniu zbliżonym do przejrzystości, widzenia, podglądania, jasności, a więc o wiedzę ekspercką i informacje na temat społeczeństwa.
Paradoks bezpośrednich wyborów
Wzrost przejrzystości w życiu publicznym, uwypuklający znaczenie kategorii takich jak popularność czy populizm, a także determinujący procedury diagnozowania, infiltrowania społeczeństwa jako podstawy wszelkich poczynań politycznych, doprowadził do zdegenerowania jednego z fundamentalnych mechanizmów demokracji: bezpośrednich demokratycznych wyborów.
Jak pisze Krystew w książce „Demokracja przepraszam za usterki”: zwiększenie przejrzystości zepsuło demokrację.
Trudno mówić o demokracji, kiedy równe szanse startu oraz identyczne dla wszystkich aktorów występujących w przestrzeni publicznej, reguły gry, zostały mocno zaburzone. Na akumulację wiedzy o społeczeństwie, a więc na ankiety demoskopijne, sondaże, badania fokusowe, analizy socjologiczne, więcej szans będą mieli ci, którzy dysponują potężniejszymi zasobami finansowymi. To zaś daje handicap formacjom i stronnictwom, znajdującym się bliżej przestrzeni władzy lub sfery biznesowej.
Marketing polityczny stał się dzisiaj skutecznym narzędziem omijania procesu demokratycznego, jak również instrumentalnego blokowania procesu wymiany i selekcji elit, a zatem prawa, które włoski socjolog, Vilfredo Pareto,, określił mianem krążenia elit.
Skoro celem polityki, jak ją definiował Papież Jan Paweł II, jest roztropna troska o dobro wspólne, z czym mniej więcej zgadzają się również teoretycy liberalnej demokracji, to oparty na kryterium popularności, a często również podszyty populizmem, bezpośredni wybór, daje na to małe szanse.
Z bezpośrednim wyborem dokonywanym w warunkach zwiększonej przejrzystości, wiążą się też dwie poważne iluzje.
Powierzchowna obserwacja mogłaby wskazywać, iż pogłębia on demokrację, wprowadza kryterium relatywnie równych szans, uczciwej, sprawiedliwej rywalizacji, i co najważniejsze – upodmiotawia ludzi. Byłoby tak w społeczeństwie obywateli, ale nie konsumentów, a więc w sytuacji gdyby jednostki społeczne angażowały się w życie publiczne jako aktywni, świadomi obywatele, nie zaś incydentalnie aktywni, nieświadomi konsumenci.
W społeczeństwie konsumpcyjnym, bezpośredni wybór prowadzi do wzrostu znaczenia klientelistycznych struktur interesów oraz czynników wpływu i prestiżu, które posiadają zdolność wytwarzania narracji politycznych i kulturowych, a przede wszystkim mobilizowania i demobilizowania wyborców.
Pozornie bezpośrednie wybory wzmacniają społeczną kontrolę poczynań władzy, w rzeczywistości natomiast jest dokładnie na odwrót: dzięki nim to często władza może zwiększać kontrolę nad społeczeństwem, gdyż przeprowadzone diagnozy i zebrany materiał badawczy, a zatem elementy wiedzy eksperckiej, spowodują, iż wyborcy zachowają się w przejrzysty, przewidywalny sposób. Tego rodzaju wiedza pozwala projektować nie tylko, dostosowane do potrzeb społecznych, działania rządzących, ale również poczynania ludzi, czyli w gruncie rzeczy kontrolować ich i ich reakcje w toku bezpośrednich wyborów.
Struktura klientelistuczna (status quo)
O władzy można generalnie mówić w dwóch znaczeniach: płytkim, powierzchownym, kiedy dane środowisko polityczne zdobywa i opanowuje instytucje administracyjne oraz struktury istotne dla funkcjonowania państwa; a także głębokim, gdy władza stanowi szersze zjawisko będące konsekwencją uformowania określonego sposobu myślenia, jak również opartym na realizowaniu, tego elementu, który Pierre Bourdieu nazwał przemocą symboliczną.
W pierwszym znaczeniu władza zarządza aparatem instytucjonalno-administracyjnym; w drugim gospodaruje kapitałem kulturowym oraz strukturą prestiżu i dystansów.
Czasami jest tak, iż ktoś inny dzierży władzę w węższym rozumieniu, czyli polityczną, gdyż mimo kontroli nad instytucjami politycznymi nie jest w stanie narzucić własnego sposobu myślenia, a kto inny władzę kulturową.
Współcześnie władza nastawia się na konsumpcję władzy, i w większym stopniu niż o legitymizację demokratyczną, mającą oparcie w demokratycznym, wolnym, powszechnym głosowaniu i prawie stanowionym, zabiega o czynniki legitymizacji pozaprawnej, z formalnego punktu widzenia nie wymaganej do rządzenia, jak: legitymizacja demoskopijna (sondażowa) wyrażająca się w popularności; a także legitymizacja klientelistyczna, posiadająca dwie postacie: biznesową – polegającą na wsparciu grup interesów i struktur wpływu ekonomicznego oraz symboliczną, opartą na przychylności elit kulturowych.
W tym ostatnim przypadku elity polityczne dokonują powołania elit kulturowych, skracając im jednocześnie dystans do przestrzeni władzy, w zamian za co te drugie udzielają establishmentowi politycznemu, legitymizacji kulturowej i wyposażają je w kapitał symboliczny, co daje rządzącym przewagę nad społeczeństwem i możliwość realizowania przemocy symbolicznej.
W ten sposób powstaje władza w głębokim rozumieniu, narzucająca własny, instrumentalny sposób myślenia jako naturalny.
Często można natrafić na taki układ, w ramach którego władza w celu ukonstytuowania i spetryfikowania określonego systemu politycznego, wykształci prawników, wyposaży ich w zbliżoną do swojej świadomość, podobną percepcję rzeczywistości, oraz identyczny sposób myślenia; nada tytuły naukowe przedstawicielom środowiska akademickiego, wykreuje elity kulturowe (artystów i celebrytów), udzieli odpowiednich koncesji reprezentantom biznesu, a następnie otrzyma od wszystkich tych grup legitymizację kulturową, będącą efektem relacji klientelistycznych.
Czyli mówiąc kolokwialnie, stworzony zostanie system wzajemnej adoracji. W takich warunkach demokracja staje się fasadą.
Autor jest socjologiem i dziennikarzem. Specjalizuje się w filozofii polityki oraz socjologii polityki. Zajmuje się obserwacją uczestniczącą i w jej ramach prowadzi analizy. Pełni funkcję redaktora naczelnego Miesięcznika Eksperckiego Fundacji FIBRE, a także dyrektorem zarządzającym Instytutu Administracji.