Niektóre sieci unikną podatku handlowego?

Już niedługo sieci handlowe działające w Polsce będą musiały po raz pierwszy zapłacić podatek handlowy. Czy do państwowej kasy wpłynie tyle, ile chcieliby tego urzędnicy? Możliwości niepłacenia jest więcej niż przewidział Ustawodawca.

Jerzy Mosoń: Podatek handlowy to nic innego jak danina od sprzedaży detalicznej. Do 25 dnia lutego tego roku ma go zapłacić prawie (!) każda firma handlowa, której przychód przekroczył w styczniu sumę 17 mln zł. Jak zwykle jednak diabeł tkwi w szczegółach. To „prawie” może zdecydować o tym, że kasa państwa nie wzbogaci się o prognozowane 1.5 – 2 mld zł, jak chcieliby tego urzędnicy Ministerstwa Finansów.

Wyliczenia dla sprytnych księgowych
Ale najpierw szczegóły dotyczące wyliczenia podatku. Przedsiębiorstwo, które zanotowało w styczniu przychód od 17 – 187 mln zł zapłaci 0,8 proc., ale od kwoty 170 mln zł, a firma z przychodami ponad 187 mln zł zapłaci stawkę 0,8 proc. od kwoty 170 mln zł, jak również 1,4 proc. od całkowitej większej sprzedaży. Skomplikowane? Polscy księgowi nie z takimi wyzwaniami się mierzyli. Tym razem jednak Ustawodawca zostawił im kilka furtek. Pierwsza to uprzywilejowanie małych podmiotów, tych, które osiągają miesięczne przychody do maksimum 17 mln zł. One płacić nie będę musiały. Opłaca się być „małym”?

Mniejszy może więcej
Nie trzeba. Wystarczyło się podzielić. Po co prowadzić dużą spółkę osiągającą przychody powyżej 187 mln zł i płacić ogromny podatek handlowy, skoro można prowadzić kilkanaście mniejszych podmiotów, oszczędzając tym samym dziesiątki milionów złotych w skali roku. Kłopot w tym, że fiskus mógłby uznać taki podział spółki za próbę obejścia przepisów podatkowych, tj. nadużycia prawa. No chyba, że zarząd spółki będzie w stanie wykazać, że dokonał podziału firmy z innych powodów niż tylko uzyskania korzyści podatkowych. Pewnie niejedna firma miałaby z tym problem, gdyby resort finansów poinformował o pomyśle wprowadzenia podatku handlowego rok czy dwa lata temu. Bo każde z działań spółki zmierzające do podziału rodziłoby wówczas wspomniane wątpliwości prawne. Ale fachowcy z MF zaczęli swą batalię o wprowadzenie nowego obciążenia w zasadzie pięć lat temu.

Zbyt dawno i zbyt niepewne
Zjednoczona Prawica zapowiedziała wprowadzenie podatku od sprzedaży detalicznej już w 2016 r. i gdyby nie sprzeciw Komisji Europejskiej wobec tych planów to prawdopodobnie wielkie sieci musiałyby odprowadzać nową daninę już od kilku lat. Spór, który toczy się – tak wciąż toczy się – przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej nie tylko odroczył wprowadzenie nowego zobowiązania, ale dał czas wielkim spółkom by mogły przygotować się do zgodnego z prawem unikania płacenia podatku handlowego. Po okresie „odroczenia” i de facto niepewności powstania nowego zobowiazania trudno będzie bowiem udowodnić właścicielom spółki, że podział firmy dokonany kilka lat temu był bezpośrednio związany z planami podatkowymi rządu. Tym bardziej, że takich korzyści płynących z podziału firmy – faktycznych: jak kwestia zmniejszenia kosztów wchodzenia w spory sądowe czy też pozornych: jak zyskanie możliwości negocjacji z lokalnymi, mniejszymi dostawcami towarów, jest mnóstwo. Urzędnicy pragnący wojować z takimi firmami, chcąc udowodnić ich właścicielom złą wolę wydają się być bez szans.

