Trzeba zrobić wszystko, aby Sousa pozostał!

Moim zdaniem Paulo Sousa zdał egzamin. Kwestią nie jest już czy powinien pozostać selekcjonerem piłkarskiej reprezentacji Polski, lecz trzeba zrobić wszystko – dać każde pieniądze – aby pozostał, na stanowisku trenera, jak najdłużej. Widać, że człowiek zna się na piłce nożnej, że posiada futbolową wiedzę. I nie chodzi o wyniki (myślę, że te największe dopiero przyjdą), ale o zmianę filozofii polskiego piłkarstwa oraz system, schemat gry.

Roman Mańka: Od dawna pisałem, mówiłem, iż piłka nożna, w ramach swej ewolucji, upodabnia się do hokeja na lodzie. To oczywiście naciągnięta metafora, jednak jest w niej pewien sens. Nowoczesny futbol charakteryzuje się kilkoma istotnymi osobliwościami: 1) trzeba mieć zbilanoswanych zawodników, tak samo dobrych w grze defensywnej, w odbiorze piłki, jak i w kreowaniu akcji ofensywnych (Francja, Belgia, Włochy, Anglia); 2) nie ma pojęcia pierwszej jednenastki, ani ścisłego podziału na formacje: obrona – pomoc – atak; współcześnie żeby zwyciężać, należy mieć nie jedenastu, a co najmniej piętnastu wyrównanych, zrównoważonych, i w miarę uniwersalnych, wielo-funkcyjnych zawodników, zaś mecze wygrywa się „z ławki” – zmianami; czasy tzw. pierwszych jedenastek już dawno się skończyły; fudbol stał się totalny, obrońcy muszą atakować, tymczasem napastnicy wykonują zadania defensywne (w najbardziej nowoczesnym futbolu gra się bez klasycznego środkowego napastnika, rolę tę funkcjonalnie pełni jeden z pomocników, tak jak np. w drużynie Hiszapnii); 3) dominujące dziś ustawienie ma charakter elastyczny, hybrydowy: nominalnie, na papierze jest to 1 – 3 – 5 – 2, lecz, gdy trzeba, kiedy sytuacja tego wymaga, można z łatwością przejść w trakcie meczu na 1 – 5 – 3 – 2, lub 1 – 3 – 3 – 3, albo jeszcze inaczej 1 – 3 – 6 – 1, czy 1 – 5 – 4 – 1.

Trudne początki, lecz kierunek słuszny
Wszystkie te elementy odważnie wprowadza Paulo Sousa. I jest w tym konsekwentny. Uczy nas nowoczesnej gry, a postępy widać z każdym kolejnym meczem. Polska drużyna stosuje presing. Wychodzi jej to coraz skuteczniej. Nękamy przeciwników już na ich połowie boiska. Utrudniamy rozgrywanie piłki. Staramy się dominować. Przejmujemy inicjatywę. Poprawiamy posiadanie piłki. Takie usposobienie selekcjoner Sousa próbował w naszych piłkarzach zakorzenić od początku, już od pierwszego momentu, kiedy przyszedł. Atakowaliśmy odważnie Węgrów w Budapeszcie i Hiszpanów podczas Mistrzostw Europy w Sewilli, na ich własnym terenie. Graliśmy drugą połowę z Anglią na Wembley w Londynie, jak równy z równym, zas w Warszawie nawet przeważaliśmy.

Może nie ma jeszcze olśniewających, spektakularnych wyników, lecz taki styl gry, rezultaty ewaluacji oraz dodatnia ewolucja musi cieszyć. Gdy dzieło będzie kontynuowane, sukcesy muszą przyjść prędzej lub później; ale raczej prędzej niż później.

Wizja i charyzma
Od początku wierzyłem w Paulo Sousę. Właściwie od pierwszej jego konferencji prasowej. Gdy go tylko posłuchałem. Miał wizję. Można było zorientować się od razu. Ja po prostu kocham ludzi inteligentnych, z wizją oraz charyzmą. Odważnych. Myślących. Ambitnych. Wizjonerów. Z głębią. A te cechy/walory Portugalczyk z całą pewnością ma. Wie czego chce i potrafii logicznie, inteligentnie uzasadniać swoje koncepcje. Tłumaczy podejmowane decyzje i bierze za nie odpowiedzialność. Nie boi się ryzyka. Jest asertywny (rzecz bardzo cenna, lecz w dzisiejszej rzeczywistości – niezbędna): potrafi publicznie wyróżnić, skomplementować konkretnego zawodnika, ale i skrytykować, kiedy na to zasłuży. Na tym właśnie polega profesjonalizm.

I jeszcze jedna ważna sprawa, która wskazuje – moim zdaniem na coś bardzo pozytywnego – przed wszystkimi rozgrywanymi przez Sousę pojedynkami, różnej maści komentatorzy, eksperci, byli trenerzy, dziennikarze, nie trafili z wyjściowym składem przed konkretnymi spotkaniami ani razu (byli zaskoczeni, że są zaskoczeni…), tymczasem, gdy funkcję selekcjonerów pełnili polscy trenerzy, ja już miesiąc przed danym meczem wiedziałem, jaki na murawę wybiegnie skład (i to właśnie było chore) i miałem pewność, że będzie to defensywne ustawienie 1 – 9 – 1, czyli „murowanie bramki” i „wybijanka na oślep”. W profesjonalnym futbolu nie może być pewniaków, nie ma miejsca na nepotyzm ani uklady czy sympatie, nie może być „świętych krów”. nie gra się za zasługi albo piękną buzię lub lobbing menagerów marketingowych od reklam; drużynę buduje się permanentnie, cały czas, a gdy w miejsce zasłużonego piłkarza pojawia się nowy/młody zawodnik, to on wchodzi do składu, niezależnie od metryki (Pele, Maradona, Owen, Ronaldo, Mbappe. Itd.). Poza tym, musi decydować dyspozycja dnia. I nic innego. Po znajomości lub wedle sympatii, to można zasiąść na eksponywanym miejscu podczas urodzin u teściowej, lecz nie znaleść się w składzie zespołu, który reprezentuje kraj.

