Już po napisaniu „Bycia i czasu” (1927), w swoich następnych pracach, Martin Heidegger postawił tezę, że wolność jest istotą prawdy. Co to oznacza? Na pozór mogłoby się wydawać, iż chodzi o wolność wypowiedzi, albo o swobodę pracy naukowej i badani naukowych, lub, sięgając po jeszcze inne rozumienia, o pluralizm, w ramach którego zderzają się różne poglądy i stanowiska.
Czytaj dalej „Jesteśmy spóźnieni…”Tag: fenomenologia
Gdzie są wartości…?!
Często uważamy, że wartości są w rzeczach, jakby należały do świata materialnego. To jednak nieporozumienie: choć niejednokrotnie mylimy wartości z rzeczami i przypisujemy je konkretnym obiektom materialnym, wkładamy w rzeczy, to są one niezależne od porządku materialnego, ale mimo to są obiektywne.
Roman Mańka: Jak wyjaśnić tę pozorną sprzeczność i gdzie naprawdę znajdują się wartości? Choć wartości są niezależne od świata, czyli od sfery materialnej, to jednak nie da się od tego wniosku przejść do stwierdzenia, iż są niezależne od depozytariusza wartości.
W historii filozofii ścierają się dwa stanowiska w zakresie aksjologii: subiektywistyczne oraz obiektywistyczne, a więc takie, które przyznaje wartościom obiektywne istnienie.
Współczynnik humanistyczny
Przedstawicielem pierwszego jest szkocki empirysta, David Hume. Uważa on, że to my nadajemy wartość rzeczom, a więc aby powstać mogła wartość, w wymiarze materialnym, danej rzeczy, musi partycypować czynnik ludzki; wybitny polski socjolog, Florian Znaniecki nazwałby to pewnie współczynnikiem humanistycznym, a więc ludzkim elementem – oceną, opinią, emocją, wrażliwością – która jest konstytutywna dla nadania wartości rzeczy; sama rzecz, bez tego ludzkiego pierwiastka nie ma wartości (np. krzyż dla ateistów jest bezwartościowy).
To ciekawe, że jeden z najbardziej zagorzałych i radykalnych przedstawicieli nurtu empirycznego, David Hume, prezentuje w obszarze aksjologii tak bardzo subiektywistyczne stanowisko, w ramach którego słabo uchwytny oraz trudny do przeprowadzenia na zasadzie dowodu – czynnik ludzki, a nawet indywidualny – decyduje o tym czy coś ma wartość czy jej nie posiada.
Hume jest niekonsekwentny tylko na pozór, a w rzeczywistości pozostaje spójny w swoim sceptycyzmie. Tak, jak zaprzecza on możliwości występowania zasad substancji czy przyczynowości w świecie obiektywnym, w wymiarze realnym i uważa je jedynie za formy subiektywne będące wynikiem naszych operacji umysłowych, identycznie uzależnienie wartości o aktywności ludzkiej, od wrażeń oraz uczuć, od naszych projekcji, pozwala mu zaprzeczyć ich obiektywnemu istnieniu i pozostać w ramach sceptycyzmu.
Użyłem wyrażenia: „czynnik ludzki, a nawet indywidualny”, gdyż w wielu przypadkach traktowanie czegoś jako wartość nie jest nawet kwestią intersubiektywną, a bardzo osobistą, indywidualną: aczkolwiek mówi się, iż wszystkie kobiety są piękne, to w praktyce nie każdemu mężczyźnie podoba się ta sama dziewczyna; jednym ludziom smakuje wieprzowina a innym wołowina (to oczywiście kwestia smaku, o którym w Rozprawie o smaku pisał Monteskiusz, ale smak to również kwestia nadawania wartości); komuś może podobać się muzyka poważna, zaś komuś innemu, rozrywkowa; ktoś może uważać korupcję za gorszący akt niemoralności, a ktoś inny tego rodzaju postawę uznać za pragmatycznie uzasadnioną.
