Indyk Poppera, a zatruta szczepionka…


Jeżeli dzień, dwa dni lub tydzień po zaszczepieniu ktoś umarł, dla antyszczepionkowców, związanych przede wszystkim z „Konfederacją” jest to dowód, że szczepionki zostały zatrute, źle przygotowane i zabijają.

Roman Mańka: David Hume, jeden z głównych przedstawicieli empiryzmu, miałby inne zdanie. W tak przedstawionym argumencie nie ma nic więcej poza następstwem czasowym, zaś następstwo czasowe nie jest dowodem.

Sekwencje korelacji to nie dowód…
Czy gdy ktoś umrze dzień po wypiciu herbaty mówimy, że zabiła go herbata…?! Nawet gdyby człowiek umarł 10 sekund po wypiciu herbaty, nie można stwierdzić, że herbata była zatruta i go zabiła.

Jednak w teorie rozpowszechniane na całym świecie przez środowiska nacjonalistyczne, całkiem spora część ludzi wierzy. Dlaczego?

Logiczny atomizm
Jest to głębszy problem niżby się wydawało. Ludzie przejawiają skłonność do myślenia metafizycznego. Jak wykazał Bertrand Russel, postrzegają świat przez własną świadomość: dane sensoryczne, które odbieramy, a które są pierwszorzędnymi czynnikami wiedzy, trafiają do naszego umysłu, w którym powstają różnego rodzaju konstrukcje, czyli drugorzędne czynniki wiedzy. Poznajemy świat przez naszą świadomość. Świat dzieli się na zewnętrzny (realny) i postrzegany (mentalny). My widzimy ten postrzegany, odbieramy go przez naszą świadomość, a składa się on z danych sensorycznych pochodzących od zmysłów i naszych logicznych konstrukcji artykułowanych w języku. Echa tej filozofii, mimo że Russel nie był idealistą a empirystą, sięgają do Starożytnej Grecji i Platona, aczkolwiek pewnie dużo bliższym odwołaniem byłby żyjący setki lat później, zaliczany do empiryków George Berkeley i jego immaterializm.

Niedoskonałość gramatyki
Ludzie postrzegają świat poprzez świadomość i język. Tymi dwoma ostatnimi wymiarami rządzi logika. W języku wszystko ma być na swoim miejscu: podmiot, orzeczenie, przymiotnik. Rzeczywistość językowa opisywana jest za pomocą czasów: przeszłość, teraźniejszość, przyszłość. Jak zauważył Henri Bergson: to co my dajemy światu, to sekwencja, postrzegamy go w ramach sekwencji, a więc następstwa, z wielu różnych dźwięków tworzymy jedną melodię; to zaś co otrzymujemy ze świata, to dystynkcja. Friedrich Nietzsche zauważył, że gramatyka jest logiczna, opisujemy rzeczywistość w konwencji przyczynowej: następstw; oczekujemy, aby w zdaniu językowym występował podmiot i orzeczenie. Przez tę logikę, jak wskazał Nietzsche, gramatyka staje się metafizyczna. Metafizyka znajduje się nie tylko w religii, lecz również w języku i w naszym życiu.

Pragniemy nie tylko Boga, ale w ogóle podmiotu, przyczyny.

Świadomość nie jest lustrem
I to jest właśnie pułapka, w którą ludzie wpadają. Chcą żeby zewnętrzny świat był taki sam jak język, by rzeczywistością fizyczną rządziły identyczne (logiczne) prawa, co wewnętrzną świadomością. Lecz, niestety, świat jest inny niż nasz umysł. Zdroworozsądkowa teoria lustrzanego odbicia jest błędna. Hipoteza reprezentacji Franzca Brentano zawodzi. Świadomość nie jest wiernym lustrem rzeczywistości. W świadomości mieszają się dane odbierane przez zmysły z konstrukcjami umysłu. Nasz umysł bardziej interpretuje świat niż postrzega. Logika ma zastosowanie do prawd umysłu, ale nie wystarczy żeby opisać rzeczywistość.

