Jak z wroga zrobić przyjaciela?


Polskie władze od kilku lat domagają się od Niemiec reparacji z tytułu II wojny światowej.Jednocześnie Izrael żąda od Rzeczpospolitej przekazania mienia bezspadkowego pozostawionego przez Polaków wyznania mojżeszowego, w następstwie ataku III Rzeszy na Polskę. Mimo, że pierwsze roszczenie wydaje się zasadne, a drugie może jawić się jako absurdalne, to finał tych sporów, z uwagi na złożone relacje międzynarodowe, wcale nie jest przesądzony.

Jerzy Mosoń: Warszawa wciąż jednak nie zdecydowała się na sojusz, który mógłby przechylić szalę zwycięstwa na jej korzyść. Choć temat niemieckich odszkodowań dla państwa polskiego jest cały czas żywy to z kolei dyskusja dotycząca przekazania polskich nieruchomości Izraelowi, ewentualnie wypłacenie za nie ekwiwalentu pieniężnego wraca ilekroć strona polska stara się unormować stan prawny w obszarze prawa własności. Nie inaczej jest i tym razem.

Decyzja nawet bezprawna będzie ważna. Wystarczy 30 lat
Polski Parlament postanowił wreszcie, bo aż sześć lat po orzeczeniu w tej sprawie Trybunału Konstytucyjnego zająć się zmianą ustawy – Kodeks postępowania administracyjnego. W czerwcu br. Sejm głosami m.in. PiS i Lewicy, przy braku sprzeciwu i wstrzymaniu się od głosu niemal wszystkich posłów Koalicji Obywatelskiej, przyjął ustawę normalizującą m.in. stosunki własnościowe. Nowe prawo, wprowadza czasową granicę 30 lat, przewidując, że po tym okresie nie będzie można stwierdzić nieważności decyzji wydanej w postępowaniu administracyjnym z rażącym naruszeniem prawa, która była podstawą nabycia prawa lub stwarza uzasadnione oczekiwanie nabycia prawa. Oznacza to, że organ administracji publicznej procedujący w sprawie statusu prawnego np. kamienicy ograniczy się do stwierdzenia wydania decyzji z naruszeniem prawa oraz wskaże okoliczności, z powodu których nie stwierdził nieważności decyzji. Zmiany będą dotyczyć przede wszystkim spraw własnościowych, czyli także problematycznych nieruchomości.

Trudno zakwestionować martyrologię Żydów, lecz żądania wysuwane wobec Polski są absurdalne.

Izrael chce rekompensaty od dawnej Ojczyzny
Decyzją polskiego Sejmu oburzył się szef izraelskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Yair Lapid, który oświadczył na Twitterze, że „polski parlament uchwalił ustawę zabraniającą zwrotu mienia żydowskiego lub zadośćuczynienia za nie ocalałym z Holokaustu i ich potomkom.” Rzeczywiście, jeśli ustawa przejdzie szczęśliwie całą drogę legislacyjną to de facto roszczenia dotyczące mienia żydowskiego odebranego w czasie II wojny światowej nie mogłyby podlegać dalszemu procedowaniu, wszak wojna skończyła się ponad 70 lat temu. Również Ambasada Izraela twierdzi w wydanym komunikacie, że: „procedowana obecnie zmiana ustawy w rezultacie uniemożliwi zwrot mienia żydowskiego lub ubieganie się o rekompensatę za nieocalonym z Zagłady i ich potomkom oraz społeczności żydowskiej, dla których Polska przez stulecia była domem”.

Niszczejące kamienice otrzymają szansę
Dotychczas obowiązujące zapisy kpa sprzyjały powstawaniu sytuacji patowych: nie można było zarządzać wieloma nieruchomościami, ponieważ zawsze istniało ryzyko, że na pewnym etapie postępowania czy inwestycji zgłosi się z roszczeniami ich domniemany spadkobierca. Ta niepewność prawa utrudniała nie tylko inwestycje, ale też tworzenie planów zagospodarowania przestrzennego. Nadto wpływała na zmniejszenie podaży nieruchości na rynku, co przy dużym popycie na grunty inwestycyjne przekładało się to na wzrost cen metra kwadratowego. Taki stan prawny nie mógł zatem trwać w nieskończoność. A czy rzeczywiście nowelizacja przepisów kpa tak mocno wpłynie na możliwości prawne ubiegania się o zwrot majątków potomków polskich Żydów?