Ubranie rzeczy
Zdaniem Hume’a, wartości stanowią produkt bardzo konkretnego rodzaju stworzenia, który jest zależny od nas, a punktem wyjścia jest obserwacja danego faktu. Czyli to my – ludzie – nadajemy wartości rzeczom. Akt ten następuje poprzez uczuciową (czy jakby powiedział Max Scheler: sentymentalną) projekcję, którą zaczerpujemy z naszych zmysłowych percepcji wobec wartości..
Hume tłumaczy, że wartości są produktem wrażenia, postrzega wartość jako dwukierunkową drogę: punktem wyjścia jest postrzeganie określonego faktu, który uruchamia w nas sugestię czegoś w rodzaju wrażenia, które z kolei wywołuje wartość.
W ujęciu Hume wartość jest „ubraniem”, którym maskujemy to co postrzegamy, nakładamy na rzeczy znaczenia, sens, wartość. W ten sposób wartość powstaje w nas, zaś depozytariusz wartości – konkretna rzecz, lub myśl, której przedmiotem jest dana (postrzegana lub wspominana) rzecz – staje się nim jedynie na podstawie naszego wrażenia, oceny, opinii, itp.
Zapaść aksjologiczna
Czy rzeczywiście wartości powstają w nas, czy mówiąc inaczej, z naszego nadania? Czy też są obecne w rzeczach? Gdyby wartości istniały w rzeczach dla wszystkich konkretna rzecz byłyby piękna, albo dobra, lub przyjemna. A tak przecież nie jest. Nie ma takiej rzeczy, która uważana byłaby za dobrą przez wszystkich. Tak samo, gdyby wartości brały się tylko z naszego nadania, bylibyśmy w stanie przypisać wartość wszystkiemu, nawet rzeczom bez wartości: kupie śmieci czy zniszczonemu, zardzewiałemu fragmentowi żelaza. Najgorsze rzeczy moglibyśmy uznać za wartość; najgorsze czyny, takie jak ludobójstwo, morderstwo, gwałt, kradzież, korupcję, uzyskiwałyby na skutek naszej arbitralnej oceny wartość.
Przeciwko subiektywistycznemu stanowisku Davida Hume’a występuje filozof z Madrytu, Jose Ortega u Gasset we Wprowadzeniu do Estymatyki. Jego zdaniem, subiektywizm prowadzi nie tylko do sceptycyzmu, a zatem do niemożliwości poznania wartości, do zaprzeczenia wszelkiej nauce o wartościach (a więc podważenia sensowności całej aksjologii), lecz również do czegoś znacznie gorszego: do relatywizmu.
Subiektywizm to tak naprawdę relatywizm wartości i aksjologiczna zapaść. Rzeczywistość, w której zło może zostać uznane za dobro, zaś dobro za zło. Taki obrót przybrałyby sprawy, gdyby człowiek mógł arbitralnie decydować o nadawaniu wartości.
Tymczasem nadawanie (chociaż to złe słowo, lepiej będzie powiedzieć: odczytywanie czy odkrywanie) wartości w rzeczach, to złożony proces. Wspomniany Ortega y Gasset, opierając się na dziełach Maxa Schelera, wyróżnia pięć poziomów czy warstw wartości: po pierwsze nośnik wartości, a więc to co nazywamy dobrem; pod drugie, samą wartość; po trzecie, zmysłowe postrzeganie wartości; po czwarte, stan zmysłowy, w który wprowadza nas postrzegana wartość, czyli percepcja sentymentalna; i wreszcie, po piąte, stan wrażliwości uczuciowej, który towarzyszy poprzednim stanom.
Wartości nie mają miejsca
Jeżeli Hume zaprzecza obiektywności wartości, to właśnie dlatego, że pochodzą one z naszego nadania i są niezależne od materialnego świata. Max Scheler, a w ślad za nim, Jose Ortegoa y Gasset, przyznają, iż rzeczywiście wartości są niezależne od porządku materialnego, lecz jednocześnie nie musi to oznaczać, iż mogą być pozbawione obiektywności.