Zakup w sieci, odbiór w sklepie
Żeby nie płacić nowego podatku nie trzeba jednak było się dzielić. Ustawodawca wyłączył bowiec z konieczności płacenia podatku handlowego podmioty, które handlują w sieci. Oznacza to, że jeśli market sprzedał telewizor, ekspres do kawy czy odkurzacz przez Internet to ta transakcja nie będzie wliczona do bilansu płatniczego, z którego odprowadzony ma zostać podatek handlowy. Warto już teraz zaproponować test: wybrać model interesującego nas sprzętu, sprawdzić jego cenę w sklepie internetowym wybranej, znanej sieci dysponującej sklepami stacjonarnymi. Następnie warto wybrać się do dowolnego sklepu, gdzie można nabyć dokładnie to samo urządzenie i sprawdzić cenę, za jaką jest oferowane. Jeśli w sklepie stacjonarnym cena oferowanego sprzętu będzie niższa niż deklarowana na stronie producenta to każdy świadomy konsument zakupi sprzęt przez internet, a za chwilę odbierze go w niższej cenie.

Co ze stacjami i marketami z paliwami?
Ale to nie jedyne wyłączenie. Na liście firm, które nie będą musiały odprowadzić podatku handlowego znalazły się też takie, które sprzedają energię, paliwa, leki. W przypadku sieci aptek czy też PGNiG sprawa jest prosta. Komplikuje się, gdy przyjrzymy się stacjom paliw, których przychody ze sprzedaży towarów pozapaliwowych systematycznie rosną. Czy to oznacza, że Orlen i Lotos będą musiały odprowadzić podatek od sprzedawanych na stacjach batoników i napojów? Ustawodawca dokonał wyłączeń wskazując produkty, a nie podmioty z określeniem ich dominującej oferty. Gdyby posłużył się odwrotnym podziałem faworyzującym np. stacje paliw, to aby market mógł uniknąć płacenia podatku handlowego musiałby tylko wykazać, że oprócz mydła i powidła oferuje także paliwa – tak jest w przypadku francuskich marketów Auchan. Wydaje się zatem, że księgowi koncernów paliwowych będą mieć sporo pracy i być może również polskie spółki paliwowe będą musiały odprowadzić nowy podatek, pod warunkiem oczywiście przekroczenia magicznej sumy 17 mln zł przychodu. Czy tak się stanie i jak na spływające kwoty lub ich brak zareaguje fiskus przekonamy się już za kilka tygodni. Na pewno jednak nie obejdzie się bez niespodzianek.

Sprawdzam – już niebawem
Na dziś już teraz wiadomo, że niektóre zagraniczne markety mogą być wyłączone z konieczności płacenia nowej daniny. Dotyczy to m.in. niemieckiej sieci Media Markt, której sklepy są oddzielnymi spółkami. Oczywiście nie należy wykluczyć, że poszczególne sklepy marki MM osiągną przychody powyżej 17 mln zł, ale nawet wówczas rachunek per saldo może okazać się korzystniejszy niż, gdyby miała płacić cała sieć.

Niebawem też przekonamy się jak do płacenia nowego podatku przygotowali się polscy handlowcy. Może się jednak okazać, że wszystko to okaże się nieważne. Stanie się tak, jeśli wbrew nadziejom Ministerstwa Finansów TSUE rozstrzygnie spór między polskim rządem a Komisją Europejską na korzyść podatników.

 

Autor jest szefem Zespołu ds. Geopolityki i Polityki Zagranicznej Fundacji FIBRE. W przeszłości pełnił funkcję redaktora naczelnego magazynu „Gentleman”, a także z-ca redaktora naczelnego czasopisma Polish Market. Kierował Działem Prawnym tygodnika „Gazeta Finansowa”. Na swoim koncie ma wiele publikacji w „Rzeczpospolitej” (w której pracował), w Kwartalniku Geopolitycznym „Ambassador”, w miesięczniku „Home&Market” oraz w czasopismach prawniczych, m.in. w prestiżowym branżowym miesięczniku „Radca prawny”.Jest także reżyserem i producentem filmów.

Dodaj komentarz