PRL spłaciła amerykańskich Żydów
Obecnie gros spadkobierców polskich Żydów mieszka bądź mieszkało w USA. Szkopuł w tym, że ciężar ich ewentualnych roszczeń już dawno wzięły na siebie Stany Zjednoczone. W dniu 16 lipca 1960 roku w Waszyngtonie, Polska Rzeczpospolita Ludowa zawarła ze Stanami Zjednoczonymi umowę indemnizacyjną, na mocy której USA zobowiązały się do uregulowania roszczeń swoich obywateli w stosunku do Polski. Chodziło o mienie prywatne pozostawione przede wszystkim przez ofiary Holocaustu. W ramach tego porozumienia Polska Ludowa zapłaciła USA astronomiczną na tamte czasy kwotę 40 mln dolarów. Oznacza to, że jakiekolwiek roszczenia amerykańskich Żydów w ogóle nie powinny być rozpatrywane przez polskie sądy.

A co z Izraelem?
Zgodnie z odpowiedzią na interpelację poselską Podsekretarza Stanu Zbigniewa Sosnowskiego, z dnia 18 sierpnia 2011 r. podobnych umów Polska zawarła po wojnie łącznie 12. Takie porozumienie nie zostało jednak podpisane z powstałym w 1948 r. państwem Izrael. Teoretycznie rzecz biorąc, przed wejściem w życie znowelizowanego kpa, potencjalni spadkobiercy właścicieli warszawskich czy łódzkich kamienic legitymujący się paszportem izraelskim mogliby zatem domagać się zwrotu dóbr rodzinnych. Wiadomo jednak, że zdecydowana większość pozostawionych nieruchomości to majątek bezspadkowy, bowiem Niemcy, dokonując Holocaustu mordowali Żydów całymi rodzinami. W tej sytuacji właścicielem dych dóbr, zgodnie z prawem może stać się tylko jeden podmiot.

Mienie bezspadkowe trafia do Państwa
Według polskich przepisów, w tym w szczególności art. 935 kodeksu cywilnego, mienie bezspadkowe przechodzi na Skarb Państwa. Podobne regulacje obowiązywały zarówno w Polsce Ludowej jak i II Rzeczypospolitej, nawet, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że w powstałej po I wojnie światowej Polsce jednocześnie funkcjonowały trzy różne porządki prawne. Każdy z nich tak samo traktował losy mienia pozostawionego bez spadkobierców. Taki stan rzeczy jest podstawą odrzucenia roszczeń przez polskie władze jako bezzasadne.

………………..

W braku małżonka spadkodawcy, jego krewnych i dzieci małżonka spadkodawcy, powołanych do dziedziczenia z ustawy, spadek przypada gminie ostatniego miejsca zamieszkania spadkodawcy jako spadkobiercy ustawowemu. Jeżeli ostatniego miejsca zamieszkania spadkodawcy w Rzeczypospolitej Polskiej nie da się ustalić albo ostatnie miejsce zamieszkania spadkodawcy znajdowało się za granicą, spadek przypada Skarbowi Państwa jako spadkobiercy ustawowemu”.

art. 935 kc

………………..

Amerykanie nie chcą pamiętać o umowach?
Kłopot w tym, że wielu amerykańskich polityków zachowuje się tak, jakby nie tylko zapomnieli o umowie między Waszyngtonem i Warszawą z 1960 r., ale też o takim drobnym fakcie, że Polska jest już państwem niepodległym i sama stanowi prawo na swoim terenie. Tym samym wspierają organizacje żydowskie oraz Izrael w ich roszczeniach względem Polski. W kwietniu 2017 r. Amerykański Kongres przegłosował Ustawę nr 447 odnoszącą się do mienia pozostawionego przez ofiary Holocaustu. Jej twórcy sformułowali wniosek, że jeśli niesłusznie przejętego przez państwo mienia nie da się zwrócić pierwotnym właścicielom w naturze, należy wypłacić odszkodowanie pieniężne. Akt prawny zobowiązał też amerykańskiego sekretarza stanu do udzielenia informacji na temat realizacji ustaleń zawartych w Deklaracji Terezińskiej z 30 czerwca 2009 r. w państwach będących jej sygnatariuszami, w tym Polski. A ta jak najbardziej odnosi się do mienia bezspadkowego.