Oczywiście można sobie wyobrazić wartość, która nie powstaje w wyniku percepcji konkretnej rzeczy (odniesienie na zewnątrz) czy nawet wtedy, kiedy ta rzecz (sytuacja czy okoliczność) nie jest nawet przedmiotem naszej myśli. Kiedy np. w ramach doświadczenia hedonistycznego, nasz zmysł węchu odczuwa zapach, z którym nie może skojarzyć obecności konkretnej rzeczy czy okoliczności. Oprócz wspomnienia zapachu nie potrafimy przywołać niczego materialnego, nawet na poziomie idei, a mimo to odczuwamy przyjemność, lub, z drugiej strony, coś przeciwnego, a więc nienawiść. W każdym razie: wartość.
To wydaje się świadczyć na korzyść subiektywizmu wartości.
W ten sposób, jak twierdzi Max Scheler, w swym dziele „Etyka”: wartość, lub mówiąc precyzyjniej: sentymentalna percepcja wobec wartości jest niezależna od zmian w świecie materialnym. Jednak nawet uznanie niezależności wartości od porządku materialnego, nie oznacza, iż mogą istnieć w przypadku braku depozytariusza wartości. Wartości określają znaczenie materialnego świata.
Nie możemy ich zlokalizować, sprowadzić do określonego miejsca mówiąc, że tu jest dobra, tam piękno, a tu przyjemność, Wartość nie może stanowić piękna czy konglomeratu. Kiedy mówimy np. o pięknie, próbując wskazać, jaką wspólną cechę mają wszystkie rzeczy, które są piękne, nie możemy tego zrobić inaczej, jak przez odwołanie się do piękna, chodzi o samo piękno, czyste piękno
Nie lokalizujemy wartości, wg tych samych zasad, wedle których umiejscawiane są rzeczy, nie wskazujemy ich miejsca, lecz doświadczamy treści wartości. Ten typ percepcji mówi nam o szczególnym charakterze, w jakim przedstawiają nam się wartości. To co je cechuje – kluczowy moment – to brak obojętności. Zabrzmi to niczym tautologia, ale wartości posiadają swoją wartość.
Max Scheler oraz Jose Ortega y Gasset uważają, że wartości istnieją niezależnie od rzeczy; Ortega Gasset uważa nawet, iż znajdują się przed rzeczami i to właśnie ich wpływ sprawia, iż oceniamy rzeczywistość w określony sposób (dodatni, bądź ujemny). Same rzeczy nie posiadają wartości. Gdyśmy mieli z nimi do czynienia na bezludnej wyspie (wyobraźmy sobie tego rodzaju hipotetyczną sytuację), nie miałyby żadnej wartości; na bezludnej wyspie złoto, srebro, czy cokolwiek innego: pieniądze, nie miałoby żadnej wartości.
Odkrywanie godności
Z drugiej strony, nie jest też tak, że to my ludzie nadajemy wartość rzeczą, z tego powodu, że coś nam się podoba i pożądamy tego, albo odczuwamy do czegoś awersję. W dziedzinie aksjologii ważne jest aby używać bardzo precyzyjnych słów: ludzie nie nadają wartości rzeczom; ludzie odnajdują godność w rzeczach, odkrywają tę godność, oceniają, że coś jest wartościowe.
Wartości rodzą się w złożonej interakcji człowieka z rzeczą. Dla powstania wartości potrzebna jest rzecz, godność zawarta w niej, którą ludzie odkryją, jak i nasze wrażenie, uczuciowa projekcja, percepcja sentymentalna. Jednak wartości znajdują się jeszcze gdzieś indziej, poza rzeczą i człowiekiem, rozpatrywanymi w wymiarze indywidualnym; są niezależne od rzeczy i od człowieka. Nie możemy utożsamiać wartości tylko z rzeczą oraz tylko z człowiekiem.
Wartość jest gdzieś pomiędzy. Stanowi coś w rodzaju sprzężenia zwrotnego.
W tej złożonej relacji konstytuowania wartości możemy wyróżnić trzy czynniki, które wyizolowujemy dla celów analitycznych: 1) rzeczy, 2) człowieka, 3) wartości (czyste, np. piękno, dobro, miłość, zło, nienawiść). To nie jest tak, iż człowiek dostrzega w świecie materialnym, w rzeczach miłość czy nienawiść. Sytuacja przedstawia się odwrotnie: to miłość i nienawiść umożliwia nam ocenę rzeczy. Rzeczy odkrywamy przez pryzmat form miłości oraz nienawiści. Są one niczym płyn pozwalający odczytać zaszyfrowany fragment tekstu na kartce papieru. Wartości trzeba odczytać, ujawnić, odkryć. Stanowi to zdolność odczuwania, tzw. umiejętność szacunkową – jak pisze Ortega y Gasset – która pomaga nam w uchwyceniu wartości.