Indukcjonizm czasami zawodzi
Myślenie w kategoriach następstw wynika z indukcyjnego opisywania świata. Stad bierze się właśnie atrakcyjność fałszywego argumentu, że jeśli ktoś umarł dzień po otrzymaniu szczepionki, to właśnie ta szczepionka musiała go zabić. Jest to zwulgaryzowane indukcyjne myślenie, według schematu: jeżeli coś następuje po sobie, to istnieje związek przyczynowy; albo jeśli coś zdarzy się trzy razy pod rząd, to musi istnieć reguła.

Dla Indyka myślenie indukcyjne skończyło się tragicznie.

Dla indukcjonistów, Karl Popper, wybitny filozof nauki, twórca metody falsyfikacji, miał taką oto odpowiedź. Przeszła ona do historii filozofii jako „indyk indukcyjny Poppera”.

Indykowi pierwszego dnia przynieśli jedzenie. Po czym indykowi przynieśli jedzenie drugiego dnia. Również trzeciego dnia przynieśli indykowi jedzenie. Następnie czwartego dnia też mu przynieśli. Po czym indyk pomyślał sobie, że piątego dnia też mu przyniosą i zawsze już będą mu przynosić jedzenie. Tymczasem piątego dnia przypadło Święto Dziękczynienia, indykowi przyszli uciąć łeb i zanieśli komuś innemu na talerzu jako jedzenie.

Niczym kot Schrödingera
Nigdy nie zapomnę pewnego epizodu z mojej młodości. Mój kolega miał żal do księdza, bo źle wyrażał się o nim wobec jego dziewczyny. Koniecznie chciał się na księdzu zemścić, zrobić mu na złość. Pewnego wieczoru namówił mnie, aby nocą zakraść się na podwórko plebani, podejść do drzwi i zablokować księdzu przycisk od dzwonka, tak aby permanentnie dzwonił. Kiedy zbliżaliśmy się do plebani, w oknach było ciemno, co wskazywało, że księdza nie ma w domu. Aż tu nagle zapaliła się żarówka umieszczona na zewnątrz, nad drzwiami frontowymi. My w długą. Przeskoczyliśmy dwa razy przez kościelny parkan, a następnie jeszcze z pół kilometra biegliśmy po oranym polu.

Kolega mówi do mnie: „jaki on czujny, był w domu, widział nas, zapalił światło” (…) „co on nie ma co robić tylko całą noc patrzy w ciemne oka i pilnuje”.

Sens zdarzenia zrozumiałem dopiero dwa miesiące później. Był wielki piątek przed Wielkanocą. Stałem wówczas przed Kościołem. Po sąsiedzku jest zlokalizowana plebania. Obydwa budynki przedziela parkan. W pewnym momencie zobaczyłem kota zbliżającego się do domu księdza. Nikogo więcej poza kotem na podwórku nie było. Gdy kot uczynił jeszcze kilka kroków, światło nad drzwiami się zapaliło. Ksiądz był już wówczas w Kościele i nie mógł zapalić światła. Przyczyną zapalającego się światła był po prostu czujnik ruchu, w tamtych czasach jeszcze technika mało znana.

Pułapka logiki…
Może to zabrzmi paradoksalnie, może nawet absurdalnie, ale wszystkich przestrzegam przed logicznym myśleniem, a już na pewno przed redukowaniem dowodzenia do prostej logiki. Logika rządzi naszym umysłem, zaś rzeczywistością rządzi chaos. Jeżeli chcemy odzyskać świat, poznać rzeczywistość musimy dokonać właśnie oczyszczenia świata z logiki, musimy spojrzeć na rzeczywistość nie logicznie a fenomenologicznie, czyli bez nastawień, bez wstępnych tez, bez teorii, bez uprzedzeń, bez tradycji, bez tematyzowania. Musimy dokonać operacji, którą Edmund Husserl nazwał redukcją fenomenologiczną (słynne epoche), zaś Martin Heidegger redukcją ontologii ogólnej do ontologii fundamentalnej.