Takie są reguły nowoczesnej piłki nożnej i Sousa je konsekwentnie wdraża. Przynosi to coraz lepsze rezultaty.

Pragmatyzm to patrzenie w przyszłość
Nauka wymaga cierpliwości. Na sukcesy trzeba poczekać. W życiu ważna jest konsekwencja. Wyniki nie przyjdą od razu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Może nawet nie być od razu natychmiastowych rezultatów, lecz warto dać szansę, kiedy widać progres. A w tym przypadku widać ewidentnie. Historia ostatnich 30 lat pokazuje, iż zbyt szybko odbieraliśmy selekcjonerom szansę. To był nasz błąd. My w Polsce łatwo potrafimy wszystko niszczyć. Przekreślać pracę. Nie pozwalamy wykluć się koncepcji, zrealizować wizji. Porażki też czegoś uczą: hartują, dostarczają doświadczeń, pozwalają się rozwijać; pod warunkiem, że wyciąga się z nich konstruktywne wnioski. Na tym polega filozofia pragmatyzmu: wyciągnąć jak najbardziej wartościową wiedzę z doświadczeń (zamkniętych, przeszłych), nie bać się eksperymentów, weryfikować idee w praktyce (Charles Sanders Peirce) i zastosować do przyszłych doświadczeń. Pragmatyzm, to tak naprawdę empiryzm zwrócony w przyszłość.

Stąd uważam, iż Paulo Sousa powinien pozostać selekcjonerem piłkarskiej reprezentacji Polski, jak najdłużej. Co najmniej do kolejnych Mistrzostw Europy (za trzy lata w Niemczech), a może i Świata. I nowy prezes PZPN, Cezary Kulesza, powinien zrobić wszystko, co w jego mocy, aby tak znakomity fachowiec w Polsce pozostał i chciał dalej dla naszego kraju pracować, nosząc biało-czerwony dres z orzełkiem na piersi.

Wyciągnijmy wnioski z doświadczeń przeszłości
Zbyt szybko kiedyś pożegnaliśmy Holendra Leo Beenhakkera, a za jego czasów reprezentacja Polski rozegrała kilka kapitalnych spotkań, na najwyższym światowym poziomie, zwłaszcza w początkowej fazie jego trenerskiej pracy. To co wówczas ujmowało, to również poprawiający się z meczu na mecz styl gry, odważne decyzje, a zwłaszcza nowi, nieznani wcześniej zawodnicy, których Beenhakker wyciągał niczym z kapelusza. Nagle okazało się, iż nad Wisłą jest wielu zdolnych piłkarzy. Zakwalifikowaliśmy się do Mistrzostw Europy w Austrii i Szwajcarii z arcytrudnej grupy, pozostawiając w pobitym polu: Portugalię (wówczas wicemistrz Europy i czwara drużyna na świecie), Belgię, Serbię i Finlandię. Nigdy nie zapomnę widoku piłkarzy wielkiej Portugalii, rzuconych na kolana i upokorzonych na Stadionie Śląskim w Chorzowie (w ostatni poniedziałek od tego pięknego momentu upłynęło 15 lat, 11 października był zawsze dla polskiej reprezentacji piłkarskiej szczęśliwy); podobnie w konfrontacji z Belgią zwyciężyliśmy na wyjeździe, w Brukseli 1-0 i wygraliśmy u siebie, w Chorzowie, bezapelacyjnie 2-0. To były piękne czasy! Jendak Beenhakker miał pecha, gdyż po elimincjach polską kadrę dotknęła plaga kontuzji, zaś jeden z kluczowych zawodników – Radosław Sobolewski – zakończył karierę.

Jedno jednak widać. Gdy przychodzi szkoleniowieć z zagranicy, z zachodu Europy pojawia się tak potrzebny w tworzeniu zespołu narodowego (zresztą każdego zespołu, również klubowego) dystans, chłodne spojrzenie oraz profesjonalna, nowoczesna wizja futbolu. A niedługo później, w krótkiej perspektywie – pojawia się jakość.

Klucz do sukcesu, to mentalność
Za Beenhakkera i za Sousę pojawiło się coś jeszcze, coś bardzo ważnego czego zawsze nam brakowało: zmiany mentalne, staramy się dominować, zyskiwać przewagę, potrafimy się podnosić, nie przestajemy grać, gdy tracimy pierwszą czy drugą bramkę, uczymy się brać na barki ciężar rywalizacji i odpowiedzialność. Nie poddajemy się. Nię pękamy.

Sousa, to naprawdę ewidentnie widać, jest znakomitym fachowcem. Człowiekiem, który posiada ogromną wiedzę o futbolu. Decyzja Bońka o powierzeniu właśnie jemu piłakrskiej reprezentacji Polski, była strzałem w dziesiątkę.

Trzeba mu tylko pozwolić spokojnie pracować i cierpliwie czekać. A wyniki przyjdą; może za dwa, może za trzy czy cztery lata, ale przyjdą.

 

Autor jest socjologiem i dziennikarzem, prowadzi własną audycję w „Halo Radio” oraz pełni funkcję redaktora naczelnego „Czasopisma Ekspertów” Fundacji FIBRE. Zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki, a także obserwacji uczestniczącej. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia oraz hermeneutyka. Jest autorem sześciu książek popularno-naukowych i w dziedzinie dziennikarstwa śledczego. Członek zarządu Fundacji FIBRE.