Głębszy obiektywizm
W przypadku wartości możemy więc mówić nie tylko o obiektywizmie, lecz o głębszym obiektywizmie, o super obiektywizmie. Rzeczy same w sobie nie są wartościami, mogą co najwyżej uczestniczyć w wartościach (tych obiektywnych), jeżeli człowiek dokona takiej oceny. Człowiek nie nadaje wartości rzeczom. – „Ocenianie nie oznacza nadawania wartości tym, którzy sami z siebie jej nie posiadają; oznacza dostrzeżenie nierozłącznej wartości przedmiotu” – konstatuje Jose Ortega y Gasset, pewnie pod wpływem Maxa Schelera, z którego aksjologii często czerpał.
I jak pisze filozof z Madrytu w innym miejscu, we Wprowadzeniu do estymatyki: „Każda satysfakcja i każda niedogodność, każde pragnienie i każda niechęć są motywowane wartościami, lecz te się nie liczą, ponieważ podobają nam się i pożądamy ich, dlatego że wydaje nam się, iż są wartościowe” – twierdzi Ortega y Gasset.
Dopiero uchwycenie całej interakcji człowieka ze światem pozwala pokazać obiektywizm wartości. One są niezależne i od rzeczy i od człowieka, a depozytariuszem wartości jest wola, pragnienie, pożądanie nakierowana na rzeczy, w których człowiek odkrywa wartość. (np, krajobraz), lecz jej nie nadaje.
Najkrócej i najprościej mówiąc: wartości to rzeczy plus uczucia.
Postscriptum – wartości są gdzie indziej…
Dlaczego uważam, że wartości są obiektywne? Powiedziałbym nawet więcej i mocniej: są nie tylko obiektywne, ale nawet turbo-obiektywne, mega-obiektywne. Ale czy to znaczy, że wartości są w rzeczach? NIE! Ludzie często mylą rzeczy z wartościami, lecz wartości są niezależne od materialnego świata i od zmian w materialnym świecie.
Wydawać by się mogło, że skoro wartości nie znajdują się w rzeczach i są od nich niezależne, to muszą zależeć od nadania człowieka, od jego stosunku do rzeczy, od jego – jak to pisał David Hume – projekcji uczuciowej powstałej w rezultacie percepcji rzeczy; to by oznaczało stanowisko subiektywistyczne, wartości byłyby konstytuowane subiektywnie, poprzez stosunek czy nastawienie człowieka do rzeczy.
Jednak wartości są również niezależne od człowieka. Ludzie nie są w stanie nadać wartości rzeczom, które w swej strukturze ontologicznej nie posiadają wartości. Ludzie w ogóle nie są w stanie nadawać wartości, lecz co najwyżej oceniać rzeczy przez pryzmat wartości czy w kontekście wartości; jak twierdził hiszpański filozof Jose Ortega y Gasset, ludzie posiadają zdolność szacunkową, czyli umiejętność szacowania rzeczy przez pryzmat wartości, ale to nie oznacza i nie jest równoznaczne z nadawaniem wartości; szacowanie czy ocenianie, to nie to samo co nadawanie czy konstytuowanie. Ludzie nie są w stanie nadać wartości rzeczom, której jej nie posiadają.
Turbo-obiektywizm wartości, o którym pisałem powyżej, polega na tym, że są one transcendentalne, absolutne, czyli są niezależne od świata i od ludzi, od rzeczy i od człowieka. Wartości są poza człowiekiem i poza rzeczami. Wartości są gdzie indziej… Rzeczy mogą być nośnikami wartości, ich depozytariuszami, wartości mogą w nich uczestniczyć, ale rzeczy nie są wartościami. Zaś człowiek nie nadaje wartości rzeczom, a tylko tę wartość zauważa, znajduje, odgrywa; umiejętność znajdowania wartości w rzeczy zależy często od wartości człowieka.
