Zbyt wysoka pozycja sojusznicza USA, czas reagować

Polski król Zygmunt Stary był namiętnym karciarzem (nie mylić z kanciarzem). Grając pewnego dnia z dworzanami we flusa – kiedy mu przyszły dwa króle – zgłosił, że ma trzy.

– A gdzie trzeci? – zapytano przy sprawdzaniu.

– A tom ja – odrzekł ze spokojem król Zygmunt i zgarnął pulę.

Po spotkaniu Putin-Trump w Helsinkach, wielu komentatorów spekulowało o porażce prezydenta USA, w konfrontacji z jego rosyjskim odpowiednikiem, a nawet o „przehandlowaniu” Europy Środkowo-Wschodniej za wpływy na Bliskim Wschodzie, choć nic wprost nie potwierdzało, że takie wnioski są uprawnione. 

Jerzy Mosoń – Mowa ciała i brak komentarza w kwestii Ukrainy ze strony prezydenta Trumpa, to jednak zbyt mało by nazywać kogoś zdrajcą czy przegranym. Warto jednak przy takiej okazji przypomnieć osobom odpowiedzialnym za strategię międzynarodową Polski, że pozycja Waszyngtonu wobec Warszawy jest nieproporcjonalnie wysoka, co powoduje, że muszą być gotowi na niebezpieczne niespodzianki. Co to oznacza? Czytaj dalej „Zbyt wysoka pozycja sojusznicza USA, czas reagować”

Ukraińska walka z (anty)korupcją

Fot: pixabay.com

Wybór oligarchy na prezydenta musiał się tak skończyć. Proces walki z korupcją, choć powolny i rodzący się w bólach, jakoś na Ukrainie postępował. Aż natknął się na barierę nie do przekroczenia. Próby zniszczenia niezależności instytucji antykorupcyjnych jednoczą Poroszenkę, Awakowa, Kołomojskiego, sieroty po Janukowyczu. Tak szerokiej i zdeterminowanej koalicji jeszcze w Kijowie nie było. I nie jest to dobra wiadomość, ani dla Ukrainy, ani jej zachodnich partnerów.

Konstanty Czerniewicz – Narodowe Biuro Antykorupcyjne Ukrainy (NABU) powstało pod koniec 2014 roku przy wydatnej pomocy USA i na wyraźne żądanie Zachodu, który pomoc finansową dla borykającej się z kryzysem ekonomicznym i walczącej w Donbasie z Rosją Ukrainy uzależniał od postępów w walce z wszechobecną korupcją. Fundamentem antykorupcyjnych działań miały być nowe – niezależne od polityków – organy państwowe. NABU jest służbą specjalną, której zadaniem jest ściganie korupcyjnej przestępczości w administracji państwowej. Biuro współdziała ściśle z powołaną także Specjalną Prokuraturą Antykorupcyjną (SAP). Problem w tym, że choć agenci NABU zdobywają dowody i wskazują podejrzanych, a SAP na podstawie tych materiałów sporządza akty oskarżenia – to i tak niewiele to daje. Z prostej przyczyny. Sprawy trafiają do sądów powszechnych, których po 2014 roku nie tknięto i które same są skorumpowane. Problem ten miało rozwiązać powołanie specjalnego Sądu Antykorupcyjnego – tyle że Petro Poroszenko i parlamentarna większość skutecznie od dawna blokują tę inicjatywę. W efekcie namacalne skutki działania NABU są bardzo wątłe – co zresztą jego wrogowie wykorzystują przeciwko Biuru. Czytaj dalej „Ukraińska walka z (anty)korupcją”

Rosyjska karta, mołdawski teatrzyk

undefined
Fot: pixabay.com

Po zdobyciu pełni realnej władzy mołdawski oligarcha Vladimir Plahotniuc dąży do zbudowania w kraju dwubiegunowego układu politycznego: prozachodni rząd i większość parlamentarna kontra prorosyjski prezydent i popierająca go najpopularniejsza partia socjalistów. Realna opozycja ma być zepchnięta na trwałe na margines, a główną osią pozornego sporu politycznego będą w najbliższych miesiącach stosunki Mołdawii z Rosją.

Ksawery Czerniewicz – Plahotniuc doprowadził do sytuacji, w której Zachód nie ma wyjścia i musi go popierać – mimo oczywistych nadużyć i wątpliwej trwałości proeuropejskich poglądów politycznego obozu oligarchy. Kluczowe były wybory prezydenckie w listopadzie ub.r. Plahotniuc od dłuższego czasu ma pełną kontrolę nad rządem, parlamentem, sądami i większością mediów. Mógł więc sobie pozwolić na objęcie stanowiska prezydenta przez ideologicznego przeciwnika. Dzięki dyskretnemu wsparciu aktywów Plahotniuca, idący do wyborów z prorosyjskim lewicowym programem Igor Dodon pokonał prozachodnią, związaną z centroprawicową opozycją Maię Sandu. Antyzachodnie i prorosyjskie pierwsze kroki nowego prezydenta umożliwiły władzy ustawienie się na przeciwstawnej pozycji. Przy czym w tym pozornym sporze większość kart ma w ręku Plahotniuc. Prezydencka władza w Mołdawii ma znaczenie raczej symboliczne. Konstytucja nie daje głowie państwa większych uprawnień. To, co wzmacnia pozycję Dodona, to wysokie notowania socjalistów (na tle niskiej popularności partii Plahotniuca) oraz fakt, że może się określać jako depozytariusz mandatu społeczeństwa (i odwoływać się bezpośrednio do wyborców, np. drogą referendów) – bo jako pierwszy od 1997 r. prezydent Mołdawii został wybrany w głosowaniu powszechnym i bezpośrednim. Bardzo ważne było też uzyskanie przez Dodona, podczas pierwszej wizyty w Moskwie, otwartego poparcia Władimira Putina. Czytaj dalej „Rosyjska karta, mołdawski teatrzyk”