Kosztem może być tylko edukacja
Z zapisów Deklaracji Terezińskiej wynika, że kwoty ewentualnych odszkodowań powinny być przeznaczone na zapewnienie potrzeb materialnych innych, znajdujących się w potrzebie, ocalałych z Holocaustu albo na edukację. Jakkolwiek punkt pierwszy zważywszy na czas jaki upłynął od zakończenia II wojny światowej nie powinien stanowić nadmiernego ciężaru to z kolei cel edukacyjny Polska wypełnia aż nadto, przeznaczając corocznie i od lat ogromne kwoty na uświadamianie współcześnie żyjącym, czym był Holocaust i jakie krzywdy wyrządził. Niemniej, warto też pamiętać o tym, i co podkreślił w swej opinii z marca 2018 r. Piotr Wawrzyk, ówczesny podsekretarz stanu w resorcie dyplomacji: „sama Deklaracja Terezińska nie jest wiążącym aktem prawa międzynarodowego. Opisywany dokument nie nakłada obowiązków i nie przewiduje sankcji w przypadku nieosiągnięcia celów ustanowionych w Deklaracji.” Czyli polskie władze mogą wypełniać jej zapisy i robią to, ale nie muszą.

Polacy są prymusami w edukacji o Holocauście
Inną sprawą jest, czy polska strona jest w stanie udokumentować swe działania edukacyjne, co byłoby wyrazem dobrej woli. Można to zrobić choćby poprzez takie budowanie projektów kulturalnych i oświatowych, by jak najczęściej w pismach formalnych pojawiały się odwołania do Deklaracji Terezińskiej jako inspiracji do ich przeprowadzenia? To jednak sprawa czysto urzędnicza i wymaga dość prostych kompetencji. Wyzwaniem jest natomiast unormowanie relacji z silnym graczem międzynarodowym, jakim jest Izrael, a to nie stanie się bez satysfakcji materialnej bliskowschodniego partnera. Wiadomo też, że przełom w relacjach z Tel-Awiwem warunkuje dobre relacje z USA, szczególnie w sytuacji, gdy wybory prezydenckie w tym kraju wygrał Demokrata Joe Biden, mający mniej przychylny stosunek do Polski niż jego poprzednik Prezydent Donald Trump. Rozwiązać ten klincz mogłyby polskie starania o uzyskanie odszkodowań od Niemiec za zniszczenie kraju w następstwie II wojny światowej. Ale co ma wspólnego jedno z drugim?

Niemcy nie chcą zapłacić odszkodowań
Według Berlina, temat reparacji wojennych został zamknięty deklaracją z 1953 r., w której Polska zrzekła się wobec Niemiec odszkodowań. Niestety dla obecnych starań polskich dyplomatów, rząd Marka Belki w 2004 r. potwierdził to stanowisko. Z kolei, zgodnie z aktualnym podejściem obecnego polskiego premiera Mateusza Morawieckiego, deklaracja z 1953 roku była „układem między Polską a NRD”, którego obecne władze nie uznają. Pozostaje też pytanie o zachodnie RFN i fakt, że zrzeczenie się przez Polskę roszczeń wobec NRD było pośrednio wymuszone przez Związek Radziecki, który do 1989 r. był faktycznym okupantem Polski. Otwarta jest też kwota reparacji. Co prawda Arkadiusz Mularczyk, przewodniczący Parlamentarnego Zespołu ds. Oszacowania Wysokości Odszkodowań Należnych Polsce od Niemiec za Szkody Wyrządzone w trakcie II Wojny Światowej wspomniał w 2018 r. o kwocie 850 mld dolarów, ale trudno przewidzieć, ile realnie mogłaby zażądać Polska od Niemiec.

Warszawa potrzebuje wsparcia

Trudno jednak dziś wyobrazić sobie sytuację, że osamotniona na arenie międzynarodowej Polska będzie nadal prowadzić spór z Izraelem wspieranym przez Waszyngton i jednocześnie zdoła wywalczyć niemieckie odszkodowania. Warszawa potrzebuje silnego sojusznika. Takim naturalnym partnerem w walce o niemieckie odszkodowania mógły być Izrael, pod warunkiem zapewne, że Tel Awiw otrzyma zapewnienie swego udziału w pozyskanych środkach, w ramach „succes fee”. Polska dyplomacja, dzięki takiemu ruchowi zrealizowałaby jednocześnie kilka celów: Polska przestała by być celem medialnych i politycznych ataków i zyskałaby nowego, silnego partnera, wzmocniłby się Sojusz Północnoatlantycki, a USA mogłyby skupić się na zacieśnianiu współpracy z Warszawą. Do tego zmieniłby się wizerunek Polski, a jej pozycja jako podmiotu prawa międzynarodowego wzmocniłaby się. Co jednak najważniejsze: budżet otrzymałby ogromny zastrzyk finansowy. Większy niż wpływy z Unii Europejskiej. Ile by to kosztowało?