Autor jest socjologiem i dziennikarzem, prowadzi własną audycję w „Halo Radio” oraz pełni funkcję redaktora naczelnego „Czasopisma Ekspertów” Fundacji FIBRE. Zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki, a także obserwacji uczestniczącej. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia oraz hermeneutyka. Jest autorem sześciu książek popularno-naukowych i w dziedzinie dziennikarstwa śledczego. Członek zarządu Fundacji FIBRE.

Słabość systemu partyjnego!


Z sondażu przeprowadzonego przez Instytut Badan Spraw Publicznych, na zlecenie portalu „StanPolityki.pl” wynika, że gdyby wybory odbyły się dziś, wygrałaby je „Polska2050” Szymona Hołowni (31,26 proc.), na drugim miejscu uplasowałby się PiS (26,96), a trzecią lokatę zajęłaby Koalicja Obywatelska z rezultatem 18,85, czwarta byłaby Lewica (9,34).

Roman Mańka: Teraz widać, jak bardzo słaby i niestabilny mamy system partyjny i jak mylili się ci, którzy narzekali na jego „zabetonowanie”. „Zabetonowanie” zewnętrzne nie jest problemem, bo daje stabilność systemu politycznego (a stabilność to cnota, a nie mankament czy wada); problemem jest „zabetonowanie” wewnętrzne, w głębi partii politycznych oraz – jak ja to nazywam – charyzmatyczny, patriarchalny charakter polskich ugrupowań politycznych. Wewnątrz polskich partii nie ma demokracji.

Redefinicja sympatii
Prognozowałem, że to co się stanie w roku 2021, to zmiana pozycji i statusu KO. W układzie dialektycznym jest tak, że gdy trzeci element stanie się drugim, czyli wejdzie w oś dialektyczną (w polaryzację), to zaczyna „połykać” dotychczasowego drugiego; tu trzecie element stał się pierwszym.

To nowa dynamika.

Moim zdaniem, to może być krytyczny moment rekonfiguracji polskiej polityki. Tendencję uchwyconą w tym sondażu uważam za wysoce prawdopodobną. Gdy dotychczasowy trzeci element (Hołownia) zastępuje dotychczasowy drugi (KO), a w tym przypadku wyszedł nawet na pierwsze miejsce, uruchamia się kilka procesów: pierwszy to doorientowywanie negatywne, a więc przesunięcie poparcia na ten obiekt, który ma największe szanse zwyciężyć z obiektem, który wyborcy chcą odsunąć od władzy (prawo tamy) – to już się dzieje, zwłaszcza wśród elektoratów sympatyzujących z formacjami opozycyjnymi; po drugie, wsparcie ze strony elementu klientelistycznego, w polskiej polityce, wśród osób aktywnych dominuje czynnik koniunkturalny, w ten sposób motywowani klientystycznie działacze będą redefiniować swoje sympatie – to już widać, i w ramach tego procesu Hołownia będzie pozyskiwał z każdej strony grupy interesów: i z opozycji, z PiS, najwięcej z KO; po trzecie, konformizm za darmo *zasada: „biegnij na pomoc zwycięzcy” – po prostu część wyborców lubi popierać tę partię, która lideruje sondażom oraz ma szansę wygrać wybory.

Reaktywacja POPiS-u
Co zagraża Hołowni? Wyjście jego partii na pozycję lidera jest trochę przedwczesne. Mam ambiwalentne odczucia, co do utrzymania tej lokaty – może być tak, że Hołownia się jeszcze bardziej wzmocni, lecz może być też tak, że nie dowiezie miejsca lidera do wyborów.

A wybory, przy takiej strukturze sondaży, raczej nie będą przedterminowe. Chyba, że w „Zjednoczonej Prawicy” wybuchnie konflikt, którego nie można będzie zażegnać/opanować. Na marginesie można powiedzieć, że pierwsze miejsce Hołowni w badaniach preferencji politycznych, to dla PiS szansa na dotrwanie do końca kadencji.

