W dwóch ostatnich sondażach, z jakimi się spotkałem formacja Jarosława Kaczyńskiego uzyskała odpowiednio: 36 i 42 proc. społecznego poparcia.
Moim zdaniem ten drugi wynik jest bliższy prawdzie, chociaż jeszcze i tak nie w całości pokazuje potencjał elektoratu PiS; moim też zdaniem, od 2019 roku, od wyborów europejskich i parlamentarnych, PiS wiele nie stracił, o ile w ogóle coś stracił.
Roman Mańka: Już dawno przestrzegałem, że nie ma żadnego sensu patrzeć na badania demoskopijne i brać na poważnie ich rezultaty, gdy uwzględniają osoby niezdecydowane. Część wyborców PiS niechętnie przyznaje się do swoich politycznych preferencji i lubi się do tej grupy „schować”, albo udawać elektorat innej, nie wpisanej w ostry konflikt polityczny, partii. Stąd realne nastroje mogą być dla PiS jeszcze lepsze niż te deklarowane w ankietach.
Mimo afer korupcyjnych, ogromnej skali nepotyzmu, inflacji, a także problemów w usługach publicznych, PiS nie traci rzeczywistego poparcia społecznego. Dzieje się tak dlatego, że na przestrzeni ponad 30 lat transformacji ludzie immunizowali się na afery. W świadomości społecznej dominuje przekonanie, że „wszyscy kradną”, tymczasem PiS przynajmniej się dzieli z ludem.
PiS potrafił sparaliżować opinię publiczną, jeden z nielicznych narzędzi obrony, jaki posiada społeczeństwo, za pomocą dwóch posunięć: 1) podziałowi opinii publicznej; oraz 2) transferom socjalnym.
Obydwa kroki obezwładniły kontrolę społeczną.
Przemoc diagnostyczna
Znaczenie polaryzacji jest ogromne. Gdy podzieli się Polskę na dwie połowy, mniej więcej równych części, o wygranej w wyborach zadecyduje mała grupka osób.
A PiS prawdopodobnie wie, która to grupka, albowiem nieustannie przeprowadza pogłębione, lokalne badania, na bardzo niskim poziomie życia społecznego.
Przewagą PiS nie jest nic nadzwyczajnego: jest to, co już dawno, pisząc o współczesnej polityce, zdefiniował francuski filozof i socjolog, Michel Foucault: czyli wiedza, zaś mówiąc bardziej precyzyjniej: lepsze widzenie.
Po prostu PiS więcej od opozycji widzi, bo sprawuje w Polsce rządy i ma ku temu instrumenty. Jednak, jak mawiała Hannah Arend: władza realizowana za pomocą narzędzi (również tych socjotechnicznych) jest przemocą. Ambitna, idealna władza powinna opierać się nie na narzędziach, bo to przemoc, lecz na działaniach.
Zadecydują rezerwy
Jedna lista opozycji może być korzystna dla PiS, gdyż pozwala lepiej stygmatyzować, naznaczyć „wroga”. Przy jednej liście scena stanie się przejrzysta, mniej złożona, czytelna, prosta. Dla wyborców PiS bardziej zrozumiała. Skomplikowany układ na arenie wyborczej demobilizuje populację wyborczą PiS, lecz prosty, antagonistyczny: mobilizuje.
Ta dialektyka nie musi, ale może i jest w stanie spłaszczyć rezultaty przyszłych wyborów do Sejmu: wywindować wynik jednej listy opozycji na poziom ponad 40 proc.; co jednak z tego skoro (w takich warunkach) PiS może otrzymać jeszcze więcej, a wówczas d’ hondt zadziała w ten sposób, że formacja Kaczyńskiego będzie miała dużo więcej mandatów w Sejmie niż dzisiaj.
Porażka Zjednoczonej Prawicy w wyborach parlamentarnych w 2023 roku nie jest przesądzone. Bój będzie niebywale zacięty, zaś wygra ten, który – jak głosi strategia gier – lepiej zmobilizuje zasoby; ja powiedziałbym, że nawet nie zasoby, a rezerwy.
Uwarunkowania strukturalne
Struktura społeczna przemawia na korzyść PiS. 8 mln emerytów i rencistów. Prawie 50 proc. Polaków mieszka na wsi i w małych ośrodkach, poniżej 20 tyś. mieszkańców. 40 proc. społeczeństwa mieszka na wsi, gdzie na PiS, na 10. wyborców głosuje 6,5, a czasami nawet 7 i 8.
Wystarczy, że 3/5 emerytów zagłosują na ugrupowanie Kaczyńskiego i już będą blisko zwycięstwa. Dziś widać, że obniżenie wieku emerytalnego przez rządy PiS, który wcześniej podniosła koalicja PO-PSL, miało przede wszystkim sens wyborczy. Dzięki temu przybyło emerytów, a to zawsze raczej konserwatywne środowisko (niechętni do zmian – rytualiści, wg taksonomii Roberta Mertona), które przejawia tendencję do wspierania tych, którzy rządzą. Wystarczy coś im dać.
Do tego dojdą głosy mieszkańców wsi. Jedna lista opozycji uporządkuje im percepcję i zorganizuje scenę wyborczą, co uprości wybór. W takich warunkach: (czyli) jedna lista opozycji kontra PiS, siedmiu, może nawet ośmiu na dziesięciu wiejskich wyborców zagłosuje na PiS.
Niespenalizowana korupcja
Powierzchowne, niepogłębione badania socjologiczne, robione dziś, niewiele nam powiedzą. Żadne sondaże nie są w stanie dokładnie zmierzyć siły trzynastych, czternastych i piętnastych emerytur, podniesienia kwoty „500 plus” oraz nowych bojowych wozów strażackich dla OSP i ciągników dla rolników, które będą rozdawane na lewo i prawo. Zwrotów podatkowych z tytułu „Nowego ładu”, jak również kolejnych podwyżek minimalnego wynagrodzenia.
Władza daje narzędzia i PiS na pewno z nich skorzysta. Oczywiście to bardziej złożona korupcja wyborcza, której niestety prawo jeszcze nie definiuje.
Problem polega na tym, iż w coraz większej złożoności przemysłowo-technicznej świata, wiele zjawisk jest postrzeganych na zasadzie mechanizmu, który opisał Gunter Anders (mąż Hanny Arent): „niezgodności prometejskiej”. Wiele zjawisk i procesów jest tak skomplikowanych, że ludzie nie są w stanie ich zauważyć oraz zrozumieć. Nie ma prostej, bezpośredniej przekładni czy zależności pomiędzy przyczyną a skutkiem. I złe, patologiczne rządy na tym żerują.
Dojdą oczywiście jeszcze miliardy z Unii Europejskiej w ramach Krajowego Programu Odbudowy, których PiS nie omieszka instrumentalnie wykorzystać.
Autor jest socjologiem i dziennikarzem, prowadzi własną audycję w „Halo Radio” oraz pełni funkcję redaktora naczelnego „Czasopisma Ekspertów” Fundacji FIBRE. Zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki, a także obserwacji uczestniczącej. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia oraz hermeneutyka. Jest autorem sześciu książek popularno-naukowych i w dziedzinie dziennikarstwa śledczego. Członek zarządu Fundacji FIBRE.