Źródło upadku!


Mam problem ze świętowaniem 25. rocznicy uchwalenia konstytucji; z prostego powodu, że jest to dokument ze wszech miar zły.

Roman Mańka: Dwóch wybitnych amerykańskich filozofów, John Rawls, autor Teorii sprawiedliwości oraz Richard Rorty, twierdziło, iż prawo powinno być wolne od metafizyki. Ich zdaniem sprawiedliwość, tak jak ją się obrazuje w ikonografii: z przepaską na oczach, musi być neutralna.
Czy obecna polska konstytucja jest wolna od metafizyki i neutralna? Mam co do tego poważne wątpliwości. Fakultatywnie odwołuje się do Bóstwa. Dopuszcza dyskryminację małżeństw jednopłciowych oraz związków partnerskich. Nie jest w stanie zabezpieczyć praw socjalnych, o których mówi.

Największe zastrzeżenia do aktualnej ustawy zasadniczej mam w dwóch, a właściwie w trzech punktach.

Niereprezentatywność parlamentarnej konstytuanty
Po pierwsze: legitymizacja. Obecna Konstytucja została uchwalona przez parlament, który nie był reprezentatywny wobec społeczeństwa. Trochę na wyrost i żartem można powiedzieć, iż największa partia (ugrupowania, które nie weszły do Sejmu) nie była reprezentowana w parlamencie, ok. 30 proc. wyborców, plus ci, którzy do wyborów nie poszli.
Z punktu widzenia reprezentatywności oraz legitymizacji, parlament 1993-1997 nie był najlepszym ciałem do uchwalenia konstytucji, a rok 1997 nie był do tego najlepszym momentem. Zbliżały się kolejne – kalendarzowe – wybory parlamentarne. We wszystkich sondażach prowadziła koalicja wyborcza, która popierała alternatywny projekt konstytucji, tzw. Obywatelski Projekt Konstytucji, forsowany przez NSZZ „Solidarność” i AWS; zebrano pod nim chyba ponad dwa miliony podpisów. Badania socjologiczne pokazywały, iż OPK cieszył się dużo większą popularnością i zaufaniem wśród społeczeństwa niż projekt konstytucji uchwalany przez ówczesny Sejm.
Obecną konstytucję uchwalono przed końcem kadencji parlamentu 1993-1997, w roku wyborczym. Parlamentarna większość nie dysponowała już wówczas większością w społeczeństwie (zresztą nigdy nie dysponowała, nawet w chwili inauguracji prac tamtego Sejmu, gdyż była to Izba radykalnie niereprezentatywna). Kolejne wybory, przeprowadzone za pół roku, wyłoniły zupełnie inną większość polityczną: centroprawicową, a nie lewicową. Wybory we wrześniu 1997 roku wygrała Formacja (AWS), która popierała alternatywny wobec obecnej konstytucji projekt.
Do tego dochodzi aspekt moralny: parlament z lat 1993-1997, w dużym stopniu niósł ze sobą echo, poprzedniego, komunistycznego systemu (PRL).

Brak społecznego poparcia
Największym zarzutem, jeżeli chodzi o okoliczności związane z legitymizacją, jest fakt, że konstytucja z 2 kwietnia 1997 roku, został przyjęta w ramach referendum (z 25 maja 1997 roku), nie osiągając progu uczestnictwa połowy uprawnionych do głosowania: w referendum wzięło udział tylko 42,86 proc. społeczeństwa, z których za konstytucją opowiedziało się zaledwie 53,45 proc; przeciw konstytucji (z tych, którzy poszli do urn referendalnych) głosowało 46,55 proc. I uwaga: 3,88 proc. zanotowano głosów nieważnych.
Bierność w tym przypadku można interpretować jako wyraz sprzeciwu. W rezultacie obecna konstytucja została przyjęta przez zdecydowaną, dramatyczną mniejszość społeczeństwa, nieco ponad 22 proc.
Dodatkowo w celu uchwalenia konstytucji dokonano fortelu, zmieniając Ustawę o referendach, w taki sposób, iż próg większości nie był konieczny do spełnienia. Nowelizacja ta miała charakter instrumentalny i została dokonana celowo na rzecz uchwalenia konstytucji, gdyż wcześniejsze przepisy wymagały dla skuteczności referendum obecności, co najmniej połowy (plus jeden) uprawnionych do głosowania.
Rok wcześniej odbywało się referendum uwłaszczeniowe, zwołane na wniosek NSZZ „Solidarność” oraz innych ugrupowań centroprawicowych; wówczas próg uczestnictwa połowy obywateli był wymagany.
To pokazuje, jak instrumentalnie (nie tylko w czasach PiS) traktowano i traktuje się prawo.