Zagrożeniem dla Hołowni jest to, co jest też jego siłą. Pozycja numer jeden w sondażach, jeśli inne ankiety to potwierdzą, oznacza reaktywację (mobilizację) PO-PiSu. Obydwie, dotychczas najbardziej popularne partie, będą zainteresowane, aby „zniszczyć” Hołownię. Widzieliśmy to już w ostatnich wyborach prezydenckich, kiedy PiS i KO dogadały się w sprawie wymiany kandydata – bez przyzwolenia PiS, KO nie udałoby się wymienić Kidawy-Błońskiej na Trzaskowskiego. PiS i PO zagrożone zburzeniem dualistycznego układu przez kogoś trzeciego mogą zacząć mocniej współpracować.

System partyjny w Polsce to katastrofa. Jest to jedna z największych dysfunkcji państwa.

Stara jakość
Szybki skok ruchu „Polska2050” na pozycję lidera sondażu/y wskazuje na ogromną słabość polskiego systemu politycznego oraz niską świadomość wyborców. Partia Hołowni nie funkcjonuje nawet w rejestrach partii politycznych. Nie posiada wiarygodnego, kompleksowego programu, ani struktur terenowych. Brak kadr.

Jest produktem czysto wirtualnym, marketingowym. W zasadzie nie proponuje nowej polityki, tak jak deklaruje (to pozory), tylko starą, i to jeszcze w najgorszym wydaniu.

Świadczy to również niestety o niskiej świadomości wyborców. Hołownia nie posiada żadnych atutów przywódczych, które mogłyby go predestynować do roli polityka wielkiego formatu oraz męża stanu. W debatach prezydenckich wypał przeciętnie, charyzmy, zmysłu strategicznego, a także zdolności do kształtowania wizji czy programów też u niego nie widzę.

Ulica nie zawsze mówi prawdę…
Na koniec, sprawdza się to co mówiłem niedawno w „Halo Radio”. Teraz widzimy jak w rzeczywistości społeczno-politycznej silne są pozory (jak w filozofii Platona). Sądząc po niedawnych ulicznych protestach można by było powiedzieć, iż w Polsce mamy do czynienia z lewicową rewolucją, że następuje ogromny przechył w lewo. Jeszcze raz potwierdza się reguła, o której często mówię: ulica nie jest najlepszym barometrem. W maju 1968 roku we Francji protestowało w Paryżu milion osób, a miesiąc później wybory parlamentarne wygrała prawica; lewica doszła tam do władzy dopiero 13 lat później (Mitterrand).

Gdyby podliczyć głosy stron politycznych wg cytowanego sondażu, to centroprawica i prawica ma łącznie (nie licząc KO), co najmniej 63 proc. Taki wniosek byłby jednak zbyt wielkim uproszczeniem, ale wyniki tego sondażu pokazują jednak, że niedawne uliczne protesty nie przekładają się w prosty sposób na sympatie polityczne; nie ma adekwatności, korespondencyjności pomiędzy przestrzenią społeczną a polityczną.

Autor jest socjologiem i dziennikarzem, prowadzi własną audycję w „Halo Radio” oraz pełni funkcję redaktora naczelnego „Czasopisma Ekspertów” Fundacji FIBRE. Zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki, a także obserwacji uczestniczącej. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia oraz hermeneutyka. Jest autorem sześciu książek popularno-naukowych i w dziedzinie dziennikarstwa śledczego. Członek zarządu Fundacji FIBRE.

Chłopski rozum nie wystarczy…


Już dziś widać, jak na dłoni, że moja koncepcja szczepień (prowadzonych wg innych parytetów niż prowadzi to rząd) była lepsza. Postulowałem szczepienie wg wskaźnika mobilności, czyli tych osób oraz grup, które są najbardziej aktywne.

Roman Mańka: Byłoby to szczepienie strategiczne, gdyż nastawione na szybkie zablokowanie kanałów oraz sieci propagacji koronawirusa i uzyskania odporności populacyjnej. Niestety rząd, jako kryterium kolejności szczepień, przyjął wiek. Jest to błąd, gdyż w ten sposób pomijane są w szczepieniach osoby najbardziej mobilne, aktywne, tymczasem seniorzy cechują się dużo mniejszą mobilnością i sami się poniekąd izolują.

