Demokracja czy kratokracja

Fot: pixabay.com

„Wiele się musi zmienić, aby wszystko pozostało po staremu” – Giuseppe Tomasi di Lampedusa

Istnieją takie miejsca, zwłaszcza w przestrzeni samorządowej, w których zmiana władzy pomimo działania demokratycznych procedur, stała się niemożliwa. Sytuacja taka nie występuje dlatego, że jakość procesów rządzenia jest wysoka albo – używając biegunowo przeciwnego argumentu – że ktoś fałszuje wybory, ale dlatego, iż władza wytworzyła samoreplikujący się układ polityczny.

Roman Mańka – Są na mapie Polski gminy, w których od 26 lat, a czasami nawet dłużej, funkcję wójtów sprawują te same osoby. Nie wyróżniają się one, na tle innych wspólnot lokalnych, niczym szczególnym, nie legitymują się wybitnymi osiągnięciami, przeciwnie: nierzadko rządzą poniżej przeciętnego standardu, a jednak obywatele co cztery lata odnawiają ich mandaty. I nikt nie narusza procedur wyborczych, nie zachodzi okoliczność fałszowania głosów, po prostu wyborcy dobrowolnie postanawiają pozostawić władzę w tych samych rękach, mimo że jej dorobek, klasa, jakość, i styl, pozostawiają wiele do życzenia. Czytaj dalej „Demokracja czy kratokracja”

Masa ciąży w dół

undefined

fot. Ekrem gokce, Freeimages.com

Amerykański socjolog, Georg Ritzer, pod koniec lat 50. XX w. zauważył zjawisko, które nazwał makdonaldyzacją, opisując je w książce wydanej 30 lat później – pt. Makdonaldyzacja społeczeństwa. Neologizm którym posługuje się autor może być (poznawczo) mylący, gdyż w rzeczywistości chodzi o diagnozę bardzo szerokiego społecznego procesu, który ujawnił się wraz z nadejściem społeczeństwa postindustrialnego oraz globalizacji. Czytaj dalej „Masa ciąży w dół”

Głodnemu chleb na myśli

undefined

fot. Grzegorz Skibka/Pixabay

Wśród wielu ekspertów, naukowców, publicystów, komentatorów, dziennikarzy utarł się twardy pogląd, że polska wieś oraz małe miasteczka popierają PiS ze względu na konserwatyzm zamieszkujących tam społeczności. Nie zgadzam się z tym punktem widzenia. Osobiście uważam, że jest to teza zbyt powierzchowna, uproszczona, a nawet, że w praktyce sytuacja wygląda dokładnie na odwrótUstalamy kilka faktów. W roku 1993 wybory parlamentarne w Polsce wygrał SLD, przy przyzwoitych, żeby nie powiedzieć dobrych rezultatach uzyskanych na polskiej wsi i w małych miasteczkach. Dwa lata później w wyborach prezydenckich triumfował Aleksander Kwaśniewski, a terenami na których zwyciężył najbardziej przekonująco, gdzie z drugiej strony ubiegający się o reelekcję Lech Wałęsa poległ, była tak zwana Polska postPGRowska, a więc tereny wsi i małych miasteczek. Byłem wówczas w wojewódzkim sztabie wyborczym Lecha Wałęsy w Koninie, pamiętam moment kiedy zaczęły spływać wyniki z obwodowych komisji wyborczych, obwieszczenia były „czerwone”. W oficjalnym, ogólnopolskim pomiarze sondażowym prowadził jeszcze Wałęsa, ale ja znając realne rezultaty w małych ośrodkach, wiedziałem, że w wyborach wygrał Kwaśniewski. Chwilę później nastąpiła również korekta pomiaru krajowego, na niekorzyść urzędującego wówczas prezydenta, o czym jako pierwszy poinformował w telewizji nieżyjący już redaktor naczelny „Rzeczypospolitej”, Dariusz Fikus. W roku 2001, podczas wyborów parlamentarnych, byłem członkiem Obwodowej Komisji Wyborczej w Kościelcu. W mojej gminie Komitet SLD-UP dosłownie zmiażdżył konkurencję. Identycznie było w innych wiejskich gminach, a także w całym subregionie konińskim, który uchodzi za obszar wiejski. Oprócz tych przypadków znam wiele przykładów wyborów samorządowych, w których lokalnie zwyciężyli kandydaci lewicy. Czytaj dalej „Głodnemu chleb na myśli”