Żydzi chcą miliardów?
Środowiska żydowskie co jakiś czas wskazują kwotę 60 mld dolarów, którą chciałyby uzyskać jako ekwiwalent za utracone majątki – to mniej niż dziesięć procent kwoty, o którą teoretycznie może ubiegać się polski rząd w negocjacjach z niemiecką kancleż. Być może, składając ofertę Tel Awiwowi, należałoby pomniejszyć żądaną kwotę 60 mld USD o wartość majątku, który już polskie władze zdążyły przekazać Izraelczykom w następstwie Ustawy z dnia 20 lutego 1997 r. o stosunku Państwa do gmin wyznaniowych żydowskich w Rzeczypospolitej Polskiej. Jak również o przeliczone na obecne warunki i już przekazane pieniądze m.in. Stanom Zjednoczonym w ramach umów indemnizacyjnych. To są jednak szczegóły negocjacyjne. Główna idea polega na zbudowaniu na tyle silnego sojuszu by osiągnąć cel.


Autor jest szefem Zespołu ds. Geopolityki i Polityki Zagranicznej Fundacji FIBRE. W przeszłości pełnił funkcję redaktora naczelnego magazynu „Gentleman”, a także z-ca redaktora naczelnego czasopisma Polish Market. Kierował Działem Prawnym tygodnika „Gazeta Finansowa”. Na swoim koncie ma wiele publikacji w „Rzeczpospolitej” (w której pracował), w Kwartalniku Geopolitycznym „Ambassador”, w miesięczniku „Home&Market” oraz w czasopismach prawniczych, m.in. w prestiżowym branżowym miesięczniku „Radca prawny”.Jest także reżyserem i producentem filmów.

Skok na przywództwo

undefinedFot: pixabay.com

Niedobrze dzieje się w cywilizacji Zachodu. Zagrożenia migracyjne, konfrontacyjna postawa Korei Północnej czy zbrojąca się Rosja, to wszystko powinno raczej skłaniać do szukania wspólnego mianownika, tymczasem ostatnie miesiące potwierdzają budowę dwóch konkurencyjnych wobec siebie centrów świata Zachodu. Kto może skorzystać na bratobójczym sporze, a dla kogo rywalizacja Waszyngtonu z Berlinem może okazać się zbyt kosztowna?

Jerzy Mosoń – Gdy podczas 72. sesji Zgromadzenia Narodowego Organizacji Narodów Zjednoczonych prezydent USA Donald Trump znów stawiał za wzór patriotyzmu Polskę, Wielką Brytanię i dość niespodziewanie Francję, to wobec pominięcia w gronie faworytów (kolejny raz) Niemiec, jasne stało się, że tym razem było to dyplomatyczne „puszczenia oka” do Francuzów. Ale jak to mówią Jankesi „Wthat’s the deal”? Przecież oś Berlin-Paryż to miał być nierozrywalny trzon Unii Europejskiej, a w przyszłości być może nawet centrum całego Zachodu. Z drugiej strony, czy naprawdę Paryż jest tak istotny, że prezydent Donald Trump odważy się podjąć próbę wyrwania go z objęć Berlina? Wskutek kryzysu z Koreą Północną odpowiedź na to pytanie może się opóźnić, ale od początku. Czytaj dalej „Skok na przywództwo”

Gazowa walka z czasem

undefinedFot: Brama Brandenburska-Berlin/pixabay.com

Z geopolitycznego punktu widzenia, rok 2016 w polskiej energetyce gazowej upłynął pod znakiem przygotowań do realizacji projektu Bramy Północnej, a w szczególności łączącego Polskę z Danią, rurociągu Baltic Pipe. Mając na uwadze dywersyfikację źródeł energii, trudno odmówić tej koncepcji słuszności.

dr Kordian Kuczma – Jak mówi przysłowie, diabeł tkwi w szczegółach, i po każdej podejmowanej przez nas próbie uniezależnienia się od dostaw paliw z Rosji, pokazuje swoje szkaradne oblicze. W sprowadzaniu gazu ziemnego ze Skandynawii może zaszkodzić zwiększenie przepustowości, przebiegającego przez Niemcy gazociągu OPAL, oraz brak zdecydowanego poparcia Czech dla budowy interkonektora na granicy z Polską. Dla resortu energii, rządowego pełnomocnika Piotra Naimskiego i PGNiG, przełom 2016 i 2017 roku będzie więc nerwowy. Czytaj dalej „Gazowa walka z czasem”