Myślenie globalne
Celem szczepień powinno być, jak najszybsze uzyskanie odporności populacyjnej, to cel strategiczny, który powoduje, iż w pierwszej kolejności powinny być szczepione osoby aktywne, bez względu na wiek. Gdyby szczepienia wykonywane były wg mojej koncepcji, dużo wcześniej osiągnęlibyśmy odporność populacyjną, na którą składałyby się trzy grupy: 1) zaszczepieni; 2) ozdrowieńcy; 3) osoby w zaawansowanym wieku (seniorzy), którzy sami się izolują.

Dzięki temu dużo szybciej moglibyśmy otworzyć przestrzeń społeczno-gospodarczą

Pomijanie istoty
Ostatnio miałem okazję wysłuchać obszernego wywiadu z mec. Piotrem Schrammem, czołowym w Polsce negacjonistą istnienia pandemii koronawirusa, który bagatelizuje, umniejsza zagrożenie wynikające z epidemii. Niestety jego argumenty są słabe, nie dokonuje on analizy strukturalnej, dynamicznej, i w sposób błędny porównuje dane. Przypomnę jeszcze raz, że porównanie statyczne, unieruchomione, bez kontekstu oraz definicji sytuacji niewiele daje i nic nam nie mówi.

Pan Mecenas powołuje się np. na fakt, że wg danych ministerstwa zdrowia na „czystego” – jak on to określa – koronawirusa, a więc bez chorób współistniejących, zachorowało w skali Polski jedynie 6 tys. osób. Ta okoliczność niczego nie wyjaśnia, a tylko zafałszowuje obraz. (gdyż) Wiadomo, że istotą koronawirusa jest działanie solidarne z chorobami współistniejącymi i obnażanie tzw. słabych punktów, czyli układu odporności. Esencją działania koronawirusa jest dołączanie się do chorób współistniejących; wówczas koronawirus jest najgroźniejszy i wtedy zabija.

Doprowadzając sprawy do absurdu, równie dobrze, idąc trapem mec. Piotra Schramma, mógłbym, w analizach wielkości ofiar II wojny światowej, uwzględniać jedynie „czyste ofiary wojenne”, a więc żołnierzy poległych na froncie, zupełnie pomijając ofiary cywilne. Czy to dałoby nam obraz rozmiarów tragedii II wojny światowej? Oczywiście, że nie.

Koronawirus działa strukturalnie
Drugą cechą, którą można zaliczyć do istoty koronawirusa, obok solidarnego działania z chorobami współistniejącymi, jest przeciążenie systemu służby zdrowia, ma to miejsce po przekroczeniu krytycznej granicy funkcjonalności systemu. Gdy pandemia ten punkt osiąga, dzieje się coś pozornie paradoksalnego, choć przy głębszych analizach strukturalnych, wcale nie jest to paradoksalne: (otóż) z powodu koronawirusa zaczynają umierać osoby, które nie zostały zakażone koronawirusem i nie mają z nim nic wspólnego, np. pacjenci cierpiący na choroby nowotworowe albo na choroby kardiologiczne, lub też na błahe schorzenia takie, jak wyrostek robaczkowy. Po prostu nie ma ich kto ratować, gdyż system służby zdrowia został przeciążony i stał się dysfunkcjonalny.

Koronawirus działa w sposób strukturalny, uruchamiając wiele procesów wtórnych. W ten sposób jest powodem śmierci w miejscach, z których nawet sobie nie zdajemy sprawy, albowiem często działa, jak to (mechanizm), co w filozofii strukturalizmu nazywa się głęboką przyczyną, a więc przyczyną niewidzialną, metonimiczną.

Koronawirus działa strukturalnie.

