Dokąd zmierza Turcja…?

undefinedFot: pixabay.com

Nie dalej jak dekadę temu, Turcja wydawała się poważnym i zdeterminowanym kandydatem do wejścia w struktury Unii Europejskiej. Już wtedy, będąc jednocześnie członkiem NATO, dysponowała także silną armią. Obecnie kurs tego państwa wydaje się zagadką, mimo to jego znaczenie niewspólmiernie wzrosło. Z Turcją dzieje się jeszcze coś…, coś, co jak na razie bagatelizują analitycy, tymczasem może mieć kluczowe znaczenie dla przyszłości świata.

Jerzy Mosoń – Kilka tygodni temu w Polskim Instytucie Stosunków Międzynarodowych odbyła prezentacja raportu: „Turcja w procesie przemian – wnioski dla strategii UE”. Wśród licznych tez, szczególnie dwie mogły utkwić w pamięci: Tucja pozostanie raczej państwem o aspiracjach mocarstwa regionalnego, a nie światowego; oraz Turcja to być może kraj o mocnych tendencjach nacjonalistycznych, ale mimo wszystko z mniejszą rolą islamu, przez to w tym znaczeniu nie tak groźny, jak inne muzułmańskie państwa.
Nie sposób się nie zgodzić z powyższymi opiniami. Z drugiej strony, można odnieść wrażenie, że przebija się przez nie jakiś rodzaj przekonania o niezmiennym charakterze narodu tureckiego. Tymczasem przyjęcie takiego założenia może być niebezpieczne.

Podwójna gra Berlina
Aspiracje europejskie Ankary zawsze stanowiły pewnego rodzaju political fiction. Wiadomo bowiem, że bez błogosławieństwa Berlina żadne państwo nie ma szans na akcesję do Wspólnoty, tymczasem liczna turecka diaspora w Niemczech, w połączeniu z gospodarką o potencjale Turcji, mogłyby utrącić hegemonię Berlina w Europie. Wiara zatem w to, że Niemcy będą kiedykolwiek realnie popierać wejście Turcji do Europy, była raczej na wyrost, niemniej międzynarodowe środowisko dyplomatów wierzyło bądź udawało, że wierzy w prawdopodobieństwo akcesji. Tym bardziej, że publicznie to raczej nie Niemcy wyartykułowali otwartą niechęć do akcesji Turcji, a Brytyjczycy. Dla przykładu, jeszcze przed Brexitem, ówczesny premier Wielkiej Brytanii, David Cameron, miał powiedzieć, że Turcja mogłaby wejść do UE, ale prawdopodobnie w okolicach 3000 roku….

Zmiana frontu
Retoryka Brytyjczyków zmieniła się po głosowaniu dotyczącym pozostania Wysp w Unii. We wrześniu tego roku szef brytyjskiej dyplomacji, Boris Johnson, powiedział, że choć wszystkie kraje europejskie są „zaniepokojone” z powodu stanu przestrzegania praw człowieka w Turcji, „nie powinniśmy jej odpychać”. Z kolei Berlin, pozbawiony już głosu swego frontmana w dyskursie o przyszłości negocjacji UE z Turcją, przestał wreszcie owijać w bawełnę i całkiem niedawno kanclerz Niemiec Angela Merkel zagroziła „zawieszeniem, a nawet zakończeniem” negocjacji akcesyjnych z Turcją. Oczywiście zastrzegła dla przyzwoitości, że taka decyzja Wspólnoty wymaga zgody większości. Wcześniej, niemieckie władze zakazały tureckim ministrom agitacji na swoim terytorium, przed kwietniowym referendum konstytucyjnym w Turcji, w sprawie zwiększenia uprawnień prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana.

Przygotowywanie Macrona
Berlin wobec rychłego opuszczenia Wspólnoty przez Wielką Brytanię i dostosowania przez nią retoryki do nowej sytuacji, znalazł już godne zastępstwo w prezentowaniu niewygodnych wizerunkowo poglądów. Paryż, bo o tej stolicy mowa, testowany jest – jak na razie – na polu rozgrywania oraz dyscyplinowania Europy Środkowej i Wschodniej. W temacie Turcji Macron, z nieskrywaną radością, jak na razie wypowiada się dość powściągliwie, i nie ma się co dziwić: Turcja to kraj, który przez lata wzorował się na jakobińskim systemie politycznym, a choć potęga Pałacu Elizejskiego to już historia, to w obszarze próżności niewiele zmieniło się tam od Ludwika XIV. W wywiadzie jakiego udzielił prezydent Macron greckiemu dziennikowi „Kathimerini”, oświadczył on, że: Turcja pozostaje istotnym partnerem UE i relacje z nią powinny zostać utrzymane, nawet jeśli kraj ten ostatnio obrał niepokojący kurs.
Ciekawe, jak długo…?

Koniec zniechęcania
Za jakiś czas może okazać się, że Turcji nie trzeba już więcej zniechęcać do UE.
Obecnie poparcie społeczne w tym kraju dla akcesji tego państwa nie przekracza 50 procent, a jeszcze stosunkowo niedawno chciało jej 80 proc. społeczeństwa. Nie ma się czemu dziwić. Turcja ma się gospodarczo lepiej niż sąsiednia, europejska Grecja i choć nie jest wolna od problemów, to prawdopodobnie zamknie 2017 rok ponad pięcioprocentowym wzrostem rozwoju gospodarczego. Pomimo poczucia zagrożenia ze strony Kursów, Turcy mogą już czuć się regionalnym mocarstwem. Nieakceptowany przez Zachód, Recep Tayyip Erdoğan, niezmiennie umacnia swą pozycję. W krótkim czasie wskrzesił turecki nacjonalizm i postawił na islam, który dawno nie miał się w Turcji tak dobrze, jak za czasów jego rządów. Turcja tak bardzo oddaliła się od Zachodu, że w odbywających się niedawno w Norwegii ćwiczeniach Sojuszu Północnoatlantyckiego, przywódca Turków pełnił rolę celu… Oczywiście wojskowi zrzucili winę za ten „błąd” na cywila i gorąco przepraszali, niemniej zadra pozostała.
Podobnie jak otwarte pytanie: co dalej z Turcją?

Rola religii wbudowaniu imperium
Być może odpowiedź przyniosła konferencja w Soczi, podczas której obecni byli przywódcy Rosji, Iranu, i właśnie Turcji. Szefowie państw rozmawiali o przywróceniu relacji handlowych, odbudowie Syrii, a także mającej powstać dzięki Moskwie elektrowni atomowej w Akkuyu w Turcji. Jeśli dodamy do tego postawę Ankary w kwestii tranzytu migrantów z Bliskiego Wschodu do Europy, zobaczymy zupełnie inny obraz Turcji, aniżeli ten znany choćby sprzed dekady. Inaczej spojrzymy wówczas także na rolę islamu, który niegdyś faktycznie ustępował pola nacjonalizmowi, gdy Turcy marzyli o odrodzeniu imperium. Teraz jednak odrzuceni przez Europę, chętnie używają go do scalania społeczeństwa.

 

Autor jest ekspertem ds. polityki zagranicznej, dyplomacji, oraz geopolityki. Publikuje w Kwartalniku Geopolitycznym „Ambassador” oraz czasopismach prawniczych, m.in. w prestiżowym branżowym miesięczniku „Radca prawny”. W przeszłości pełnił funkcję redaktora naczelnego magazynu „Gentleman”, był stałym komentatorem „Gazety Finansowej” oraz magazynu „Home&Market, wcześniej pracował w „Rzeczypospolitej”. Jest także reżyserem i producentem filmów.

Dodaj komentarz