Gdy lokomotywa niebezpiecznie zwolni

Strategia odpowiedzialnego rozwoju” do 2020 r., to bardzo ambitny plan premiera Mateusza Morawieckiego. To jednak perspektywa przewidziana raczej na brak turbulencji i trwającą prosperity polskiej gospodarki. Czy, jeśli będzie gorzej, premier „nie zawaha się użyć widocznej ręki Keynesa”?

Jerzy Mosoń –Rząd zgodnie z zapowiedzią, ma wspierać rozwój przedsiębiorczości w kraju oraz ekspansję firm za granicą. Zapowiedziane nakłady na inwestycje są realizowane od lat, choć konieczność szybkiego zakupu niektórych systemów wojskowych USA, sprawiła, że o offsecie powoli zapominamy.

Wyrzutnie „z półki”, czyli bez offsetu

Posiadanie amerykańskiej wyrzutni rakiet HIMARS wydaje się jednak ważniejsze od zawsze niepewnej i nastręczającej szereg trudności umowy gospodarczej. Gdy jednak sytuacja w świecie ulegnie stabilizacji polscy dyplomaci powinni powrócić do negocjacji uzbrojenia z perspektywą realizacji przy jego zakupie inwestycji przemysłowych lub/i przekazania istotnego dla gospodarki know-how.

Nie tylko wojną człowiek żyje

Nie tylko zagrożenie dla bezpieczeństwa zewnętrznego powinno jednak determinować myśli polskich polityków. Gdy w 2007 r. zaczynał się światowy kryzys finansowy wiadome było, że prędzej czy później sytuacja w gospodarce się odwróci. Kryzys okazał się jednak niezwykle dotkliwy i długi. Przez co nawet dziś trudno określić jego graniczne daty. To bezwzględnie przekłada się także na celność obecnych prognoz względem wskazania daty kolejnego kryzysu bądź spowolnienia gospodarczego. Bo, jeśli optymistyczne założyć, że wielki kryzys sprzed dekady skończył się w 2014 r. to znaczy, że spowolnienie, które miało zacząć się już w tym roku wcale nie musi dotknąć nas za kilka miesięcy.

Jak kreujemy sobie kryzys

Kłopot w tym, że być może nie będzie wyjścia, choćby na skutek słynnej, samospełniającej się przepowiedni. Tym bardziej, że natężenie z jakim ekonomiści i prognostycy mówią o zbliżającym się kryzysie wskazywać może wręcz na pragnienie pojawienia się gorszych wyników ekonomicznych. Być może świat potrzebuje od czasu do czasu takiego gospodarczego katharsis, być może chodzi tylko o interesy tych, których na kryzysach zarabiają najwięciej. Jak na razie polski rząd przeciwstawia te tendencje „graniem na” coś na kształt „Efektu Pigmaliona”, czyli przedstawia rzeczywistość w sposób, który kreuje dość bezpieczne zachowania konsumenckie, a one z kolei korespondują z zyskami budżetowymi.

Keynes wskaże drogę Morawieckiemu?

Nie ma bowiem nic gorszego z punktu widzenia takiego państwa jak Polska tj. kraju wysokiego popytu wewnętrznego, jak wyhamowanie decyzji zakupowych. Już samo to mogłoby wywołać w kraju kryzys, i to bez względu na sytuację globalną. Z tego punktu widzenia, nie ma nic gorszego aniżeli wsłuchiwanie się w głosy doradców radzących, „zaciskanie pasa” wobec widocznych na horyzoncie problemów. Przy czym trzeba wyraźnie rozróżnić racjonalne wydatkowanie od oszczędności – te drugie przekształcają spowolnienie gospodarcze w kryzys. Trafnie ujął to już w ubiegłym wieku brytyjski ekonomista John Maynard Keynes: „Głosy, które – przy takiej koniunkturze – mówią nam, że ścieżką wyjścia z kryzysu jest restrykcyjne gospodarowanie i powstrzymywanie się, gdy tylko można, od wykorzystywania globalnego potencjału produkcji, to głosy idiotów i szaleńców.”

 

Autor jest z-ca redaktora naczelnego magazynu Polish Market, ekspertem ds. polityki zagranicznej, dyplomacji, oraz geopolityki. Publikuje w Kwartalniku Geopolitycznym „Ambassador” oraz czasopismach prawniczych, m.in. w prestiżowym branżowym miesięczniku „Radca prawny”. W przeszłości pełnił funkcję redaktora naczelnego magazynu „Gentleman”, był stałym komentatorem „Gazety Finansowej” oraz magazynu „Home&Market, wcześniej pracował w „Rzeczypospolitej”. Jest także reżyserem i producentem filmów.

Dodaj komentarz