Cały problem sprowadza się do precyzyjnego użycia języka na potrzeby epistemologii. Najczęstszy błąd, jaki popełniają ludzie, to mylenie rzeczy z wartościami, lub mówienie, że rzeczy są wartościami. Tymczasem rzeczy nie są wartościami. Rzeczy mogę być co najwyżej wartościowe. Mogą uczestniczyć w wartościach, albo żeby lepiej to zrozumieć, wartości mogą uczestniczyć w rzeczach.
Wartości są jak wzory czy – używając języka Platona – idee, z perspektywy których ludzie oceniają rzeczy. Te wzory/idee to właśnie wartości czyste, absolutne i obiektywne, niezależne o rzeczy i od człowieka, takie jak piękno, dobro, przyjemność, sprawiedliwość, prawda, ale też w ramach walencji ujemnej: potworność, zło, niechęć, niesprawiedliwość, kłamstwo. Nawiązując do jaskini platońskiej, one (te wartości) są jak światło, które tworzy cienie widziane przez więźniów; cienie, którymi są właśnie rzeczy.
Kiedy ludzie oceniają rzeczy, szacują ich wartość, to robią to właśnie z tej pozycji: z perspektywy wzorów, przez pryzmat wzorów czy w kontekście idei, a więc obiektywnych wartości. Powtórzmy to jeszcze raz: rzeczy są szacowane przez ludzi przez pryzmat obiektywnych wartości. To nie oznacza, że rzeczy mają wartość immanentną, samą w sobie, ani też, że człowiek im ją nadaje. Jest inaczej: ludzie odkrywają w rzeczach godność (można użyć również słowo wartość, albo określoną, stopniowalną wartość) przez pryzmat czy w kontekście obiektywnych, absolutnych wartości.
Porównujemy rzeczy do wartości i odkrywamy w nich wartość. Ale jej nie nadajemy. Ta wartość rzeczy czy wartościowość rzeczy, to udział, który posiada w wartość w rzeczy, ale to nie oznacza, że rzeczy są wartościami. Rzeczy to rzeczy, a wartości to wartości.
Muszą więc istnieć trzy czynniki: 1) wartości w sensie obiektywnym i transcendentalnym; 2) przedmiot postrzegania (lub przedmiot myśli), czyli rzecz, którą na podstawie porównania z wartością czy odniesienia do wartości, ocenimy jaką wartościową, bądź obojętną*wartość to to co nie jest obojętne; 3) człowiek, który dokona oceny rzeczy w kontekście wartości.
Na bezludnej wyspie nawet platyna, złoto, piękne obrazy czy eleganckie ubrania, bądź pieniądze byłyby bezwartościowe. Tymczasem wartości obiektywne – prawda, dobro, piękno – zawsze i wszędzie będą miały wartość.
Gdy oceniamy rzeczy, czynimy to z pozycji pewnej hierarchii oraz opozycji, która zapisana jest w wartościach. W rzeczach piękno czy dobro można stopniować, lecz w wartościach piękno czy dobro jest czyste.
Inna sprawa to to, że w wartościach zawarta jest opozycja: przeciwieństwem piękna jest potworność, miłości – nienawiść, dobra – zło, przyjemności – awersja, sprawiedliwości – niesprawiedliwość, wolności – niewola.
I właśnie w perspektywie (czy przez pryzmat) tej opozycji wartości szacujemy rzeczy, oceniając czy są wartościowe czy obojętne, zaś jeżeli wartościowe, to na ile wartościowe.
Autor jest socjologiem i dziennikarzem, prowadzi własną audycję w „Halo Radio” oraz pełni funkcję redaktora naczelnego „Czasopisma Ekspertów” Fundacji FIBRE. Zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki, a także obserwacji uczestniczącej. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia oraz hermeneutyka. Jest autorem sześciu książek popularno-naukowych i w dziedzinie dziennikarstwa śledczego. Członek zarządu Fundacji FIBRE.