W ferworze niechęci do PiS oraz sprzeciwu wobec łamania prawa, Polacy bronili aktualnej konstytucji, jednak absolutnie nie jest to dokument, który tworzy ramy silnego państwa.

Chaos i degrengolada
Największe jednak moje zarzuty dotyczą sfery funkcjonalnej. Obecna ustawa zasadnicza wprowadza chaos ustrojowy i kompetencyjny. Nie rozstrzyga kwestii czy Rzeczpospolita jest systemem parlamentarno-gabinetowym czy prezydenckim, w tej sprawie panuje zamęt; regulacje są niejasne, zamulone i asymetryczne.
Z jednej strony mamy prezydenta z silną legitymizacją władzy (wybieranego w wyborach bezpośrednich), lecz obdarzonego słabymi kompetencjami; z drugiej rząd ze słabą legitymizacją, ale bardzo silnymi kompetencjami.
Rozproszenie władzy poszło stanowczo za daleko.
Jednak niesymetryczność jest jeszcze większa, gdy weźmiemy pod uwagę okoliczność, iż siła premiera nie wynika z regulacji konstytucyjnych, tylko z okoliczności poza-konstytucyjnych czy politycznych.
Premier dysponuje realną siłą jedynie wówczas, gdy jest przewodniczącym czy liderem największej frakcji parlamentarnej, a to okoliczność nie jest zapisana w konstytucji, w ustawie zasadniczej nie ma zapisu, iż prezesem rady ministrów zostaje przewodniczący największej formacji w Sejmie.
W ten sposób aktualna konstytucja dopuszcza możliwość, iż kształtują się nieformalne, pozakonstytucyjne ośrodki władzy: Krzaklewski, Kaczyński, itd. Tworzy to rozliczne patologie i nie służy państwu.

Abstrakcyjność gwarancji
Okres ostatnich siedmiu lat pokazuje, jak zły jest to dokument. Nie zabezpiecza dostatecznie państwa polskiego przed nadużyciami. W trakcie rządów PiS konstytucja była (i jest) łamana totalnie oraz wielokrotnie, ale wcześnie również była łamana.
Obecna konstytucja zawiera wiele zapisów abstrakcyjnych, fikcyjnych, czysto retorycznych, bądź formalnych, mówiąc o prawach, których nie jest w stanie zagwarantować. Ustanawia bezpłatną edukację, ale w praktyce tego postulatu nie gwarantuje; podobnie jest z innymi usługami publicznymi, które są bezpłatne tylko pozornie.
W ostatnich latach wiele się mówi o pogwałcaniu praw obywatelskich oraz dyskryminacji kobiet czy środowisk LGBT. Aktualna ustawa zasadnicza dyskryminuje społeczność LGBT, w zakresie zawierania małżeństw, jak również inne związki partnerskie, również te dwupłciowe (heteroseksualne).
Od początku wejścia w życie obecnej konstytucji, realnie nie są odpowiednio zabezpieczone prawa społeczno-ekonomiczne i socjalne (np. dyskryminacja tzw. umów śmieciowych).
Przede wszystkim konstytucja z 2 kwietnia 1997 roku zanadto rozprasza władzę i prowadzi do degrengolady w procesie rządzenia. Jej przepisy strukturalnie generują konflikt.

Struktura narzuca konflikt
Bałamutnie mówi się często, że aktualna konstytucja sprawdziła się w trakcie katastrofy smoleńskiej; ja mam inną optyką: (otóż), było wprost przeciwnie, a nawet jeszcze gorzej: bo obecna ustawa zasadnicza w dużym stopniu przyczyniła się do katastrofy smoleńskiej, gdyż strukturalnie generuje silny konflikt polityczny.
Obecnej konstytucji bronią zazwyczaj osoby, politycy, albo ich sukcesorzy, którzy ją uchwalali. A to zaś jest postawa bardzo arbitralna, nieobiektywna i uzurpatorska.
Po zmianie władzy, pierwszym korkiem, który będzie trzeba zrobić, to głęboka zmiana konstytucji. Na wielu polach.
Silna, nowoczesna, tolerancyjna Polska pod rządami aktualnej konstytucji jest niemożliwa.

 

Autor jest socjologiem i dziennikarzem, prowadzi własną audycję w „Halo Radio” oraz pełni funkcję redaktora naczelnego „Czasopisma Ekspertów” Fundacji FIBRE. Zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki, a także obserwacji uczestniczącej. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia oraz hermeneutyka. Jest autorem sześciu książek popularno-naukowych i w dziedzinie dziennikarstwa śledczego. Członek zarządu Fundacji FIBRE.

Dodaj komentarz