Fot: pixabay.com
„Co z tego, że mamy rację, skoro nie potrafimy zbudować koalicji?” – to chyba najbardziej pasujące powiedzonko do polskiej polityki zagranicznej, od odrodzenia po współczesność.
Położenie geograficzne, złośliwość losu, zdrady sojuszników – to mniej lub bardziej obiektywne przyczyny większości porażek Polski na arenie międzynarodowej, jakie miały miejsce na przestrzeni ostatnich kilkuset lat. A co z kondycją tych, którzy odpowiadają za jej prowadzenie? O niej mówimy przeważnie tylko na okoliczność wpadek ministrów. Tymczasem nad ich formą warto by popracować, korzystając z innowacyjnych rozwiązań.
Jerzy Mosoń – Nie potrafiliśmy maksymalizować korzyści politycznych, nawet po takich zwycięstwach jak pod Wiedniem w 1683 roku, czy po Bitwie Warszawskiej w 1920 r. Nie dostaliśmy ani feniga reparacji za II wojnę światową. Przegraliśmy nawet walkę o korzenie chrześcijańskie w preambule europejskiej Konstytucji, choć ta ostatecznie nie weszła w życie. A przecież gra dyplomatyczna jest jak bitwa. Bez prochu i śmierci, ale bitwa, a w niej sprawdzamy się przyzwoicie. Jedyne, co bardziej niż dyplomacja przypomina walkę na „polu chwały”, to sport, gdzie przecież również radzimy sobie całkiem nieźle.
A, gdyby tak sport wykorzystać dla podniesienia wartości dyplomatycznej? Nie bylibyśmy pierwsi, ale być może udałoby się odkryć w tej przestrzeni coś nowego. Czytaj dalej „Goal and win”