Indyk Poppera, a zatruta szczepionka…
Jeżeli dzień, dwa dni lub tydzień po zaszczepieniu ktoś umarł, dla antyszczepionkowców, związanych przede wszystkim z „Konfederacją” jest to dowód, że szczepionki zostały zatrute, źle przygotowane i zabijają.
Roman Mańka: David Hume, jeden z głównych przedstawicieli empiryzmu, miałby inne zdanie. W tak przedstawionym argumencie nie ma nic więcej poza następstwem czasowym, zaś następstwo czasowe nie jest dowodem.
Sekwencje korelacji to nie dowód…
Czy gdy ktoś umrze dzień po wypiciu herbaty mówimy, że zabiła go herbata…?! Nawet gdyby człowiek umarł 10 sekund po wypiciu herbaty, nie można stwierdzić, że herbata była zatruta i go zabiła.
Jednak w teorie rozpowszechniane na całym świecie przez środowiska nacjonalistyczne, całkiem spora część ludzi wierzy. Dlaczego?
Logiczny atomizm
Jest to głębszy problem niżby się wydawało. Ludzie przejawiają skłonność do myślenia metafizycznego. Jak wykazał Bertrand Russel, postrzegają świat przez własną świadomość: dane sensoryczne, które odbieramy, a które są pierwszorzędnymi czynnikami wiedzy, trafiają do naszego umysłu, w którym powstają różnego rodzaju konstrukcje, czyli drugorzędne czynniki wiedzy. Poznajemy świat przez naszą świadomość. Świat dzieli się na zewnętrzny (realny) i postrzegany (mentalny). My widzimy ten postrzegany, odbieramy go przez naszą świadomość, a składa się on z danych sensorycznych pochodzących od zmysłów i naszych logicznych konstrukcji artykułowanych w języku. Echa tej filozofii, mimo że Russel nie był idealistą a empirystą, sięgają do Starożytnej Grecji i Platona, aczkolwiek pewnie dużo bliższym odwołaniem byłby żyjący setki lat później, zaliczany do empiryków George Berkeley i jego immaterializm.
Niedoskonałość gramatyki
Ludzie postrzegają świat poprzez świadomość i język. Tymi dwoma ostatnimi wymiarami rządzi logika. W języku wszystko ma być na swoim miejscu: podmiot, orzeczenie, przymiotnik. Rzeczywistość językowa opisywana jest za pomocą czasów: przeszłość, teraźniejszość, przyszłość. Jak zauważył Henri Bergson: to co my dajemy światu, to sekwencja, postrzegamy go w ramach sekwencji, a więc następstwa, z wielu różnych dźwięków tworzymy jedną melodię; to zaś co otrzymujemy ze świata, to dystynkcja. Friedrich Nietzsche zauważył, że gramatyka jest logiczna, opisujemy rzeczywistość w konwencji przyczynowej: następstw; oczekujemy, aby w zdaniu językowym występował podmiot i orzeczenie. Przez tę logikę, jak wskazał Nietzsche, gramatyka staje się metafizyczna. Metafizyka znajduje się nie tylko w religii, lecz również w języku i w naszym życiu.
Pragniemy nie tylko Boga, ale w ogóle podmiotu, przyczyny.
Świadomość nie jest lustrem
I to jest właśnie pułapka, w którą ludzie wpadają. Chcą żeby zewnętrzny świat był taki sam jak język, by rzeczywistością fizyczną rządziły identyczne (logiczne) prawa, co wewnętrzną świadomością. Lecz, niestety, świat jest inny niż nasz umysł. Zdroworozsądkowa teoria lustrzanego odbicia jest błędna. Hipoteza reprezentacji Franzca Brentano zawodzi. Świadomość nie jest wiernym lustrem rzeczywistości. W świadomości mieszają się dane odbierane przez zmysły z konstrukcjami umysłu. Nasz umysł bardziej interpretuje świat niż postrzega. Logika ma zastosowanie do prawd umysłu, ale nie wystarczy żeby opisać rzeczywistość.