Nieuwzględnienie zaciągniętego hamulca
W innym miejscu Pan mec. Schramm przywołuje okoliczność, że w skali świata koronawirus zabił ok. 3 mln ludności, zaś z powodu grypy zmarło 4,5 mln. Takie porównanie jest metodologicznie nieuprawnione i prowadzi do błędnych wniosków, że grypa zabija więcej ludzi niż pandemia koronwirusa. Oczywiście są to wnioski absurdalne.

We wszelkich analizach zawsze musimy rozpatrywać wskaźniki statyki (struktury) oraz dynamiki. Jest to podstawowe rozróżnienie w naukach takich, jak fizyka, chemia, biologia, socjologia, statystyka. Bez rozróżnienie czynnika statycznego oraz dynamicznego analizy nie są nic warte. Koronawirus jest niebezpieczny właśnie z uwagi na dużą dynamikę, o wiele większą niż ta, którą posiada grypa. Chodzi o dynamikę gwałtownego przyrostu zachorowań i szybkiego przeciążania służby zdrowia.

Argumenty mec. Schramma są śmiesznie słabe.

To czego nie uwzględnia mec. Schramm to lockdowny, czyli zamknięcia przestrzeni społeczno-gospodarczej. Jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że te ok 3 mln zachorowań na koronawirusa miało miejsce w warunkach zamykania gospodarek olbrzymiej ilości państw, to wielkość ofiar (3 mln) jest ogromna, a nie tak jak uważa mec. Schramm – mała.

Dlatego proste porównanie liczby zmarłych z powodu koronawirusa, do liczby osób uśmierconych przez grypę, nic nie daje i niczego nie wyjaśnia, bo nie uwzględnia elementu dynamicznego.

W uczciwej, prawidłowej analizie należałoby zapytać: ile osób poniosłoby śmierć z powodu koronawirusa, gdyby nie wprowadzano lockdownów…?! I to jest kluczowe pytanie.

Analogia pożaru lasów
Wyobraźmy sobie dwie przestrzenie, na których rośnie las. Ktoś podpalił jedną i drugą. Na jednej pożar jest gaszony przez staż pożarną, a druga jest pozostawiona sama sobie. Na której przestrzeni spłonie więcej drzew?!

Poza tym, wobec części ofiar grypy (podobnie jak i innych chorób) koronawirus może występować właśnie jako głęboka przyczyna metonimiczna (niewpisywana w akty zgonu), te osoby mogą umierać z powodu grypy, gdyż za przyczyną pandemii koronawirusa przeciążona jest służba zdrowia. Tak się też dzieje.

Zdrowy rozsądek przegrywa z nauką
Wybitny przedstawiciel nauki, jeden z największych filozofów oraz logików i matematyków, a także moralistów, w dziejach świata, Bertrand Russel, zwracał uwagę na jedną fundamentalną rzecz: prawdy nie da osiągnąć się w sposób zdroworozsądkowy (żeby nie powiedzieć „na chłopski rozum”). Prawdę może uchwycić nauka (i to też w ograniczonym, nieabsolutnym zakresie), zaś żeby to uczynić należy rozwarstwić problem, sięgnąć po wyrafinowane, wielowymiarowe, głębokie, strukturalne, dynamiczne analizy.

Zdrowy rozsądek nie wystarczy do wyjaśnienia problemu, gdyż problemy są zazwyczaj złożone, cechują się dużą skomplikowalnością, a zdrowy rozsądek w dążeniu do zrozumienia upraszcza oraz redukuje złożoność problemów.

Ludzi, w potocznej wymianie myśli, chcąc zazwyczaj zrozumieć zjawiska upraszczają je. Język nie jest doskonałym narzędziem opisu oraz definiowania prawdy. Język zafałszowuje.

Autor jest socjologiem i dziennikarzem, prowadzi własną audycję w „Halo Radio” oraz pełni funkcję redaktora naczelnego „Czasopisma Ekspertów” Fundacji FIBRE. Zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki, a także obserwacji uczestniczącej. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia oraz hermeneutyka. Jest autorem sześciu książek popularno-naukowych i w dziedzinie dziennikarstwa śledczego. Członek zarządu Fundacji FIBRE.