Indukcjonizm czasami zawodzi
Myślenie w kategoriach następstw wynika z indukcyjnego opisywania świata. Stad bierze się właśnie atrakcyjność fałszywego argumentu, że jeśli ktoś umarł dzień po otrzymaniu szczepionki, to właśnie ta szczepionka musiała go zabić. Jest to zwulgaryzowane indukcyjne myślenie, według schematu: jeżeli coś następuje po sobie, to istnieje związek przyczynowy; albo jeśli coś zdarzy się trzy razy pod rząd, to musi istnieć reguła.
Dla indukcjonistów, Karl Popper, wybitny filozof nauki, twórca metody falsyfikacji, miał taką oto odpowiedź. Przeszła ona do historii filozofii jako „indyk indukcyjny Poppera”.
Indykowi pierwszego dnia przynieśli jedzenie. Po czym indykowi przynieśli jedzenie drugiego dnia. Również trzeciego dnia przynieśli indykowi jedzenie. Następnie czwartego dnia też mu przynieśli. Po czym indyk pomyślał sobie, że piątego dnia też mu przyniosą i zawsze już będą mu przynosić jedzenie. Tymczasem piątego dnia przypadło Święto Dziękczynienia, indykowi przyszli uciąć łeb i zanieśli komuś innemu na talerzu jako jedzenie.
Niczym kot Schrödingera
Nigdy nie zapomnę pewnego epizodu z mojej młodości. Mój kolega miał żal do księdza, bo źle wyrażał się o nim wobec jego dziewczyny. Koniecznie chciał się na księdzu zemścić, zrobić mu na złość. Pewnego wieczoru namówił mnie, aby nocą zakraść się na podwórko plebani, podejść do drzwi i zablokować księdzu przycisk od dzwonka, tak aby permanentnie dzwonił. Kiedy zbliżaliśmy się do plebani, w oknach było ciemno, co wskazywało, że księdza nie ma w domu. Aż tu nagle zapaliła się żarówka umieszczona na zewnątrz, nad drzwiami frontowymi. My w długą. Przeskoczyliśmy dwa razy przez kościelny parkan, a następnie jeszcze z pół kilometra biegliśmy po oranym polu.
Kolega mówi do mnie: „jaki on czujny, był w domu, widział nas, zapalił światło” (…) „co on nie ma co robić tylko całą noc patrzy w ciemne oka i pilnuje”.
Sens zdarzenia zrozumiałem dopiero dwa miesiące później. Był wielki piątek przed Wielkanocą. Stałem wówczas przed Kościołem. Po sąsiedzku jest zlokalizowana plebania. Obydwa budynki przedziela parkan. W pewnym momencie zobaczyłem kota zbliżającego się do domu księdza. Nikogo więcej poza kotem na podwórku nie było. Gdy kot uczynił jeszcze kilka kroków, światło nad drzwiami się zapaliło. Ksiądz był już wówczas w Kościele i nie mógł zapalić światła. Przyczyną zapalającego się światła był po prostu czujnik ruchu, w tamtych czasach jeszcze technika mało znana.
Pułapka logiki…
Może to zabrzmi paradoksalnie, może nawet absurdalnie, ale wszystkich przestrzegam przed logicznym myśleniem, a już na pewno przed redukowaniem dowodzenia do prostej logiki. Logika rządzi naszym umysłem, zaś rzeczywistością rządzi chaos. Jeżeli chcemy odzyskać świat, poznać rzeczywistość musimy dokonać właśnie oczyszczenia świata z logiki, musimy spojrzeć na rzeczywistość nie logicznie a fenomenologicznie, czyli bez nastawień, bez wstępnych tez, bez teorii, bez uprzedzeń, bez tradycji, bez tematyzowania. Musimy dokonać operacji, którą Edmund Husserl nazwał redukcją fenomenologiczną (słynne epoche), zaś Martin Heidegger redukcją ontologii ogólnej do ontologii fundamentalnej.
Autor jest socjologiem i dziennikarzem, prowadzi własną audycję w „Halo Radio” oraz pełni funkcję redaktora naczelnego „Czasopisma Ekspertów” Fundacji FIBRE. Zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki, a także obserwacji uczestniczącej. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia oraz hermeneutyka. Jest autorem sześciu książek popularno-naukowych i w dziedzinie dziennikarstwa śledczego. Członek zarządu Fundacji FIBRE.